
Gerry Duggan postawiony został przed niemożliwym zadaniem wpisania Conana Barbarzyńcy do współczesnego uniwersum Marvela. W łącznie 28 zeszytach raz udawało mu się to lepiej, a kiedy indziej nieco gorzej. Seria zamyka się w 3 tomie i udowadnia, jak bardzo tworzona była na siłę.
Conan Barbarzyńca w uniwersum Marvela? Nie brzmi to jak dobre połączenie, bez względu na to, kto posiada prawa do tworzenia historii o kultowym Cymeryjczyku. Jeśli czytaliście komiksy o Conanie wydawane przez Egmont (ale jeszcze przed przejęciem praw przez Marvela), doskonale wiecie, co mam na myśli.
Conan od zawsze był postacią kierowaną dla dorosłego czytelnika, nieustraszonym samcem alfa, którego każdy się obawiał. Gerry Duggan pokazał w solowej serii o „Deadpoolu”, że potrafi radzić sobie z bohaterami, którzy niekoniecznie pasują do stereotypów marvelowego uniwersum. Problem w tym, że to, co działało u Wade’a Willsona, niekoniecznie dobrze funkcjonuje w przypadku Conana.
Finałowy tom rozpoczynają dwa zeszyty wydane jeszcze w ramach czwartego wolumenu „King in black”, w którym Duggan wykorzystuje obecność Spider-Mana, a także symbiota. To charakterystyczny przykład braku hamulców przy tworzeniu przygód Conana. Bohater krąży po uniwersum, a jego uwagę podtrzymują dobrze znane twarze z uniwersum Marvela. Niedługo później Conan mierzy się z Ghost Riderem, a najbliżej jego problemów szybko znajdzie się Doctor Strange. Scenarzysta korzysta z dobrodziejstw wielkiego świata, w którym obraca się tytułowy superbohater, mając świadomość, że pewne elementy tej układanki do siebie nie pasują i nigdy pasować nie będą.
Wielki finał „Savage Avengers” to z kolei potężny i widowiskowy story-arc pt. „Zbezczeszczenie wszechrzeczy przez czarownika-ludojada Kulana Gatha”. Pełen akcji, dynamicznych scen, sztywnych dialogów i Conana współpracującego ze Strangem. A jest z kim się pojedynkować, bo Duggan korzysta nawet z postaci samego Kanga, czy Doctora Dooma. Nie ma jednak w tej historii niczego wyjątkowego, autorskiego, oryginalnego. Duggan domyka „Savage Avengers” po swojemu, niejako potwierdzając, że Conan nie potrzebuje najpotężniejszej grupy bohaterów, by radzić sobie z przeciwnościami.
O ile scenariusz „Savage Avengers” mnie kompletnie nie ruszył, tak bardzo pozytywnie odebrałem warstwę wizualną komiksu, za którą odpowiedzialny jest Patch Zircher. Finałowy tom jest na tyle widowiskowy, że artysta miał pełne pole do popisu, również w nieco spokojniejszych scenach. Klasyczna mainstreamowa kreska superhero działa tutaj dobrze, choć nie znajdziecie tutaj hektolitrów krwi i nagości znanej ze starszych, solowych przygód Conana.
Podsumowanie
O ile jestem w stanie zrozumieć wydanie solowej serii Conana Barbarzyńcy pod skrzydłami Marvela (w końcu po coś kupili prawa), tak wpychanie na siłę Cymeryjczyka pod skrzydła Avengers niespecjalnie ma sens. Nawet z Gerrym Dugganem za sterami, który starał się zrobić wszystko, by ten komiks miał jakiekolwiek uzasadnienie. Jeśli chcecie czytać przygody Conana, dużo bardziej polecam te z wydawnictwa Dark Horse Comics.
Oceny końcowe komiksu „Savage Avengers”. Tom 3
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Gerry Duggan |
Rysunki |
Patch Zircher |
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
204 |
Tłumaczenie |
Bartosz Czartoryski |
Data premiery |
19 czerwca 2024 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / Marvel