Najstraszniejsza premiera roku? Recenzja horroru „Małpa”

W piątek do polskich kin zawitał długo wyczekiwany horror „Małpa”. To produkcja określana mianem najstraszniejszej premiery roku. Czy faktycznie mamy do czynienia z prawdziwą ucztą dla fanów horroru i prozy Stephena Kinga? Sprawdźcie naszą recenzję.

Recenzja horroru „Małpa”. Czy warto iść do kina?

Małpa” to film zapowiadany jako opowieść pełna szalonej grozy i nieprzewidywalnej fabuły. Nowy horror w reżyserii Osgooda Perkinsa, twórcy hitowego i przerażającego „Kodu zła”, zebrał od amerykańskich krytyków dosyć pochlebne recenzje — pozytywnie oceniło go 79% tekstów przy średniej ocenie 6,80 w dziesięciostopniowej skali. Wśród widzów film cieszył się już mniejszą aprobatą i pozytywnie oceniło go tylko 59% głosujących, a średnia nota wynosi 3,40 w pięciostopniowej skali.

Scenariusz do filmu powstał na podstawie jednego z opowiadań niekwestionowanego mistrza gatunku – Stephena Kinga, który dał światu takie przerażające historie jak „Lśnienie” czy „To”. Producentem filmu jest James Wan, mający na swoim koncie takie kultowe serie horrorów jak „Piła”, „Obecność” czy „Annabelle”.

O czym opowiada film „Małpa”? Bliźniacy Hal i Bill odkrywają na strychu zabawkową małpkę swojego ojca. Wkrótce po tym, w ich najbliższym otoczeniu zaczyna dochodzić do serii zagadkowych i makabrycznych zgonów. Próbując odciąć się od ewidentnie nawiedzonego przedmiotu, bracia postanawiają wyrzucić małpę i kontynuować swoje życie, jakby nic się nie stało. Jednak po latach kolejne niewytłumaczalne śmierci wychodzą na światło dzienne. Czas nie jest sprzymierzeńcem, a zło czyha na każdym kroku.

W roli głównej wystąpił na ekranie znany z seriali „Dżentelmeni” i „Biały Lotos” Theo James. Wraz z nim na ekranie pojawią się również: Elijah Wood („Yellowjackets”, „Władca Pierścieni”) oraz gwiazda „Mecenas She-Hulk” – Tatiana Maslany.

zdj. Kino Świat