NOSTALGICZNA NIEDZIELA #70: Lęk pierwotny

Nostalgicznej Niedzieli przybliżamy Wam klasyczne, często pomijane produkcje kinowe i telewizyjne z ubiegłych dekad. W tym tygodniu raz jeszcze cofamy się do lat dziewięćdziesiątych, by przypomnieć nieco przykurzony (choć ostatnio dostępny ofercie Netfliksa) "Lęk pierwotny" z 1996 roku — znakomity thriller z Richardem Gere'em i debiutującym na ekranie kina Edwardem Nortonem. Zapraszamy do lektury!

Choć w bieżącym, kinowym pejzażu, podgatunek znany jako courtroom drama pojawia się raczej sporadycznie, wiele spośród dwudziestowiecznych produkcji spod tegoż znaku funkcjonuje, jako niekwestionowany kanon kina. Wobec takich produkcji jako „Dwunastu gniewnych ludzi” i „Zabić drozda” stanowiących odważną krytykę na obyczajowość i funkcjonowanie amerykańskiego systemu sprawiedliwości, dziś proponujemy pozycję nieco lżejszą w przekazie, choć nie mniej emocjonującą i zaskakującą. W „Lęku pierwotnym”, opartym na powieści Williama Diehla o tym samym tytule, podążamy za losami Martina Vaila (Richard Gere) – bezkonkurencyjnego obrońcy beznadziejnych przypadków, adwokata, który wiarę w system i sprawiedliwość zamienił na rzemieślniczy pęd do sławy i medialnego rozgłosu. Vail angażuje się w z góry przegrany proces nastoletniego ministranta Aarona Stamplera (Edward Norton), oskarżonego o makabryczne zabójstwo arcybiskupa. W toku postępowania, prawnik staje się świadkiem okoliczności, które stawiają znak zapytania zarówno nad jego długoletnim cynizmem, jak i pozornie oczywistą winą Stamplera.

primal-fear-1200-1200-675-675-crop-000000.jpg

Pośród ponad dwugodzinnego metrażu, intrygujący fabularny set up „Lęku pierwotnego” odnajduje w większości znakomitą i emocjonującą egzekucję (w większości, ponieważ scenariuszowi zdarza się kilka razy podchwycić pewne, mniej udane wątki na nieco zbyt długo). Reżyser George Hoblit (znany między innymi z „Wojny Harta” z Brucem Willisem i uroczej „Częstotliwości z Davidem Quaidem) oddaje formie interesującą i przytłaczającą atmosferę, potęgowaną ponurymi zdjęciami Michaela Chapmana i wyczuwalną od pierwszej sekwencji, w której łagodny śpiew kościelnego chóru skontrastowano z ponurymi i sugestywnymi ujęciami amerykańskiej nocy. Chicago - scenografia narracji, uchwycona w obiektywnym dystansie totalnego planu, jawi się jako miejsce, w którym wina i jej wątpliwa definicja tracą na znaczeniu, a każda prawda nie jest ostateczna, bo skrywa kolejną posępną tajemnicę. Od samego początku filmu właśnie, jak przystało na dobry dramat sądowy, widz staje się nieświadomym członkiem ławy przysięgłych, wraz z każdym kolejnym dowodem coraz mniej pewnym treści ostatecznego wyroku, wmanipulowany w refleksję na temat sprawiedliwości i jej kwestionowanego rozłożenia.

3632icjawtejv1yej7w81twd4xmro2u.jpg

W wywiadach udzielanych po premierze filmu w 1996 roku, Richard Gere zwrócił uwagę na kolejny, fascynujący motyw przewijający się przez narrację — niemożność ostatecznego poznania drugiego człowieka. Nigdy tak naprawdę nie wiemy co dzieje się w głowie innej osoby, nie wiemy kim jest — mówił wówczas odtwórca roli Vaila. Wobec realizacji tejże myśli stojącej za obrazem, George Hoblit znakomicie zdaje sobie sprawę, że mimo odznaczającej się obecności całej obsady (m, in. Frances McDormand i Terry O'Quinn), „Lęk pierwotny” to w istocie teatr dwóch aktorów i to w ich ręce oddaje pierwsze skrzypce w kreowaniu emocjonalnego oddziaływania. Rola Edwarda Nortona — jąkającego się, dziewiętnastoletniego ministranta z Kentucky, z każdą kolejną sceną odsłaniająca nowe i nieoczekiwane aspekty postaci, z rozdwojeniem jaźni na czele, otworzyła debiutującemu aktorowi drogę do długiej i pełnej sukcesów kariery — co więcej, za „Lęk” Norton otrzymał też Złotego Globa w kategorii najlepszego aktora drugoplanowego. Nie mniej znakomicie, jako osobiście zaangażowany w sprawę adwokat, wypada występujący w kontrplanie Gere. Aktorowi, mimo nieco drażniącej ekspozycji, z którą scenariusz zmaga się w ciągu pierwszych czterdziestu minut filmu, udaje się odegrać rolę z urokiem, charyzmą i organicznie ewoluującą szczerością. W obliczu zawiązania dramaturgii właśnie w kreacjach obu kluczowych postaci, najlepszym elementem „Lęku pierwotnego” jest bez najmniejszych wątpliwości jego zakończenie – szokujące, nietuzinkowe, bezkompromisowo ucięte. To właśnie ono w największym stopniu wyróżnia produkcję na tle nieliczonych przedstawicieli dramatów sądowych i zachęca do kolejnych seansów, tym razem uwzględniających ostateczne rozwiązanie sprawy i doceniających fascynującą zmianę perspektywy, którą z sobą niesie.

W Polsce po „Lęk pierwotny” możecie sięgnąć jedynie w wydaniu DVD, ale edycję na niebieskim krążku znajdziecie między innymi w USA, Niemczech i Włoszech. Niestety w żadnym z wydań nie znajdziecie polskiej wersji językowej nawet w postaci napisów.

Warto jednak zaznaczyć, że polskie napisy znajdziemy w niemieckim wydaniu DVD, które w przeciwieństwie do polskiej edycji na DVD jest cały czas bez problemu dostępne w szerokiej dystrybucji.

71hFNhimMKL._SL1200_.jpg

źródło: zdj. Paramount Pictures