„Paryż, 13. dzielnica” – recenzja filmu. Gra namiętności

W ostatni weekend czerwca odbyła się polska premiera najnowszego dramatu Jacquesa Audiarda, czyli „Paryż, 13. dzielnica”. Paryski artysta, reżyser takich obrazów, jak „Z krwi i kości”, czy „Bracia Sisters”, przedstawia skomplikowane koneksje w grupie mieszkańców stolicy Francji. Czy nasycona erotyzmem produkcja celnie oddaje stany emocjonalne i zakłopotanie, doskwierające współczesnym młodym dorosłym? Serdecznie zapraszam do zapoznania się z poniższą recenzją.

Uchwycenie magii i przekazu dzieła filmowego nie zawsze jest możliwe bezpośrednio po seansie. Ilekroć zdarzały Wam się problemy z wyartykułowaniem jednoznacznej, klarownej opinii po opuszczeniu sali kinowej? Czasem pozostaje mętlik w głowie, burza nieopisanych emocji, a niekiedy – poczucie doświadczenia, które będzie rozwijać się w nas wraz z upływem czasu. Możliwe, że takim filmem jest właśnie najnowsze dzieło Jacquesa Audiarda – „Paryż, 13. dzielnica”. Określenia typu „historia” bądź „opowieść” nie znajdą swojego uzasadnienia przy opisie treści tego obrazu oraz wrażeń po projekcji. Francuska produkcja jest bardziej wycinkiem z życia trzech bohaterów, których losy splatają się na tytułowym osiedlu mieszkaniowym, nazywanym również Les Olympiades. Brak tu ciągłej osi fabularnej lub motywu narracyjnego, stanowiącego element spajający wydarzenia – przypomina to luźno powiązany cykl epizodów, dzięki którym coraz lepiej poznajemy postaci, ich rozterki oraz trudy codzienności. Narastające konflikty, związane z zagubieniem we współczesności tworzą nietradycyjną przypowieść o emocjonalnym dojrzewaniu i poszukiwaniu własnej tożsamości… Ot, życie.

Obraz Audiarda jest inspirowany powieścią graficzną „Śmiech i śmierć” autorstwa Adriana Tomine’a, która została uznana przez New York Magazine za jedną z dziesięciu najlepszych pozycji wydanych w 2015 roku. Scenariusz napisany przez reżysera wspólnie z Léą Mysius i Céline Sciammą zaczerpnął z komiksowego pierwowzoru nowelową formę oraz egzystencjalny ton dzieła. Każdy z portretowanych znajduje się na innym etapie życiowym, ale łączy ich wiele – nieokreślone priorytety, zmaganie się ze znalezieniem właściwej dla siebie ścieżki, bądź łaknienie bliskości… a także lęk przed nią. Wpływ seksualności na codzienne funkcjonowanie zdaje się leitmotivem podróży bohaterów – intymne zbliżenia, sfotografowane zarówno z elegancją i wyczuciem, jak i erotyczną intensywnością, są punktem wyjścia do refleksji na temat potrzeb ciała, ingerującymi w potrzeby ducha. Równocześnie, zawiłe relacje tych postaci są kluczem do zrozumienia oraz zaakceptowania doświadczanych uczuć, składając się na utkany z problematycznych więzi portret dążenia do stabilności, prezentowany bez zbędnego moralizatorstwa.

Paris_02.jpg

Zróżnicowany stosunek do sfery łóżkowej głównych bohaterów jest doskonałym nośnikiem do przedstawienia ich życiowych postaw – znajdziemy tam wykalkulowaną chęć przygody, poczucie spełnienia lub traumy i blizny przeszłości. Gdy młody nauczyciel, Camille (Makita Samba), zjawia się w mieszkaniu Émilie (Lucie Zhang) w celu wynajęcia pokoju, wystarcza odrobina alkoholu i kilka intymnych rozmów, by przyszli współlokatorzy oddali się cielesnym uniesieniom. Fundament swobodnej relacji przyjaciół z „bonusem”, zostaje jednak zachwiany w chwili pojawienia się głębszych uczuć po jednej ze stron układu. W międzyczasie poznajemy Norę (znana głównie dzięki roli w filmie „Portret kobiety w ogniu”, Noémie Merlant), byłą agentkę nieruchomości, która przyjeżdża do Paryża, w celu odcięcia się od dotychczasowego życia i wznowienia edukacji. Incydent podczas studenckiej imprezy powoduje, że musi ona zreorganizować swoje plany. Wspomniane okoliczności uwypuklają emocjonalne zagubienie postaci, skutkujące niepokojem przy tworzeniu długotrwałego, stabilnego związku, będącego podświadomym celem każdego z nich. Dezorientacja ta została umiejętnie przekuta na język kina – francuski reżyser opowiada o losach Nory, Émilie i Camille’a z pewnego rodzaju nerwowością; rozedrganiem przekazu, doskonale oddającym wewnętrzne nastroje protagonistów. Jacques Audiard odniósł się również do współczesnych metod ucieczki od „seksualnej posuchy” – w formie randkowych aplikacji lub iluzorycznego kontaktu przez czat. Wiąże się to również z intrygującymi, a także satysfakcjonującymi rozwiązaniami dotyczącymi wątku postaci granej przez Merlant.

W czarno-białych kadrach Paula Guilhaume’a zaklęta została niebywała elegancja, a architektoniczne zdjęcia tytułowej dzielnicy Paryża, sfotografowano z niemal corbijnowskim sznytem. Reżyserska, scenariuszowa oraz operatorska precyzja i czułość znajdują swoje odzwierciedlenie również w pulsującej warstwie muzycznej. Nieoczywista ścieżka dźwiękowa kompozytora oraz producenta, Erwana Castexa (znanego pod pseudonimem Rone), miesza ze sobą delikatne, płynące partie klawiszy bądź sampli z wyrazistym beatem. Działa to niczym echo treści najnowszego filmu reżysera „Proroka” – połączenie współczesnych tematów, wątpliwości i niepokojów młodych ludzi w XXI w., wydane w schludnej, acz różnorodnej aranżacji. Atmosfera napięcia towarzyszy błądzącym po omacku bohaterom, którzy poznają się, rozmawiają, kochają się i popełniają błędy na swojej drodze do odnalezienia własnej seksualności i uzyskania samoświadomości.

Ocena filmu „Paryż, 13. dzielnica”: 4/6

zdj. Gutek Film