„Old” – recenzja filmu. Shyamalan się starzeje

Do kin trafił dziś najnowszy film M. Nighta Shyamalana, reżysera „Osady”, „Glass” i „Wizyty”. Jak wypada thriller „Old”, w którym główne role zagrali Gael García Bernal, Thomasin McKenzie i Alex Wolff? Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

W specjalnym wstępie do „Old”, który zobaczycie zaraz przed projekcją samego filmu, M. Night Shyamalan wita widzów zgromadzonych na salach kinowych po globalnym lockdownie. Od filmowca usłyszycie, że od 1999 roku niezmiennie kręci swoje widowiska przede wszystkim z myślą o wielkim ekranie. A jednak trudno nie dojść do wniosku, że Shyamalan to obecnie zupełnie inny reżyser niż ponad dwadzieścia lat temu. Gdy debiutował „Szóstym zmysłem” i „Niezniszczalnym”, część krytyków okrzyknęła go „nowym Spielbergiem”. Teraz każdy jego film to rosyjska ruletka. Na widowiska Shyamalana i tak chodzimy, choć bardziej z dziwnego przyzwyczajenia niż popędzani faktyczną satysfakcją z jego seansów. Nie inaczej jest w przypadku „Old”, skoro ostatnie, co reżyser podarował widzom w ostatnich latach, to rozczarowujące „Glass” i pełen irytującej niekonsekwencji serial „Servant” na Apple TV+. Najnowszy thriller psychologiczny Shyamalana to jego największy filmowy oksymoron: film o przyspieszonym starzeniu, który dłuży się nie do zniesienia.

Film, zaadaptowany z komiksu Pierre'a Oscara Levy'ego i Frederika Peetersa, opiera się na gimmicku rodem ze „Strefy mroku”. Grupa turystów trafia do ustronnej zatoczki na Dominikanie i wkrótce odkrywa, że z każdą minutą spędzoną na tajemniczym, lśniącym od słońca wybrzeżu ich ciała starzeją się o parę lat. Jedyna na pierwszy rzut oka droga ucieczki – wąska nitka rozszczepiająca skaliste wybrzeże – prowadzi z powrotem na plażę.

Obsada filmu Old

Mimo ciekawego pomysłu i paru bardziej interesujących rozwiązań nawiązujących do konwencji body horroru, konsekwencje nagłego upływu czasu nigdy nie wydostają się poza mocno znieczuloną realizację, nasyconą klasycznymi i powoli nudzącymi się idiosynkrazjami Shyamalana: ślimaczym tempem, manieryczną reżyserią i dziwacznymi ustawieniami kamery. Paru ciekawszych zabiegów, w tym dynamicznych sekwencji sfilmowanych „z ręki”, tak by imitowały amatorskie nagrania z wakacji, reżyser najczęściej boleśnie nadużywa, a tam, gdzie ma generować suspens – budzi najczęściej irytację. Jak na artystę tak przesadnie kaligrafującego każde ujęcie, Shyamalan pozostaje zresztą filmowcem bardzo werbalnym. Podobnie jak w wielu poprzednich filmach, wizualne triki reżysera służą w „Old” wyłącznie pustej stylizacji – narracja rozwija się zaś mocno niezależnie i niemal wyłącznie w dialogach. One same są z kolei wysoce melodramatyczne, nasycone patosem i cringe'owe. Nie tylko dla widowni, ale i najwyraźniej samych aktorów, którzy w drugiej połowie filmu podają swoje kwestie z suchym deadpanem. Nie pomaga, że bohaterowie naiwnie długo rozgryzają zasady rządzące scenografią filmu – tak by trzy razy upewnić się, że widownia nadąża.

Słabiutko wypada też rozwiązanie zagadki, które najciekawszy element fabuły pozostawia na drugim planie, a na inny nanosi zupełnie niepotrzebny kontekst. Shyamalan nigdy nie stronił od filmowego moralizatorstwa i „Old” nie jest bynajmniej w tym kontekście wyjątkiem. Jego filmy rozwijają się w niewprawnych ekspozycjach, będąc przy tym po brzegi wypchane ostentacyjnymi podtekstami. Tam, gdzie w „Znakach” inwazja przybyszów z kosmosu posłużyła jako metafora utwierdzenia w wierze, a biotoksyna ze „Zdarzenia” to przestroga przed nadużywaniem ekosystemu, „Old” to nazbyt poważna lekcja życia „tu i teraz” – nie zaś we wspomnieniach i planach na przyszłość. Przesłanie carpe diem wypada tu mocno łopatologicznie, z zacięciem do tłumaczenia się z nadrzędnych motywów nieautentycznie i na bieżąco.

To powiedziawszy, „Old” nie jest w żadnej mierze najgorszym dreszczowcem, który nawiedził kina tego lata (to wyróżnienie niech powędruje do katastrofalnego „Sanktuarium”). Film rozczarowuje, ale jako całość da się go jednak od początku do końca obejrzeć, choć to i tak jedno ze słabszych przedsięwzięć Shyamalana. Wydaje się, że im dalej reżyser znajdzie się obecnie od bardziej dramatycznych i cięższych narracji, tym lepiej. Wystarczy wspomnieć, jak płynnie sprawdził się jego unikalny bądź co bądź styl opowiadania w ćwierćpoważnej komedii grozy „Wizyta”.

Ocena końcowa filmu „Old”: 2+/6

zdj. Universal Pictures