Ogromne rozczarowanie? Recenzja filmu „Mickey17” z Robertem Pattinsonem

W piątek do polskich kin zawitał długo wyczekiwany film „Mickey17”. To najnowsza produkcja wyreżyserowana przez laureata Oscara za „Parasite”. Czy jego nowe działo z Robertem Pattinsonem w roli głównej też okazało się wybitnym arcydziełem? Sprawdźcie naszą recenzję.

Mickey17” – recenzja nowego filmu reżysera „Parasite'a” z Robertem Pattinsonem

Od piątku w polskich kinach możecie oglądać nowy film w reżyserii Bonga Joon-ho, południowokoreańskiego twórcy, który przed kilkoma laty zasłynął za sprawą obsypanego Oscarami filmu „Parasite”. Jego nowe dzieło miało debiutować jeszcze w marcu 2024 roku, a data premiery przesuwana była później jeszcze kilkukrotnie, aby ostatecznie zdecydować o tym, że produkcja zawita do widzów 14 marca 2025 roku. Czy warto było tak długo czekać na nową produkcję z Robertem Pattinsonem? Przekonacie się z naszej wideo recenzji.

Film zbiera na ten moment przyzwoite recenzje oraz opinie od widzów, ale nie ma tutaj mowy o takim arcydziele, jakim okazało się „Parasite” (99% pozytywnych recenzji i 95% pozytywnych głosów od widzów). Tymczasem „Mickey17” w serwisie Rotten Tomatoes pozytywnie oceniło 78% recenzentów, a średnia nota wynosi 7,10 w dziesięciostopniowej skali. Wśród widzów zadowolonych z seansu było natomiast 73% głosujących.

Film reprezentujący gatunek science fiction bazuje na ostatniej powieści Edwarda Ashtona wydanej pod tytułem „Mickey7”. Fabuła książki opowiada o ekspedycji wysłanej w celu skolonizowania lodowego świata znanego jako Niflheim. Ze względu na wyjątkowo trudne warunki planety załoga zaopatrzyła się w jednorazowego pracownika. To Mickey17, który jest delegowany do każdego zadania o podwyższonym ryzyku. Kiedy Mickey umiera, zostaje przywrócony w nowej powłoce wraz ze swoimi wspomnieniami. W trakcie jednej z rutynowych misji zwiadowczych Mickey17 zostaje uznany za zmarłego, a kiedy wraca do swojej kolonii, okazuje się, że został już zastąpiony przez kolejną wersję, zwaną Mickey18. Oznacza to, że jeden z nich będzie musiał zginąć

zdj. Warner Bros.