W 2010 roku wydawnictwo Marvel usiłowało wykorzystać duet Bendis-Maleev w dwóch seriach. Pierwsza pt. „Daredevil Nieustraszony!” okazała się dużym sukcesem. Druga o Marku Spectorze pt. „Moon Knight” już niekoniecznie i szybko została anulowana. Czy słusznie?
Wydawnictwo Egmont kolejny raz w serii Klasyce Marvela sięga do stosunkowo współczesnych historii komiksowych, które w USA wydano kilkanaście lat temu. „Moon Knight” to komiks zamknięty w 12 zeszytach, który w założeniach miał być kolejnym hitem Marvela, ale ze względu na niską sprzedaż i nikłe zainteresowanie, szybko został anulowany. Okazuje się, że to, co świetnie zaskoczyło w „Daredevil Nieustraszony!”, czyli bezkompromisowy scenariusz Briana Michaela Bendisa z ostrą jak brzytwa kreską Alexa Maaleva, niekoniecznie pasuje do postaci „Moon Knighta”.
Mam za sobą wszystkie 3 tomy „Daredevila” Bendisa i Maaleva, więc w historii Marka Spectora czułem się jak w domu. To komiks korzystający z dokładnie tych samych motywów, często niedopowiedziany, zmuszający do skupienia, czasem przegadany, by w innych momentach zupełnie przemilczany, by pozwolić wybrzmieć charakterystycznej kresce rysownika. Alex Maalev to w „Moon Knight” nazwisko ważniejsze od scenarzysty, a jego brudne i ponure prace docenicie od pierwszej strony. O ile jednak w „Daredevilu” współgrały one idealnie ze scenariuszem Bendisa, tak w „Moon Knight” bywa z tym różnie.
Bendis dość szybko podkreśla miejsce akcji – Los Angeles, a dokładnie plan zdjęciowy serialu, którego Mark Spector jest reżyserem. W ten sposób bohater próbuje powrócić do normalności i odnaleźć nieco spokoju. Zapomnijcie jednak o kalifornijskich plażach i promieniach słońca wylewających się z kadrów Maaleva. Jego wizja LA jest dokładnie taka sama, jak Nowego Jorku, a twórca wydaje się być stworzony do kreowania podłych lokacji w stylu Gotham. Z każdym kolejnym zeszytem można mieć wrażenie, że wizje Bendisa i Maaleva się rozmywają. Szczególnie że to komiks, w którym główną rolę powinna odgrywać skomplikowana psychika Marka Spectora, a i z nią bywa różnie.
Scenarzysta „Moon Knight” nie korzysta tym razem z dobrze znanych osobowości głównego bohatera i idzie w innym kierunku. W jego historii kluczowe role odgrywają bowiem: Kapitan Ameryka, Spider-Man i Wolverine. Z pozoru wydaje się to być świetnym team-upem, ale czar pryska, gdy Bendis na końcu pierwszego zeszytu wyjaśnia, że są oni tylko wyobrażeniem w głowie Spencera. Zaraz później podkreślone jest to dobitnie za pomocą różnych kolorów czcionek, tak aby nikt z czytelników nie miał wątpliwości.

Ważną rolę w całej historii odgrywa też Echo, czyli Maya Lopez, z którą Spector wchodzi w skomplikowaną relację. Subtelności w kreowaniu ich związku zbyt wiele nie ma, podobnie jak ciepłych, empatycznych wstawek. Jest za to dużo walki, agresji i sztucznie budowanego napięcia. Są też (a jakże!) złoczyńcy, mniej lub bardziej wyraziści, ale zapomniałem o nich tak szybko, jak tylko skończyłem czytać cały komiks. Bo do teraz nie wiem, czym tak naprawdę historia tworzona przez Briana Michaela Bendisa miała być. Nie współgra ona z oprawą wizualną, bawi się pokręconymi uczuciami Spectora i jego chorobą psychiczną, która tym razem kreuje w jego głowie osobowości innych superbohaterów, a na koniec dokłada Ultrona.
Podsumowanie
„Moon Knight” Bendisa i Maaleva doczekał się tylko 12 zeszytów i szybko został przez Marvela anulowany. I kompletnie się temu nie dziwię. Wizualnie to komiks rewelacyjny, ale scenariuszowo bardzo przeciętny. Pomysły Bendisa giną w natłoku nijakich wątków i marnym pocieszeniem jest fakt, że cała historia jest na tyle zamknięta, że można ją wydać w takiej formie, jak Egmont – zamkniętym integralu, który ładnie wygląda na półce.
Oceny końcowe komiksu „Moon Knight”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja
|
Scenariusz |
Brian Michael Bendis |
|
Rysunki |
Alex Maalev |
|
Oprawa |
twarda |
|
Druk |
Kolor |
|
Liczba stron |
288 |
|
Tłumaczenie |
Jacek Żuławnik |
|
Data premiery |
23 sierpnia 2023 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont/Marvel