W Nostalgicznej Niedzieli przybliżamy Wam produkcje kinowe i telewizyjne z ubiegłych dekad. Dziś pozostaniemy w roku 1993 i przyjrzymy się produkcji, która w grudniu tego roku obchodzić będzie trzydziestą rocznicę premiery, „Co gryzie Gilberta Grape'a” z Johnnym Deppem, w roli tytułowej.
Reżyser Lasse Hallstrom, który odpowiadał za szereg teledysków ABBY w latach 70. oraz filmy takie jak „Czekolada” (2000) czy „Kroniki portowe” (2001), w 1993 zaserwował nam poruszający dramat obyczajowy, z pamiętną rolą Leonardo DiCaprio. Scenariusz Petera Hedgesa powstał na podstawie jego własnej powieści o tym samym tytule. Zanim jeszcze do tego doszło, Johnny Depp zachwycony właśnie przeczytaną książką (podsunęła mu ją Winona Ryder, jego ówczesna narzeczona) zaangażował się w produkcję. Po występie w „Edwardzie Nożycorękim” aktor miał ochotę na coś bardziej przyziemnego, a książkowy bohater przypominał mu o jego własnym dorastaniu w małym mieście. „Znam to uczucie pragnienia wolności, wydostania się skądś” mówił w wywiadzie w 1994 roku Depp. „Kiedy dorastałem w Miramar, była tam szkoła, wieża wodna, sklep spożywczy i pizzeria, sporą atrakcją było, kiedy ta ostatnia zaczęła sprzedawać także kanapki”.
Dwa słowa o fabule – po śmierci ojca, mieszkający w miasteczku Endora w stanie Iowa Gilbert (Depp) musi zadbać o środki do życia dla siebie i rodziny – matki, dwóch sióstr oraz dotkniętego niepełnosprawnością brata, Arniego (Di Caprio), który wkrótce ukończy 18 rok życia. Chłopak ma tendencję do sprawiania kłopotów, szczególnie gdy raz po raz wspina się na okoliczną wieżę wodną. Matka (Darlene Cates), która doprowadziła się do tragicznego stanu ciągłym jedzeniem, spędza całe dnie na kanapie, którą tylko z trudem jest w stanie opuścić. Bohater pracuje w sklepie, przy okazji angażując się w schadzki z zamężną klientką (Mary Steenburgen). Co roku wraz z bratem wyczekują na konwój turystów przejeżdżających okoliczną drogą (gdzieś, gdzie brak wszelakich atrakcji, cokolwiek może pretendować do jej miana). Tym razem jeden z samochodów utknie na jakiś czas w Endorze, a podróżująca nim w towarzystwie swej babci dziewczyna, Becky (Juliette Lewis), nieco namiesza w życiu Gilberta.
Kilka rzeczy zmieniono w filmie w porównaniu do książkowego oryginału – ten był pisany w całości z punktu widzenia głównego bohatera, w dodatku Becky miała tam zaledwie piętnaście lat, co mogłoby budzić pewne... wątpliwości. Scenariusz przepisywano i poprawiano jeszcze w trakcie produkcji, a kształt zakończenia przez długi czas nie był do końca jasny. Stanowiło to źródło frustracji dla Deppa, który w pewnym momencie znalazł się w konflikcie z reżyserem, efektem czego atmosfera na planie zrobiła się „niewyraźna”. Aktor wspominał później, ze nie był to dla niego najlepszy czas – zerwanie z Ryder wciąż nad nim wisiało, choć sam utrzymywał, że to przede wszystkim praca nad filmem wprawia go w nieciekawy nastrój. Sporo pił, mało spał, mało co jadł, a przy życiu utrzymywały go niekiedy głównie papierosy i kawa. Mimo to współpracownicy wspominają, że nawet w tym trudnym okresie dobrze się z nim pracowało. A co do zakończenia – ostatecznie stanęło na wersji zgodnej z książkową.
Sfilmowany w Texasie na przełomie 1992 i 1993 roku film, mimo pozytywnych recenzji zaliczył finansową klapę w kinach, by jednak wkrótce potem zyskać drugie życie na rynku video. Nic dziwnego – dysponował w końcu szeregiem niezaprzeczalnych atutów, które z czasem zaczęły przemawiać do widzów.
„Co gryzie Gilberta Grape’a” stoi klimatem i bohaterami. Lato, małe miasteczko na uboczu rodzina z poważnymi problemami, wszystko to – zbudowane umiejętną ręką reżysera – składa się na całość, która na długo zostaje w pamięci. Prócz roli Deppa i bezbłędnego występu DiCaprio pamięta się przede wszystkim postać matki – scenarzysta Peter Hedges natrafił na Darlene Cates w programie telewizyjnym „Sally”, w którym opowiadała o swej walce z potężną nadwagą. Obawiając się, że rola matki zostanie ostatecznie zaproponowana aktorce, która nie spełnia jego wyobrażenia o postaci (a zwłaszcza jej gabarytach), bezzwłocznie zaproponował jej rolę w filmie. Cates z początku była nieco sceptyczna, ale pierwsze próbne czytanie roli i entuzjastyczna reakcja scenarzysty i reżysera pozbawiły ją wątpliwości. Była to pierwsza z jej kilku filmowych i telewizyjnych ról, słusznie doceniona przez widownię i krytyków. To właśnie z jej postacią wiąże się szereg spośród najbardziej emocjonalnych momentów w filmie. Przez pewien czas rozważano, by również w roli Arniego obsadzić kogoś kto rzeczywiście cierpi na podobną bohaterowi niepełnosprawność, ostatecznie jednak zrezygnowano z tego pomysłu.
Za rolę w filmie dziewiętnastoletni wtedy Leonardo DiCaprio otrzymał swoją pierwszą oskarową nominację (przegrał jednak z Tommym Lee Jonesem, który zgarnął Oskara za występ w „Ściganym”). Opłaciły się przygotowania do roli obejmujące kilkudniowy pobyt w ośrodku dla osób z podobnymi do jego bohatera problemami. Swoimi skrupulatnie wynotowanymi doświadczeniami podzielił się z reżyserem, który dał mu znaczną swobodę w tym, w jaki sposób ma przedstawić swoją postać – na planie było więc sporo miejsca na improwizację, a aktor, jak sam to ujął – miał możliwość „żyć we własnym świecie”. Ze względu na to, po latach DiCaprio wspominał udział w filmie jako jedno z najciekawszych doświadczeń w całej swej aktorskiej karierze.
Jak więc widać, bez trudu wskazać można kilka dobrych powodów, by sięgnąć po „Gilberta Grape’a”. Od czasu gdy obejrzałem go po raz pierwszy, co jakiś czas regularnie doń wracam. Z początku wykorzystywałem do tego celu polskie wydanie DVD od Mayfly (fatalny, nie-anamorficzny obraz i Tomasz Orlicz jako lektor), a od niedawna czynię to z pomocą angielskiego wydania Blu-ray (brak wersji PL), które może nie powala jakością obrazu, ale stanowi znaczną poprawę w zestawieniu z wydaniem na starszym nośniku.
Zdj. J&M Entertainment