NOSTALGICZNA NIEDZIELA #12: Sprzedawcy

Nostalgicznej Niedzieli przybliżamy Wam klasyczne, często pomijane produkcje kinowe i telewizyjne z ubiegłych dekad. W tym tygodniu przeniesiemy się na przedmieścia New Jersey wraz ze Sprzedawcami, kultowym debiutem naczelnego profanatora zza Atlantyku - Kevina Smitha. Zapraszamy do lektury.

Na początku lat dziewięćdziesiątych twórcy później Dogmy, W pogoni za Amy i producenta Buntownika z wyboru ze światem kina łączyła relacja typowa dla „zwykłych śmiertelników”. W 1994 Kevin Smith – podobnie jak Dante, główny bohater Sprzedawców – pracował w sklepie sieci QuickStop i, tak samo jak przyszły protagonista - zamartwiał się nad faktem, że życie nic mu więcej nie zaoferuje. Wkrótce po ukończeniu paromiesięcznego kursu filmowego, zdecydował się napisać i wraz ze znajomymi nakręcić quasi-autobiograficzny, niezależny eksperyment. Budżet Sprzedawców wyniósł niewiele ponad 27 tysięcy dolarów, a pokrył go w całości Smith, zmuszony przez to m.in. do łamiącego serce aktu sprzedaży swej potężnej kolekcji komiksów.

Narracja tejże czarnej komedii, ustrukturalizowana w 9 aktach (odzwierciedlajacych 9 kręgów piekielnych Boskiej Komedii) prowadzi widza przez jeden, pełen tak samo palącej rutyny, jak jednorazowych życiowych decyzji, dzień ze znienawidzonej egzystencji sprzedawcy, Dantego Hicksa (w tej roli Brian O'Halloran). Podczas swojej nieplanowanej zmiany w sklepie, bohater musi pogodzić obowiązki wobec frustrujących klientów, z sercowymi dylematami ucieleśnionymi w dwóch kobietach – jednej z przeszłości, a drugiej z teraźniejszości protagonisty, oraz wachlarzem problemów związanych z najlepszym przyjacielem – złośliwym Randalem, pracownikiem wypożyczalni video.

Sprzedawcy są apoteozą wszystkiego, co dzisiaj można określić typowym filmem Kevina Smitha. Długie, znakomicie napisane dialogi, traktujące o wszystkim i o niczym jednocześnie, są przezabawne i w tarantinowski sposób hipnotyzujące. W jednej scenie Dante i Randal dyskutują o moralnej odpowiedzialności za śmierć wszystkich niezależnych budowlańców, którzy pracowali na Drugiej Gwieździe Śmierci w Powrocie Jedi. W innej główny bohater mierzy się z przedstawicielem firmy produkującej gumy do żucia, buntującym klientów przeciwko kupowaniu papierosów – wątek subtelnie i naprawdę zabawnie przewija się przez cały film. Wspominając o samym humorze - jak to bywa w każdym filmie Smitha, tak samo w Sprzedawcach króluje odmiana prawdziwie kloaczna i często głupia, acz i samoświadoma, która – przyznaję, nie jest dla wszystkich. I tak w wypożyczalni video nie może zabraknąć żartów o filmach porno, a już w sklepie obok, klient prosi o udostępnienie toalety w bliżej nieokreślonych celach z udziałem skrupulatnie wybranego kolorowego magazynu.

Spoonhauer.jpg

Aktorsko film jest bardzo teatralny, wszyscy odtwórcy grają swoje role z komicznym zaangażowaniem, nie stroniąc od przerysowanej, pastiszowej ekspresji. Na uwagę zasługują przede wszystkim wspomniany wcześniej Brian O'Halloran oraz Jeff Anderson, których chemia aktorska jest zauważalna od pierwszej wspólnej sceny i niesie całą narrację filmu, aż do ostatniego kręgu piekła. Nie można zapomnieć, że Sprzedawcy wprowadzają jednak inną kultową parę do kanonu amerykańskiej kultury. Jay i Cichy Bob (w tych rolach Jason Mewes oraz sam Kevin Smith), dwóch dilerów trawki koczujących pod QuickStopem miało pojawić się później w wielu filmach (m. in. Szczury z supermarketu i W pogoni za Amy z Benem Affleckiem) tworząc luźne, a jednak pełne powiązań „uniwersum” Smitha.

Sprzedawcy to nie tylko zbiór gagów, ale znakomicie rozpisane „studium” przyjaźni i anatomii chaosu panującego w głowie młodego człowieka z kompleksem niezrealizowanego potencjału. Estetycznie film jest równie kultowy. Esencja lat dziewięćdziesiątych zatopiła się gdzieś w czarno-białych scenach, pośród ryczącego grunge'u, statycznych ujęć – pocztówek z tak bliskiej, a jednak zupełnie innej epoki wypożyczalni kaset VHS. Co ciekawe – motywacja monochromatycznego opowiedzenia Sprzedawców, spotkała się z wieloma, daleko posuniętymi interpretacjami ze strony entuzjastów kina. Uciął je dopiero Smith, przyznając kilka lat temu, iż jego debiut jest czarno-biały jedynie dlatego, że tak było po prostu taniej.

Sprzedawców polecam z czystym sumieniem. Podczas gdy nie jest to z pewnością film dla wszystkich – ja do debiutu Smitha wracam dość często, jako do niezobowiązującej, pełnej durnego humoru, niezależnej narracji, która ponad wszystko ma to „coś”. Pewne prawdziwe emocje i prawdy przekazywane w znakomicie plastycznym i przewrotnym scenariuszu i jakość zarezerwowaną tylko dla produkcji niszowych i wyzwolonych z wysokiego budżetu, a jednak chętnych, by zawojować kulturę i namieszać w tym, co tradycyjne i "grzeczne". Film trafił do polskiej dystrybucji jedynie na nośniku DVD. Po wydanie Blu-ray musicie zatem sięgnąć do oferty zagranicznych dystrybutorów. Warto wspomnieć przede wszystkim o angielskim steelbooku z 2014 roku, którego oficjalny nakład został już co prawda wyprzedany, ale możecie nabyć go w drugim obiegu za stosunkowo niską cenę (około £20).

10945417-1408712183-104199.jpgSteelbook z Wielkiej Brytanii

źródło: Miramax Films / Gutek Film