Ron Perlman wciąż liczy na kolejnego „Hellboya”, według scenariusza Guillerma del Toro

Choć ostatni reboot „Hellboya” okazał się zarówno krytycznym, jak i komercyjnym gwoździem do trumny dalszych kinowych przygód Anung Un Ramy, gwiazdor oryginalnych adaptacji komiksu, Ron Perlman, wciąż wierzy w możliwość nakręcenia kontynuacji. W nowej rozmowie aktor przyznał, że liczy na wskrzeszenie niezrealizowanego scenariusza od Guillerma del Toro.

Mimo niepowodzenia ostatniej ekranizacji, która powstawała przy udziale twórcy oryginalnego komiksu, Mike'a Mignoli, Perlman widzi możliwość powrotu do pierwszego kinowego Hellboya. Podczas rozmowy poświęconej „Zaułkowi koszmarów”, aktor dodaje, że finałowy rozdział trylogii Guillerma del Toro powinien powstań, nawet jeśli nie będzie mu dane wystąpić w głównej roli. 

Pogodziłem się już z faktem, że ten rozdział został zamknięty. Ale mogę sobie też wyobrazić, że w 1947 roku nikt, kto pracował nad tamtym „Zaułkiem koszmarów” nie spodziewał się, że w 2021 roku zrobimy nową wersję. Więc nigdy, nie mów nigdy, co nie? Ktoś na jakimś etapie może się za to zabrać i dokończyć trylogię. Taką mam nadzieję. I mam nadzieję, że użyją do tego scenariusza, który napisał Guillermo. Niezależnie od tego, czy to on zajmie się reżyserią. To czy ja zagram Hellboya też nie ma znaczenia. Ale krąg powinien zostać dopełniony.

Przypomnijmy, że rozwijając swoją wersję uniwersum „Hellboya”, del Toro i Perlman planowali rozległą historię, która miała poważnie wniknąć w kontinuum komiksów Mignoli. Druga część cyklu, „Złota Armia” pozostawiła za sobą nie tylko fundamenty pod wielki finał, a również znaczący cliffhanger, który prawie czternaście lat po premierze tamtego filmu pozostaje bez odpowiedzi. W tej samej rozmowie, aktor wyjawił też, czego widzowie mogli spodziewać się po niezrealizowanym sequelu.

Zakończenie miało rozwiązać wątek mitycznej istoty, którą wprowadziliśmy w pierwszych dwóch filmach. Rezultat miał być dramatyczny, hiperbrutalny, biblijny w naturze i z elementami greckiej mitologii. To wielka szkoda, że widownia, która trzymała z nami przy okazji pierwszych dwóch filmów, została pozbawiona możliwości zobaczenia tego finału, bo byłby naprawdę wielki i piękny.

źródło: Cinema Blend / zdj. Lionsgate