„Obecność 3: Na rozkaz diabła” – recenzja filmu. Test wiary

W najbliższy piątek na ekrany polskich kin trafi wyczekiwany przez fanów kina grozy trzeci rozdział serii „Obecność”. W „Na rozkaz diabła”, inspirowanym rzekomo prawdziwą historią demonicznego opętania, do roli małżeństwa Warrenów powracają Patrick Wilson i Vera Farmiga. Zapraszamy do lektury naszej recenzji filmu.

Mając na koncie osiem pełnometrażowych widowisk, franczyza zbudowana wokół „Obecności” to prawdziwy kolaż nierówności, słabiutkich autoprzeszczepów i – okazjonalnie –jakościowych przejawów popcornowej grozy. Tych ostatnich doczekaliśmy się do tej pory w Obecnowersum tak naprawdę tylko dwóch i oba należą do głównego cyklu. W tym kontekście „Obecności 3: Na rozkaz diabła” można się było wystraszyć jeszcze przed tym, jak film wszedł w fazę produkcji – z uwagi na to, kogo Warner Bros. zdecydowało się postawić za kamerą. Za reżyserię filmu odpowiada bowiem tym razem Michael Chaves, zastępujący dotychczasowego kustosza flagowych filmów Obecnowersum, Jamesa Wana. Chaves to reżyser, którego w teorii wciąż jeszcze zbyt dobrze nie znamy („Na rozkaz diabła” to dopiero jego drugi pełny metraż), ale ci, którzy mieli okazję zobaczyć jego wcześniejszy popis, „Topielisko. Klątwę La Llorony”, mogliby gorzko stwierdzić, że wiedzą już wystarczająco.

Przy okazji tamtego filmu, Chaves idealnie wpisał się w model produkcyjny objęty przez strategów Obecnowersum. „Topielisko” było widowiskiem prostych gimmicków, osadzonych w ramach spłachetka fabuły i niewielkich odniesień do głównego cyklu. Film przyniósł ogromne zyski, jak na nakłady poczynione przez wytwórnię, toteż reżyser najwidoczniej awansował i otrzymał klucze do cyklu-matki. Jak wypadło? Cóż, nie tak źle jak można by się było obawiać po „La Lloronie”, ale „Obecności 3” i tak daleko do standardu wyznaczonego przez Jamesa Wana.

RUAIRI O’CONNOR jako Arne Johnson w filmie „Obecność 3: Na rozkaz diabła”

Nieobecność (pun zamierzony) Wana odbija się przede wszystkim na jakości samych elementów grozy. Reżyserii Chavesa z całą pewnością brakuje podobnego wyczucia w zacieśnianiu atmosfery czy swobody w poruszaniu się po poetyce horroru. Generowanie emocji, które utożsamiamy z kinową grozą, „Na rozkaz diabła” najczęściej opacznie pojmuje jako „nagłaśnianie” poszczególnych elementów realizacji. W konsekwencji akcja jest tu na przykład znacznie głośniejsza, szybsza i „większa” niż w pierwszej i drugiej „Obecności”. Większa energia z pewnością odróżnia trzeci film od poprzedników i z tego względu zasługuje na odrębną uwagę, ale inna konwencja bynajmniej nie przekłada się na wygenerowanie porównywalnej siły wyrazu. Obok paru stylowych trików w kompozycji i oświetleniu, nie ma w filmie zbyt wiele treściwej grozy. Sceny egzorcyzmów i makabreski wywiedzione takoż z kultowych schlocków, jak i klasycznych filmów o diabłach i demonach, wydają się najczęściej puste, cyfrowe i nieefektowne. Tanie ciary łączone z obcowaniem z „Obecnością 3” to najczęściej nie ciary strachu, a cringe’u, bo Chaves większość sekwencji buduje w oparciu o te same formalne motywy, z raptownym jumpscare'em na czele. Nie brakuje też głupkowatych dziur logicznych, nieumotywowanych decyzji i paru śmiertelnie poważnych, scenariuszowych perełek („Został opętany? Ale jak? Przecież był tu zaledwie parę minut”).

Choć film najczęściej zawodzi jako wyrazisty horror, zwłaszcza na tle swoich poprzedników, „Na rozkaz diabła” nadrabia różnorodnością. Trzecia „Obecność” odsuwa się od skutecznej dotychczas formuły „nawiedzonego domu” i opiera na strukturze rodem z telewizyjnej kryminalno-przygodowej pulpy. W konsekwencji film rozbija się na nieco więcej wątków niż zwykle, oferuje szerszą intrygę i szybką, przeważnie angażującą przygodę. Powracają też Warrenowie, niezawodna broń serii, których tym razem zmuszono, by z szatanem zmierzyli się w sądzie. W „Obecności 3” bohaterowie muszą odnaleźć dowody na niewinność mężczyzny, który popełnił zabójstwo pod wpływem demonicznego opętania. Warto dodać w tym kontekście, że film jest rzekomo oparty na faktach, ale przy podobnie kuriozalnych zwrotach akcji sugestie, że taka historia mogłaby wydarzyć się naprawdę, osiągają efekt odwrotny od zamierzonego – nie pogłębiają niepokoju podczas seansu, a jeszcze bardziej go rozwadniają. Frajda z seansu, bo na szczęście frajdy z tego filmu ostatecznie wcale nie brakuje, wiąże się przede wszystkim z bohaterami Patricka Wilsona i Very Farmigi. Wątek miłosny małżeństwa demonologów znanych z dwóch pierwszych rozdziałów, owszem, wydaje się reaktywacją ich części fabuły z poprzedniego filmu, ale składa się całościowo na porządny, dobrze spięty rdzeń narracji, a pod tym względem filmy z Obecnowersum są zwykle mocno wybrakowane.

VERA FARMIGA jako Lorraine Warren i PATRICK WILSON jako Ed Warren w filmie „Obecność 3: Na rozkaz diabła”

Słowem podsumowania, „Na rozkaz diabła” nie jest ani zbyt dobrym horrorem, ani szczególnie udanym czy odkrywczym filmem w ogóle, ale dzięki odrębności i sprawnie prowadzonej narracji wrażenie pozostawi i tak znacznie lepsze od każdego z dotychczasowych spin-offów. Co więcej, film Chavesa udowadnia, jak wiele jesteśmy w stanie takim widowiskom wybaczyć, jeśli w centrum znajdują się wyraziste postacie i przynajmniej jeden dobry, emocjonalny wątek. Przy odpowiednim podejściu, na „Obecności 3: Na rozkaz diabła” można się ostatecznie i dobrze, i lekko pobawić, choć nie ma wątpliwości, że jako kontynuacja najlepszego cyklu z rozległej franczyzy Warnera, film pozostaje daleko za dwoma poprzednimi rozdziałami.

Ocena końcowa: 3+/6

zdj. Warner Bros.