„Niewidzialni” tom 1 – recenzja komiksu. Symbol śmierci i zmartwychwstania

Szalony Szkot powraca. Po wielu latach oczekiwania, wydawnictwo Egmont w końcu zdecydowało się zaproponować swoim czytelnikom jedno z najważniejszych dzieł Granta Morrisona. „Niewidzialni” to pozycja skierowana do jego najbardziej oddanych fanów, ale i mniej doświadczeni czytelnicy znajdą w niej coś dla siebie. Zapraszamy do lektury recenzji.

Zaznaczam jednak, że nie będzie to łatwa przeprawa. Moja relacja z Grantem Morrisonem idealnie wpisuje się we frazę: „to skomplikowane”. Uwielbiam pokręcone, ale idealne oddające niejednoznaczne życie mutantów „New X-Men”, ale dość ciężko czytało mi się „Doom Patrol”. „Niewidzialnym” bliżej do tego ostatniego, co tylko pokazuje jak skomplikowana, nowatorska i pomysłowa jest to historia. Morrison już w pierwszym tomie wyłamuje się z komiksowych stereotypów i oczekuje od czytelnika maksymalnego skupienia i zaangażowania. Nie każdemu może to przypaść do gustu, bo zdecydowanie nie jest to komiks, który Was zrelaksuje i wyciszy. Jego celem jest zmuszenie do myślenia, główkowanie i interpretacja tego, co autor miał na myśli.

„Niewidzialni” to też komiks niełatwy do przetłumaczenia. Morrison bawi się językiem, czerpie garściami z popkultury, kombinuje, a w efekcie przyprawia o zawrót głowy każdego tłumacza. Tym bardziej wielkie brawa dla weteranki prac nad komiksami starego Vertigo, czyli Pauliny Braiter. Komiks przełożony jest idealnie i nie zdarzyło mi się, bym zwrócił uwagę na coś podejrzanego w dialogach. A pułapek było przecież sporo, bo Morrison uwielbia przegadywać swoje historie, bawić się w oniryczne uniesienia i komplikować scenariusz do granic możliwości. Dlatego też w przypadku „Niewidzialnych” pracę pani Pauliny docenić należy podwójnie. Szczególnie że to dopiero 1/4 tego, co nas czeka. Egmont planuje wydać całą serię (cztery tomy) do końca 2023 roku. 

niewidzialni planasza komiksu 01-min.jpg

„Niewidzialni” światło dzienne ujrzeli w 1994 roku, co ma bezpośrednie odzwierciedlenie w aspekcie wizualnym pierwszego tomu. Za rysunki odpowiada trio: Jill Thompson, Steve Yeowell, Dennis Cramer, a styl mocno zbliżony jest do końcówki lat 80., niż do lat 90, co wpływa na odbiór samego komiksu. Nie ukrywam, ciężko było mi przyzwyczaić się do dość poszarpanych, niezbyt wyraźnych szkiców i mocno zróżnicowanej kolorystyki. Zupełnie przeciwnie do pięć lat starszego „Sandmana”, z którym problemów nie miałem żadnych. Tutaj jednak jest gorzej, ale nie da się ukryć, że styl graficzny idealnie komponuje się ze scenariuszem.

Jednocześnie „Niewidzialni” to klasyczny przykład komiksu, który zestarzał się wizualnie, ale pod względem fabuły i dialogów to jedno z wielu niedoścignionych dzieł tak jak „Strażnicy” Alana Moore’a, czy „Sandman” Neila Gaimana. Początek „Niewidzialnych” jest dosyć spokojny, co szybko okazuje się złudnym odczuciem. Prolog pozwala zapoznać się z głównymi bohaterami, ale Morrison już na start miesza czytelnikowi w głowie, tworząc zagadki, na które odpowiedź poznamy pewnie dopiero za kilkanaście zeszytów.

Dane McGowan to z pozoru zwykły, brytyjski nastolatek mieszkający w Liverpoolu. Od razu sprawia wrażenie bardziej kumatego, od swoich rówieśników, a jednocześnie zbuntowanego dzieciaka, którego nierozważne decyzje prowadzą wprost do poprawczaka. Jeszcze w pierwszym zeszycie udaje się mu uciec z pomocą niejakiego King Moba, nieformalnego lidera tytułowych bohaterów, którzy Danem interesowali się już od dawna. Niewidzialni widzą w nim kogoś absolutnie wyjątkowego i proponują mu dołączenie do grupy.

niewidzialni planasza komiksu-min.jpg

„Niewidzialnych” jako grupy superbohaterów ciężko wrzucać w jakiekolwiek ramy. Szybko uwagę czytelnika zwraca fakt, że jest to ekipa walcząca z szeroko pojętym złem, która nie czuje potrzeby ukrywania swoich tożsamości za fikuśnymi kostiumami i maskami. W tle z koeli gra toczy się o wielką stawkę, a główni bohaterowie starają się ujawnić Spisek, który ma doprowadzić do zagłady rzeczywistości, jaką znamy. Morrison korzysta z ogromu narzędzi przypominając, że to nie tylko komiks superhero. Pojawiają się więc elementy fantasy, szeroko pojęta magia, podróże w czasie, fragmenty horroru, a nawet odniesienia do mitologii (niczym u Gaimana).

Zaskoczony jestem bardzo oszczędnym wydaniem pierwszego tomu „Niewidzialnych” przez Egmont. Nie ma on w sobie kompletnie nic poza samym komiksem. Żadnych materiałów dodatkowych, szkiców, wywiadów, tekstów. Nawet zapowiedź kolejnych tomów wrzucono jeszcze przed spisem treści. Zdaję sobie sprawę, że dziś druk jest drogi, a ceny komiksów rosną. Mam jednak wrażenie, że dla przeciętnego czytelnika, który niekoniecznie jest zaznajomiony z dziełami Morrisona, dodatkowy wstępniak byłby tutaj nieoceniony. Szkoda, że nikt o tym nie pomyślał. 

Podsumowanie

„Niewidzialni” to nie jest komiks dla każdego. Chciałbym, aby wybrzmiało to głośno, bo zdaję sobie sprawę, że wydanie 100 zł na coś, co może po kilkudziesięciu stronach rozczarować to nic przyjemnego. Grant Morrison to artysta niepodrabialny, wyjątkowy w swoim rodzaju, którego styl można uwielbiać, ale można też omijać szerokim łukiem. Fani starego Vertigo docenią „Niewidzialnych” za potężną dawkę narracji, skomplikowanej historii okraszonej jednak mocno przestarzałą warstwą graficzną.

Z kolei dla nowego czytelnika, który nie zna komiksów Vertigo (choćby „Sandmana”, czy „Doom Patrol”), taka odsłona komiksu superhero może być niestrawna. Ja bawiłem się świetnie i czekam z niecierpliwością na kolejne tomy. 

Oceny końcowe

5
Scenariusz
3
Rysunki
6
Tłumaczenie
4
Wydanie
3
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Grant Morrison

Rysunki

Jill Thompson, Steve Yeowell, Dennis Cramer

Oprawa

Twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

328

Tłumaczenie

Paulina Braiter

Data premiery

29 czerwca 2022

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / DC Comics