W ciągu ostatniej dekady trudno było znaleźć dobrze zrobione komedie, które osiągnęłyby kinowy sukces. Gatunek walczył nie tyle o popularność, ile wręcz o przetrwanie i nigdy nie wydawał się bardziej zagrożony – ani bardziej potrzebny. Jak bez ogródek stwierdził Liam Neeson w niedawnym wywiadzie, potrzebujemy śmiechu w 2025 roku, „bo wszyscy mamy przeje*ane”. Czy zatem nowa „Naga Broń” okaże się ratunkiem dla widzów i komediowego gatunku? Znamy już odpowiedź!
Nowa „Naga broń” to najlepsze komedia od lat?
Jak głoszą recenzje, wyreżyserowana przez weterana „Lonely Island”, Akivę Schaffer („Hot Rod”, „Popstar: Never Stop Never Stopping”), nowa „Naga Broń” nie tylko wskrzesza serię, ale też bezlitośnie ją wyśmiewa, dostarczając zaskakująco duży stosunek żartów na minutę, który jest zaskakująco bliski oryginałowi z 1988 roku z legendarnym Leslie Nielsenem w roli głównej.
Trwająca zaledwie 85 minut produkcja to żwawa, absurdalna i dynamiczna jazda bez trzymanki, a scenariusz, napisany wspólnie z Danem Gregorem i Dougiem Mandem, unika leniwych odwołań popkulturowych i zamiast tego mocno skupia się na ponadczasowym slapsticku i dobrym, staromodnym nonsensie – takim, które nie powstydziłaby się oryginalna wersja „Nagiej Broni”.
Pochwały zbiera też Liam Neeson, który daje z siebie wszystko, udowadniając po raz kolejny, że jego sucha, poważna postawa to prawdziwa kopalnia komediowego złota, gdy zostaje umieszczona w kompletnie idiotycznych sytuacjach. Pozytywne opinie zbiera także Pamela Anderson, a znajdujący się na drugim planie Paul Walter Hauser ma ponoć kraść każdą scenę, w której występuje.
Sprawdź też: Wielka czystka na HBO Max! Te filmy musicie obejrzeć przed usunięciem!
Jak dotąd krytycy są zachwyceni. Film przy ponad 120 recenzjach może pochwalić się wynikiem na poziomie 91% na Rotten Tomatoes i 78 na Metacritic, co czyni go jedną z najlepiej ocenianych komedii ostatnich lat. Jak ujęła to jedna z entuzjastycznych recenzji: „Gagi lecą tak szybko i bezczelnie, że zanim zorientujesz się, że jeden ci się nie spodobał, już pojawiają się trzy śmieszniejsze”. Inny krytyk chwalił film jako „85-minutowy potok śmiechu, który nigdy się nie zatrzymuje, by złapać oddech”.
Odnotujmy jednak, że nie wszyscy są zachwyceni. Niektórzy krytycy twierdzą, że film ma mocny początek, ale stopniowo traci impet, a jeden z krytyków oceniający produkcję negatywnie, napisał: „Początkowe sceny są tak bezczelnie i idiotycznie zabawne… że nie sposób nie poczuć rozczarowania, gdy liczba gagów systematycznie spada”. Inni postrzegają reboot raczej jako wehikuł nostalgii niż pełnoprawną komedię, twierdząc, że jego największym osiągnięciem jest skłonienie ludzi do powrotu do oryginału z 1988 roku.
Mimo to nawet sceptycy zgadzają się co do jednego: oglądanie „Nagiej broni” w kinie jest niezbędne. Wspólny śmiech, zwłaszcza w obliczu kinowego krajobrazu pozbawionego dobrych komedii, jest istotną częścią doświadczenia.
zdj. Universal Pictures