„Skarb narodów: Na skraju historii” – recenzja premierowych odcinków serialu. W oczekiwaniu na „Skarb narodów 3”

W najbliższą środę w ofercie Disney+ zadebiutuje „Skarb narodów: Na skraju historii”, czyli długo zapowiadane serialowe podejście do cyklu przygodowych widowisk o poszukiwaczach skarbów. Jak wypada spin-off filmów, w których główne role grali Nicolas Cage i Diane Kruger? Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Biorąc pod uwagę, jak dużą popularnością cieszyły się filmowe „Skarby narodów” (oba widowiska zarobiły dla Disneya łącznie ponad osiemset milionów dolarów), możemy się tylko dziwić, że kontynuacja, nawet serialowa, nadchodzi dopiero teraz, aż piętnaście lat po premierze drugiego filmu. Debiutujący w latach 2004 i 2007 remiks „Tomb Raider”, „Indiany Jonesa” i „Kodu da Vinci” w kluczu dozwalającym na typowo disnejowski seans familijny porwał widzów szybkimi fabułami z mnóstwem atrakcyjnych, parahistorycznych łamigłówek i konwencją łączącą kino przygodowe, heist movie i elementy komedii. Niebagatelną rolę odgrywali też wówczas główni bohaterowie, zagrani przez Nicolasa Cage'a, Diane Kruger i Justina Barthę. To samo podejście, choć już bez wspomnianego tria, spróbowano teraz przenieść na grunt serialu – produkcji niby nastawionej na wykorzystywanie znanych chwytów franczyzy (w tym zwłaszcza tych odnoszących się do tempa, lekkości opowiadania i wybranych elementów fabuły), ale przede wszystkim sprawdzającej, jak ten sam wzór realizuje się z nowymi postaciami i wpływami odmiennej kultury. 

Akcja pierwszych dwóch odcinków „Skarbu narodów: Na skraju historii” rozgrywa się w Luizjanie. Główna bohaterka, dwudziestoparoletnia imigranta Jess Morales z drygiem do historii i rozwiązywania zagadek (bohaterka marzy o posadzie agentki FBI, ale na drodze stoi jej brak amerykańskiego obywatelstwa), wpada na ślad zaginionego skarbu Montezumy II, szesnastowiecznego władcy Azteków. Co ciekawe, katalizatorem wydarzeń fabuły jest jeden z bohaterów oryginalnych filmów – jego osobliwe krótki (choć bardzo istotny) udział w premierowych odcinkach to jedno z niewielu (na chwilę obecną) bezpośrednich odniesień do filmów z Cage'em.

Główne zapożyczenia w „Na skraju historii” odnoszą się do cech narracji. Akcja jest dość angażująca (może z wyjątkiem chaotycznego prologu), a rys głównej bohaterki wystarczająco charakterystyczny, by przyłączyć się do niej na pierwsze dwa odcinkiSerial zalicza wprawdzie pewne zastoje, ilekroć próbuje rozbudować postacie drugiego planu, ale przez większość czasu toczy się wartko i w formie zachęcającej widzów do maksymalnego zaangażowania w konstruowane zagadki. (Tajemnicze symbole, napisy i wskazówki ukryte w starych tekstach i wewnątrz artefaktów są wręcz dla widzów podświetlane, by ułatwić podążanie za opowieścią). Trzeba jednak przyznać, że na etapie premierowych odcinków można odczuć pod tym kątem pewien niedosyt – niby to tylko wprowadzenie, ale „archeologiczne” ścieżki serialu wydają się jeszcze bardzo nieśmiałe i ograniczone. Sporo uwagi poświęcono natomiast pierwszym konfrontacjom bohaterów z główną antagonistką – nieco kiczowatą (w całkiem udanym, bondowskim sensie) Billie, złą miliarderką zagraną przez Catherine Zetę-Jones. 

JUSTIN BARTHA I LISETTE OLIVERA W SERIALU SKARB NARODOW NA SKRAJU HISTORII-min.jpg

Ciekawie wypada też wzbogacenie opowieści o odkrywcach skarbów o bieżący kontekst społeczny. Tam, gdzie filmowe „Skarby” przyglądały się symbolom amerykańskości z niemal religijnym namaszczeniem, tam „Na skraju historii” otwarcie krytykuje działanie części amerykańskich instytucji – padają wzmianki o systemie imigracyjnym, metodach działania FBI (wątek może doczekać się ciekawego rozwinięcia – jedną z bohaterek jest bowiem początkująca agentka federalna). Z kolei realizując znany z poprzednich filmów schemat wnikania w sekrety swoich przodków, Jess Morales (grana przez Lisette Oliverę) otrzymuje okazję, by lepiej poznać własne kulturowe dziedzictwo. Trudno powiedzieć, ile uwagi koniec końców otrzyma od twórców ten motyw, ale jego zalążek z pewnością intryguje i zachęca do dalszego przyglądania się serialowi. Już nie tylko od strony szybkiego i miejmy nadzieję – bardziej zagęszczonego w dalszych odcinkach, treasure huntingu

Na skraju historii” otrzymało więc całkiem udany start, choć trudno ocenić, czym zaowocuje w kolejnych ośmiu odcinkach tego sezonu. Bohaterowie nie są tu równie urokliwi, co główne trio z filmowych odsłon „Skarbu narodów”, a sitcomowy humor, który serwują widowni często nie „siada”, tak jak by sobie tego życzyli twórcy, ale dzięki atrakcyjnie prowadzonemu głównemu wątkowi podróż proponowana przez Disneya może przyciągnąć do telewizora. Nie sposób jeszcze ani polecić, ani postawić krzyżyka – wszak poszukiwania, choć momentami całkiem ekscytujące, są na tym etapie jeszcze w przysłowiowym lesie, a naprawdę rozczarowująco robi się wyłącznie wtedy, gdy produkcja parę razy upodabnia się do bardziej stereotypowych dramatów young adult. W najlepszym wypadku na końcu drogi czeka skarb. W najgorszym – miłośnicy cyklu otrzymają eksperymentalny legacy sequel w oczekiwaniu na sugerowany od paru lat „Skarb narodów 3”.

Ocena serialu „Skarb narodów: Na skraju historii” (odcinki 1-2): 3+/6

Serial „Skarb narodów: Na skraju historii” zadebiutuje na platformie Disney+ już 14 grudnia. Premierowo pokazane zostaną dwa odcinki. Kolejne będą debiutowały w tygodniowym odstępie.

zdj. Disney