NOSTALGICZNA NIEDZIELA #59: Nostalgiczna gwiazdka - filmowa klasyka na Boże Narodzenie

Nostalgicznej Niedzieli przybliżamy Wam klasyczne produkcje kinowe i telewizyjne z ubiegłych dekad, a jako że święta za pasem, a wraz z nimi dla wielu filmowych maniaków nadchodzi także i czas powrotu do filmów o świątecznej tematyce, to właśnie na nich się dziś skupimy.

Zapewne wielu z Was ma po kilka pozycji, bez których obejrzenia święta byłyby niekompletne. Oczywiście filmów świątecznych mamy wiele i z każdym rokiem ich przybywa, ale tylko niektóre z nich sprawiają, że mamy ochotę wracać do nich za każdym razem, gdy zbliża się czas ubierania choinki lub w samą wigilię i święta Bożego Narodzenia. Wiele spośród takich tytułów wpisuje się doskonale w tematykę naszego cotygodniowego cyklu, a że nie starczyłoby czasu na przypomnienie większej ich ilości, a trudno mi się zdecydować na tylko jedną pozycję, zdecydowałem przedstawić swoje świąteczne TOP-5. Od razu zaznaczę, że zabrakło w nim miejsca dla jednego (właściwie to dwóch) spośród filmów, do których wracam regularnie świąteczną porą. Chodzi tu o „Szklaną pułapkę” (i jej pierwszą kontynuację). Mimo że akcja filmu osadzona jest w okresie świątecznym, święta nie są w tym wypadku tak istotne, a akcja filmu równie dobrze mogłaby się rozgrywać o każdej innej porze roku. Podobnie ma się sprawa również i z pierwszą „Zabójczą bronią” i z tego samego powodu nie uwzględniam tych filmów w poniższym zestawieniu (tak czy inaczej do przygód Johna McClane’a powrócę, jak co roku). Zabraknie tu także miejsca dla wielu filmów niezłych, które z przyjemnością można w okresie świąt obejrzeć, aczkolwiek niekoniecznie rok w rok. Tyle słowem wstępu, przejdźmy do sedna…

Poniższa kolejność nie odzwierciedla moich ocen samych filmów (wtedy wyglądałaby nieco inaczej), ale to, jak istotną funkcję pełnią one w świątecznym repertuarze.

5. Powrót Batmana / Batman Returns (1992)

Pierwsza pozycja na liście to drugie podejście Tima Burtona do postaci Mrocznego Rycerza. Po sukcesie filmu z 1989 dostał on od studia większą swobodę przy kontynuacji, co zaowocowało dziełem wręcz wybitnym, choć przez wielu niedocenianym. Specyficzny klimat, z którego znane są produkcje wychodzące spod ręki Burtona, rozkwita tu w pełnej krasie. Gorzej, że wyniki kasowe (jak również głosy rodziców niezadowolonych ze zbyt mrocznego dla ich pociech filmu) sprawiły, że było to także ostatnie spotkanie Burtona z Batmanem w roli reżysera. Świąteczny czas w Gotham zostaje zakłócony pojawieniem się zdeformowanego człowieka-pingwina z kanałów, który z początku skrywa swe niecne intencje, by sięgnąć po władzę, a gdy plan ten zostaje udaremniony, próbuje ukarać mieszkańców miasta za wszelkie krzywdy, jakie spotkały go w życiu. Batman oczywiście spróbuje go powstrzymać, ale sprawy komplikuje pojawienie się tajemniczej Kobiety-Kot. Zimowa sceneria, genialna muzyka Danny’ego Elfmana, jak również świetne kreacje Michaela Keatona, Danny’ego DeVito, Michelle Pfeiffer i Christophera Walkena gwarantują niezapomniane wrażenia. Film świetnie znosi kolejne powtórki, rzekłbym nawet, że z każdą kolejną zyskuje. A kiedy najlepiej się wczujemy w nastrój tej produkcji, jeśli nie w okresie świątecznym? No właśnie.

Film został w Polsce wydany na VHS, DVD oraz Blu-ray. Warto wspomnieć, że to ostatnie wydanie z niewiadomych przyczyn zostało zaopatrzone w kiepskie napisy prosto ze starego wydania DVD zamiast znacznie lepszego tłumaczenia z późniejszej edycji specjalnej 2DVD. Miłośnicy tłumaczeń z charakterem powinni się jednak zainteresować wersją lektorską VHS, gdzie pierwszorzędny tekst autorstwa Tomasza Beksińskiego przeczytał Leszek Sznyter.

4. Gremliny rozrabiają / Gremlins (1984)

Kolejną propozycją jest film Joe Dantego ze scenariuszem Chrisa Columbusa z pogranicza komedii i horroru. Co prawda, czepialscy uznać mogą, że od strony technicznej nieco się zestarzał, ale w żadnym wypadku nie przeszkadza to w czerpaniu przyjemności z kolejnych seansów. Billy Peltzer (Zach Galligan) otrzymuje w prezencie gwiazdkowym mogwaia, tajemnicze stworzenie znalezione przez jego ojca w sklepie z antykami. Jak się okazuje, będzie to początek kłopotów nie tylko dla niego, ale i dla całego miasteczka. Niestosowanie się do zasad postępowania z uroczym stworkiem, pociąga bowiem za sobą inwazję krwiożerczych potomków tegoż. Całość obficie podlana komediowym sosem bawi za każdym razem (osobiście preferuję powstałą sześć lat później kontynuację, aczkolwiek ta nie jest filmem świątecznym), a i święta czuje się tu praktycznie na każdym kroku. Do dziś pamiętam także towarzyszące pierwszemu seansowi emocje, szczególnie w momencie, gdy matka głównego bohatera orientuje się, że w domu czyhają na nią krwiożercze monstra.

Film z polską wersją w postaci napisów wydano u nas swego czasu na DVD. Osobiście preferuję jednak stare tłumaczenie, które na TVP czytał w latach 90. Janusz Szydłowski.

3. To właśnie miłość / Love Actually (2003)

Kolejna, a zarazem najświeższa, bo jedyna XXI-wieczna produkcja na liście, to brytyjska komedia romantyczna w gwiazdorskiej obsadzie (m.in. Liam Neeson, Hugh Grant, Alan Rickman, Emma Thompson, Keira Knightley, Colin Firth). Choć nie zaliczam się do fanów gatunku, już pierwszym seansem wdarł się do mego świątecznego kanonu i zagościł w nim na stałe. Śledzimy tu losy szeregu postaci, których wątki mniej lub bardziej splatają się ze sobą – wszystkie je łączy zawarta w tytule myśl przewodnia. Scenariusz skrojono w sposób na tyle umiejętny, że praktycznie każdy z wątków potrafi zainteresować, mimo że większość z nich zbudowano na typowych dla gatunku schematach. Nie zabraknie śmiechu i wzruszeń, a pośród postaci, z którymi przyjdzie nam obcować, znajdzie się kilka, których nie sposób nie polubić. Dodam, że moim osobistym faworytem pozostaje podstarzały rockman Billy Mack (w tej roli Bill Nighy), który uraczy nas w filmie świąteczną przeróbką znanego hitu.

Sukces filmu próbowali powtórzyć również polscy twórcy, czego efektem jest trylogia „Listy do M.”. Porównanie między oryginałem a polską wersją wypada jednak zdecydowanie na korzyść produkcji brytyjskiej, prezentującej nieosiągalny dla naszych rodaków poziom.

Film wydano w Polsce na DVD dwukrotnie – w pierwszym wydaniu (Universal) soczyste tłumaczenie przeczytał z odpowiednią werwą kultowy lektor czasów VHS, Tomasz Knapik, i tę w szczególności polecam. Wznowienie od Kina Świat otrzymało nowe, złagodzone, a co za tym idzie już nie takie fajne tłumaczenie, które czytał Piotr Borowiec.

2. Kevin sam w domu / Home Alone (1990)

Pora na prawdziwą świąteczną klasykę. Na dźwięk tego tytułu niejeden zapewne skrzywi się z obrzydzeniem – telewizja serwuje go nam na święta od lat, a dla wielu „nie ma świąt bez Kevina”. Cóż, przyznam, że zaliczam się do tej grupy. Na wypadek, gdyby ktoś nie kojarzył fabuły (są tacy?), krótkie przypomnienie: 8-letni Kevin (Macaulay Culkin) zostaje przypadkowo pozostawiony w domu, podczas gdy reszta rodziny udaje się na świąteczny wyjazd do Paryża. Początkowo zachwycony takim obrotem spraw, wkrótce zostaje zmuszony stawić czoła złodziejaszkom, którzy upatrzyli sobie na cel jego dom. Pomysł na film genialny w swej prostocie, aczkolwiek pamiętać należy, że w takich wypadkach wszystko rozbija się o wykonanie. Na szczęście film w reżyserii Chrisa Columbusa w tym zakresie nie zawodzi. Świąteczną atmosferę pomaga budować przepiękna muzyka Johna Williamsa oraz odpowiednie piosenki, postacie opryszków (Joe Pesci, Daniel Stern) urzekają swą nieporadnością, a odtwórca Kevina zalicza tu jedną z najbardziej pamiętnych dziecięcych ról w historii kina (szkoda tylko, że nic lepszego już później nie zrobił). Czy komuś się to podoba, czy nie, Kevin to świąteczna klasyka i, obiektywnie rzecz biorąc, żelazna pozycja w gwiazdkowym kanonie. A gdy po kilku latach ustawicznych powtórek dojdziemy do wniosku, że już się nam przejadł, zawsze możemy dla odmiany obejrzeć sequel „Kevin w Nowym Jorku”, który, co prawda, nie dorównuje poziomem oryginałowi i jest w stosunku do niego nieco zbyt odtwórczy (i trochę za długi), ale wciąż posiada kilka z niezaprzeczalnych zalet pierwszej odsłony.

Obie części Kevina wydano u nas na VHS (gdzie przeczytali je Tomasz Knapik i Lucjan Szołajski), oraz na DVD (czytane przez Jana Wilkansa, zabrakło niestety polskich napisów). Część pierwszą można dostać także na Blu-ray (z tą samą ścieżką lektorską co na DVD oraz z napisami). Miłośnikom dobrych tłumaczeń poleciłbym natomiast wersję emitowaną na TVP w latach 90. z Maciejem Gudowskim w roli lektora, którą po dziś dzień cenię sobie najwyżej.

1. Witaj Święty Mikołaju / National Lampoon’s: Christmas Vacation (1989)

Czas zapoznać się z numerem jeden na naszej krótkiej liście – podobnie jak w przypadku Kevina, tak i tutaj mamy do czynienia z komedią świąteczną pełną gębą. Jej bohaterów widzowie poznali w dwóch wcześniejszych filmach – „Wakacje” i „Europejskie wakacje” (z których polecam ten pierwszy), ale prawdziwym klejnotem w koronie serii o rodzinie Griswoldów pozostaje omawiana tu odsłona świąteczna. Clark Griswold (Chevy Chase) marzy o idealnych świętach dla swoich bliskich. Jako że jest on wiecznym pechowcem, nic nie będzie takie proste, jakby sobie tego życzył. Szczególnie gdy na kark zwali mu się cała rodzinka – teściowie, rodzice, wujek, ciotka oraz bardzo specyficzny kuzyn wraz z żoną i dziećmi. Cała ta sytuacja staje się dla twórców idealnym pretekstem do zaserwowania szeregu gagów, pośród których zdecydowana większość jest nader udana (osobiście darowałbym sobie chyba tylko scenę ze zjazdem, która wyraźnie odstaje poziomem). Warto wspomnieć, że podobnie jak w przypadku „Kevina”, tak i tutaj za scenariusz odpowiada John Hughes, który zapisał się w ten sposób na stałe w historii świątecznego kina. W obsadzie natrafimy także na takie nazwiska jak Beverly d’Angelo, Randy Quaid (niezapomniany kuzyn Eddie) oraz szesnastoletnia Juliette Lewis. Spośród wszystkich omawianych tu filmów, to właśnie ten jest dla mnie „pewniakiem absolutnym”, bez którego nie wyobrażam sobie okresu przedświątecznego. Kiedy zaś w finale rozbrzmiewa po raz wtóry tytułowa piosenka, wiem jedno – najwyższy czas iść po choinkę.

„Witaj święty Mikołaju” można dostać z polskimi napisami na DVD, w tym także w pakiecie z pozostałymi trzema filmami wchodzącymi w skład serii. Jeśli zaś chodzi o najlepsze tłumaczenie, to wskazałbym tu starą wersję TVP z Andrzejem Matulem, który w komediowe klimaty wpasowuje się jak nikt inny, oraz kasetowe wydanie czytane swego czasu przez Jerzego Rosołowskiego.

Co roku staram się sięgać po jakiś film świąteczny, którego jeszcze nie widziałem, bardzo rzadko jednak zdarza się, by na stałe zagościł on w gwiazdkowym repertuarze. Nie udała się ta sztuka „Złemu Mikołajowi” czy „Świątecznej gorączce” z Arnoldem Scharzeneggerem (choć przyznam, że ta pozycja ma swój urok), nie udało się wielu innym – kto wie, może tym razem trafi się godna konkurencja dla wyżej wymienionych tytułów? W końcu sam Kurt Russell został w tym sezonie Świętym Mikołajem. Cóż, czas pokaże. Na razie jednak wszystkich czytelników zachęcam do podawania w komentarzach tytułów filmów z Waszego „Świątecznego kanonu”, kto wie, może przegapiłem coś wartego uwagi? A z okazji nadchodzących świąt – zdrowia, szczęścia i pomyślności życzę. I filmowo udanych świąt, rzecz jasna.

źródło: zdj. Warner Bros. / Universal Pictures / 20th Century Fox