
Al Ewing, Joe Bennet i „Nieśmiertelny Hulk” – idealne trio, które przez 50 zeszytów zachwycało i zadziwiało czytelników oryginalnym podejściem do zielonego olbrzyma. Ten z pozoru horror, ale też filozoficzny dramat o zabarwieniu psychologicznym dobiegł końca wraz z 5. tomem.
„Nieśmiertelny Hulk” to komiksowa seria, którą już dziś mogę określić jako ponadczasową. Do pracy Ala Ewinga w połączeniu z Joe Bennetem będziemy wracać wielokrotnie. Nie znam zbyt dobrze starszych komiksów z Hulkiem (czytałem tylko to, co wydano w Polsce, a jak wiecie, było tego niewiele), ale scenariusz Ewinga to pierwsza od wielu lat historia godna Hulka. To przecież oryginalny Avenger, postać z wszech miar jedyna w swoim rodzaju, a jednocześnie przez Dom Pomysłów traktowana bardzo nierówno i często spychana na margines. Nie inaczej jest przecież w Marvel Cinematic Universe, gdzie nadal czekamy na nowy, solowy film o zielonym herosie (czy ktoś jeszcze pamięta, że w 2008 roku „The Incredible Hulk” rozpoczynał wielkie kinowe uniwersum Marvela?).
W piątym tomie „Nieśmiertelnego Hulka” zdecydowanie więcej jest filozoficznych rozkmin i mocno psychologicznego podejścia do losów tytułowego bohatera, niż rasowego horroru, którym wyróżniały się poprzednie rozdziały. Zwieńczenie runu Ala Ewinga przedstawia czytelnikowi Hulka, który jest słaby, zmęczony i samotny. Jego najwięksi przeciwnicy wciąż szukają okazji do wyeliminowania go, a nawet grupa Avengers postanawia pozbyć się potworów gamma. Finał z kolei szokuje i zachwyca, gdy główny bohater ma okazję spotkać stwórcę.
Chcąc uniknąć spoilerów, pozostaje mi zapewnić Was, że Al Ewing dał radę. Dowiózł do samego końca to, co sobie założył. Często w takich przypadkach jesteśmy świadkami pośpiechu i nieudolnego zamykania większości rozpoczętych wątków. W „Nieśmiertelnym Hulku” wszystko toczy się swoim torem do niezwykle mocnego finału, gdzie znajdziecie nawet potężną rozkładówkę na 4 strony. Co istotne – godne zakończenie otrzymuje nie tylko tytułowy bohater, ale również pozostałe postacie, stworzone przez Ewinga. „Nieśmiertelny Hulk” to przykład komiksu, w którym wszystko działa od samego początku do końca. To bohater, który zasługiwał na tego typu historię i czekał na nią bardzo długo. Pytanie, czy do tak wybitnego runu umiejętnie nawiąże Donny Cates przejmujący zielonego herosa, aczkolwiek po jego pracy nad „Venomem” jestem spokojny.
Celowo we wstępie wspominałem o wielkiej trójcy, która odpowiada za sukces „Nieśmiertelnego Hulka”, bo przecież wyjątkowo na tle wielu rysowników Marvela, w tym wydaniu wyróżnia się Joe Bennett. To przykład artysty, który perfekcyjnie zrozumiał wizję scenarzysty i to, w jaki sposób ta historia została poprowadzona, jak ma wybrzmiewać i w jakie tony uderzać.
W piątym tomie jest trochę mniej mrocznie, a bardziej przygnębiająco, by nie napisać – dołująco. Niesamowita jest wspomniana przeze mnie wcześniej rozkładówka, która potrafi oślepić czytelnika, ale to też moment, w którym widać, jak dużo pracy Bennett włożył w stworzenie własnej tożsamości tego komiksu. To inny mrok, niż np. w Gotham, gdy czytacie przygody Batmana. Tam wszystko wygląda tak samo, a w „Nieśmiertelnym Hulku” nawet korzystanie z ciepłej palety barw potrafi nieźle przerazić, ale też zaciekawić.
Podsumowanie
Wszystko, co dobre, szybko się kończy. „Nieśmiertelny Hulk” to wzór do naśladowania dla twórców komiksowych. Tak się pisze i rysuje oryginalne historie, odkrywające z pozoru dobrze znanych bohaterów. Teraz wszystko w rękach Donny’ego Catesa i jestem przekonany, że Egmont jeszcze w tym roku zacznie wydawać ten run w naszym kraju.
Oceny końcowe komiksu „Nieśmiertelny Hulk” Tom 5
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Al Ewing |
Rysunki |
Joe Bennett |
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
300 |
Tłumaczenie |
Jacek Żuławnik |
Data premiery |
28 lutego 2024 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / Marvel