Baner
NOSTALGICZNA NIEDZIELA #190: „Błękitna laguna” (1980)

Nostalgicznej Niedzieli przybliżamy Wam  produkcje kinowe i telewizyjne z ubiegłych dekad. Dziś cofamy się o 45 lat, by rzucić okiem na film w reżyserii Randala Kleisera„Błękitna laguna”.

Tytuł ten, o którym się tu i tam coś słyszało w szkolnych czasach, ostatecznie mnie wtedy ominął (choć znajomy miał na kasecie video, to jakoś nigdy nie zdarzyło się obejrzeć), potem trafiłem w TV na sequel z Millą Jovovich z 1991 roku i przez kolejne lata była to jedyna znana mi „Błękitna laguna”. Film obejrzałem dopiero w 2020 roku, gdy zachęcony zachwytami nad obrazem w wydaniu Blu-ray od Eureki stwierdziłem, że pora nadrobić zaległości.

„Błękitna laguna” to filmowa adaptacji powieści pod tym samym tytułem z 1908 roku autorstwa Henry'ego De Vere Stacpoole'a. Opowiada ona historię dwójki dzieci, która w wyniku nieszczęśliwego wypadku trafia na bezludną wyspę pod opieką niejakiego Paddy'ego, kucharza ze statku, na którym przyszło im podróżować. Jednak ich opiekun wkrótce marnie kończy swój ziemski żywot i od tej pory dzieci są pozostawione samym sobie. Młodzi rozbitkowie dorastają, więc na rajskiej wyspie gdzie muszą radzić sobie ze związanymi z dojrzewaniem komplikacjami, jak również z rodzącymi się między nimi uczuciami. W końcu, naturalną koleją rzeczy, pojawia się następstwo tych ostatnich w postaci dziecka, które nazywają imieniem swego zmarłego opiekuna. W międzyczasie mamy okazję oglądać dość standardowe sceny z życia na rajskiej wyspie — budowa domu, tratwy, łowienie ryb, czy też... pływanie nago w oceanie. Pojawia się także równie standardowa komplikacja w postaci ludożerców składających krwawe ofiary w pobliżu tajemniczego posągu, ale niewiele z niej tak naprawdę wynika. No i spójrzmy prawdzie w oczy — pod względem fabularnym film nie ma tak naprawdę zbyt wiele do zaoferowania, zaś jego głównym atutem pozostają wizualia — zdjęcia i plenery, które cieszą oko i relaksują, szczególnie gdy się sięgnie po naprawdę imponująco wyglądające wydanie Blu-ray.

„Błękitną lagunę” ogląda się prawie jak film przyrodniczy, tyle że na  pierwszym planie mamy parę młodocianych bohaterów, którzy sami muszą znaleźć sposoby na radzenie sobie ze wszystkim, co przynosi ze sobą życie, o którym nie miał im kto powiedzieć. Znajdzie się więc oczywiście miejsce na odkrywanie własnej seksualności, ale wątek ten jest traktowany raczej powierzchownie, dość delikatnie i w sposób stonowany (i w sumie trudno byłoby oczekiwać czegoś innego). Specyfika sytuacji pozwala zaprezentować szereg przykładów naiwnej niewinności (czy też niewinnej naiwności), i przynajmniej w teorii byłaby niezłym polem do popisu dla aktorów. Okazuje się jednak, że opinie na temat odtwórców ról głównych i sposobu, w jaki radzą sobie z dość specyficznym materiałem, nie były najlepsze. Christopher Atkins krytykowany był za to, że przypomina tu raczej wyluzowanego młodego surfera albo modela biorącego udział w sesji fotograficznej na plaży, podczas gdy Brooke Shields  „nagrodzona” została złota maliną (na pierwszym rozdaniu tych niesławnych nagród w 1981 roku). Dodajmy, że do jej roli kandydowały między innymi Daryl Hannah, Jodie Foster, Michelle Pfeiffer, Jennifer Jason Leigh i Sean Young.  Ciekawe czy któraś z wymienionych zdołałaby wycisnąć z tej postaci coś więcej? Pewnie tak.

Można się oczywiście domyślać, że wabikiem na widzów w 1980 roku musiała być perspektywa oglądania młodych rozebranych ciał w tropikalnej scenerii. I fakt faktem — scenariusz zakładał tego całkiem sporo (choć względem powieści był pod tym względem i tak mocno stonowany). Nieco problematycznym mógł się okazać fakt, że Shields, miała ledwie 15 lat w trakcie kręcenia filmu. Inna sprawa, że miała już na koncie inne kontrowersyjne role, jak choćby tę w „Pretty Baby” z 1978 roku gdzie wciela się w dziewczynę wychowującą się w burdelu i pojawia się tam w rozbieranych scenach (przez co film był zakazany w niektórych krajach). Jednak w „Błękitnej lagunie” we wszelkich wymagających nagości sytuacjach (głównie pływanie) zastępuje ją dublerka (32-letnia Kathy Troutt), a gdy tylko to możliwe, młoda aktorka ukrywa się skutecznie za długimi włosami, ewidentnie przyklejanymi do klatki piersiowej, co by się grzecznie trzymały na miejscu. Shields była później przesłuchiwana w tej sprawie i potwierdziła, że zastępowały ją dublerki. Atkins nie miał takich problemów, w trakcie kręcenia Laguny był już bowiem pełnoletni (choć i tak niekiedy zastępował go dubler). Nie miał ich także później, gdy pojawiał się nago w kolejnych filmach czy sesjach fotograficznych. Problem stanowił natomiast jego wzrost — był bowiem o kilka centymetrów niższy od dość wyrośniętej partnerki, więc na potrzeby niektórych scen kopano w piasku rowy, w których miała chodzić Shields, by nie musiała patrzeć na niego z góry.

Zdjęcia do filmu powstawały w 1979 roku na wyspie Nanuya Levu w okolicach Fiji. Jednak na ekranie możemy zobaczyć zwierzęta i rośliny z różnych kontynentów, które niekoniecznie tam naturalnie występowały, choć pewien gatunek Iguany, który widzimy w filmie, został tam odkryty niejako za pośrednictwem filmu (pewien specjalista wybrał się na miejsce, by zbadać sprawę, zaraz po tym, jak zobaczył gadzinę na kinowym ekranie). Za skomponowanie muzyki odpowiadał Basil Poledouris.

Film zebrał fatalne recenzje, co nie przeszkodziło mu jednak odnieść sukcesu kasowego — przy budżecie liczącym 4,5 miliona dolarów, zarobił prawie 59 milionów. Krytykowano przede wszystkim wyidealizowany obraz życia prowadzonego przez dwójkę bohaterów (już samo to jak imponująco prezentuje się ich domostwo, budzi poważne wątpliwości względem jakiegokolwiek realizmu), jak również fakt, że niewiele wynika z wprowadzonego nie wiadomo po co wątku tubylców. I owszem, film ma oczywiście pewne problemy, ale ani za pierwszym, ani też za drugim podejściem nie zepsuły mi one seansu — a dodać należy, że w moim przypadku nie było tu miejsca na żadną nostalgiczną taryfę ulgową. Tak więc pewnie prędzej czy później przyjdzie pora na kolejną powtórkę.

W Polsce film ukazał się na kasetach video i płytach DVD (z polskimi napisami). Jednak w tym przypadku zdecydowanie warto byłoby sięgnąć po wydanie Blu-ray.

Zdj. Columbia Pictures