„Powodzenia, Leo Grande” – recenzja filmu. Lepiej późno niż wcale

Laureatka dwóch nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, Emma Thompson, zagrała główną rolą w komediodramacie „Powodzenia, Leo Grande”. Obrazuje on interesującą, pełną wnikliwych spostrzeżeń relację między młodym mężczyzną a emerytowaną nauczycielką. Ten skromny, ekranowy teatr to czuła, angażująca i wielowątkowa przypowieść. Jego polska premiera odbyła się w ostatni piątek, czyli 15.07.2022 roku, a portal Filmożercy.com – zaprasza do zapoznania się z poniższą recenzją.

Cztery ściany pokoju hotelowego. Dwóch szalenie utalentowanych aktorów. Błyskotliwy, skrzący się czułością i dowcipem dialog. Czasem tyle wystarcza, by stworzyć mądrą, trzymającą w skupieniu uwagę widza, opowieść o wychodzeniu poza strefę komfortu i otwieranie się na nowe smaki życia. Wyrażenie „opowieść” zostało użyte powyżej w szerszym kontekście – najnowszy projekt australijskiej reżyserki, Sophie Hyde, mógłby równie dobrze sprawdzić się w postaci książki lub sztuki teatralnej. Język filmowego wyrazu nie wzbogaca prezentowanej historii, ale skromna forma okazała się wystarczająco pojemna, by dać przestrzeń dla wielkich talentów, portretujących niecodzienną, acz wiarygodną relację. W filmie „Powodzenia, Leo Grande” sprawne pióro i celne obserwacje Katy Brand gwarantują lekką rozrywkę, której sercem jest nie tylko refleksja o samoakceptacji.

Gdy poznajemy Nancy Stokes (Emma Thompson) zastajemy ją samą w pomieszczeniu, wyglądającym na hotelowy apartament. Jest wyraźnie zniecierpliwiona, a oczekiwanie na gościa wpływa na jej podenerwowanie. Wtem, kilka chwil później, w progu wynajętego pokoju staje uśmiechnięty, młody mężczyzna – pan do towarzystwa o pseudonimie Leo Grande (Daryl McCormack). Kobieta, po śmierci konserwatywnego męża, zatrudnia go do zrealizowania swoich łóżkowych fantazji, których przez całe życie nie miała okazji skosztować. Próba odzyskania straconego czasu lub odkupienia niewykorzystanych, młodzieńczych okazji z początku wybrzmiewa niczym motyw przewodni filmu, ale wraz z rozwojem znajomości głównych bohaterów poszerza się pula analizowanych tematów. Leo nie jest jedynie wynajętym sex workerem – to wierny słuchacz, wyrozumiały kompan, a także cierpliwy przyjaciel. Swoją otwartością łamie wewnętrzne, konserwowane przez lata bariery w Nancy, a przeprowadzana seksterapia nie przynosi jedynie cielesnej przyjemności, ale również – mentalne wyzwolenie.

Good_Luck_02.jpg

Emma Thompson daje koncert fenomenalnego aktorstwa – to rola skromna, odważna i brawurowa zarazem. Wszystkie wątpliwości targające jej bohaterką w obliczu nowej dla niej sytuacji oraz iskrzące starcie tradycyjnych przekonań z realnymi potrzebami są doskonale widoczne w nerwowych wypowiedziach, nieokrzesanych manieryzmach i wołającym o pomoc spojrzeniu. Wewnętrzna debata jest zbudowana z uśpionych frustracji, ale lekkość ich eksploracji umożliwia scenariusz, debiutującej przy pełnometrażowej produkcji aktorki, Katy Brand. Dzięki skrzętnie napisanym dialogom, zarówno Thompson, jak i dzielnie jej partnerujący McCormack, płynnie manewrują między nienachalnym humorem, a bardziej intymnymi, emocjonalnymi zagadnieniami. Główna bohaterka rozprawia się ze swoimi dotychczasowymi przyzwyczajeniami, mówi na głos o gnębiących ją niepokojach, wyzwala się z oków codzienności… Rozmawia o swoich dzieciach, relacji ze zmarłym mężem, uczuciach wymagających uzewnętrznienia, tak jakby zrzucała ze swojego serca olbrzymi ciężar. Te wyznania i szczerość prowadzą – przez tarcie na szorstkim gruncie – do obopólnego oswobodzenia.

Obraz Sophie Hyde nie ma dużo wspólnego z kinem jako językiem stricte wizualnym, ale traktuje je jako mainstreamowy nośnik dla ważnej wypowiedzi. Nancy, wychodząc poza schemat swoich przyzwyczajeń, uświadamia sobie hipokryzję głoszonych niegdyś poglądów – wszak była ona nauczycielką etyki! Krytyka „odmiennych”, aczkolwiek naturalnych, ludzkich fantazji zdaje się nie na miejscu wobec mnogości zapotrzebowań na bliskość w różnych jej wymiarach, stanowiąc źródło poczucia osamotnienia. Postać grana przez Emmę Thompson uczy się akceptować siebie i swoje ciało, znajdując w słowach doświadczonego przez życie Leo realny komfort. Idea piękna, zaklęta w zmieniającym się przez wiek ciele, jest szlachetnym i szczerym przekazem o wadze umykającej na co dzień nadrzędnej wartości.

Scenariusz do „Powodzenia, Leo Grande” autorstwa Katy Brand to historia w czterech aktach, wyznaczonych przez cztery spotkania głównych bohaterów – poznanie, rozwinięcie, konflikt i katharsis. Eskalacja tej znajomości oraz łuk przemiany postaci daje widzowi satysfakcję i potrzebę zrewidowania znaczenia estetyki cielesności – to inteligentnie poprowadzona opowieść, która realizuje swe cele za pomocą oszczędnych środków. Nawet jeśli poniektóre wypowiedzi bohaterów wypadają dość ckliwie, miotając się w lawinie werbalizowanych uczuć, to nie ujmuje to znaczeniu tej wyjątkowej relacji. Nancy może odkrywa pewne uciechy życia dopiero na emeryturze, uświadamia sobie swoje niesprawiedliwe osądy poniewczasie i rozumie wartość swojej kobiecości późno, ale zgodnie z przysłowiem – lepiej późno niż wcale.

Ocena filmu „Powodzenia, Leo Grande”: 4/6

zdj. Searchlight / Forum Film Poland