Star Wars Legendy: Opowieści Jedi: Dawni rycerze - recenzja komiksu

Opowieści Jedi: Dawni rycerze to kolejny tom cyklu Star Wars Legendy. Album zbiera historie powstałe na początku lat 90-tych i opowiadające o Jedi żyjących kilka tysięcy lat przed wydarzeniami z filmowej sagi.

Dziś, znając sporo podobnych historii, opowieść o odległej przeszłości ze świata Gwiezdnych Wojen nie jest niczym wyjątkowym. Warto jednak mieć na uwadze, że komiksy zebrane w Dawnych rycerzach były pierwszymi, które podjęły ten temat. Wcześniej zarówno Marvel jak i Dark House skupiali się na wydawaniu komiksów, w których w rolach głównych występowały postaci znane z filmów. W 1993 roku wydawnictwo Dark House postanowiło zatrudnić Toma Veitcha (znanego wówczas z Mrocznego Imperium) oraz kilku młodych rysowników, aby stworzyli historię, która znacząco wykroczy poza to, co znano do tej pory. Nie tylko zeszyty zamieszczone w tym tomie składały się na serię Opowieści Jedi. W późniejszym czasie stworzono komiksy, które opowiadały o ciut późniejszych i wcześniejszych wydarzeniach. Dwa z nich (Złoty wiek Sith i Upadek Imperium Sith) ukazały się wcześniej w Polsce.

Na pierwszą połowę albumu składa się opowieść o Ulicu Qel-Dromie, który wraz z dwoma innymi uczniami mistrza Arca Jetha, został wysłany na Onderon, gdzie miejscową ludność atakują jeźdzcy bestii. Krótko po przybyciu z misją pokojową na planetę, księżniczka Galia zostaje porwana przez jedźców. Po usilnych błaganiach królowej Jedi udają się do dżungli, gdzie mieszkają jeźdzcy. Szybko okazuje się, że sytuacja na planecie jest inna niż można było się spodziewać, a wśród mieszkańców żyją wyznawcy ciemnej strony Mocy.

Po pierwszych kilkunastu stronach byłem zawiedziony, ponieważ mimo dobrego początku, na który składa się opowieść o historii Onderonu, kolejne strony były po prostu nudne. Dość sztampowe postaci, niezbyt ciekawi główni bohaterowie i jasny podział na dobro i zło. Wszystko zmienia się jednak w drugiej połowie komiksu, w której autor scenariusza co chwilę zaskakuje nas kolejnym niezwykłym rozwiązaniem czy to zwrotem akcji. Wszystko ostatecznie zmierza do końcowej bitwy, która jest dość ekscytująca i ciekawa.

Cristian Gosset, autor rysunków, nie popisał się swoimi umiejętnościami. Niektóre rysunki są naprawdę dobre, tak jak pierwszy kadr ze zbliżeniem na Galię, natomiast część rysunków jest tak chaotyczna, że potrzeba dłuższej chwili, by zrozumieć co na nich się znajduje.

Druga opowieść rozpoczyna się od przylotu rycerza Jedi Andura Surindera wraz z żoną Nomi i córką Vimą do portu kosmicznego. Krótko po przybyciu Andur przewożący kryształy adegańskie mistrzowi Thonowi zostaje zaatakowany i zamordowany przez łowców nagród. Po śmierci duch rycerza Jedi ukazuje się jego żonie i nakazuje wziąć miecz, by mogła obronić się przed napastnikami. Krótko po tym Nomi przybywa na Ambri, gdzie spotyka innego Jedi, któremu opowiada swoją historię. W późniejszej części komiksu spotyka Thona, który naucza ją sztuki Jedi, na planetę przybywa pirat Finhead, który na żądanie Hutta ma za zadanie zabić Thona.

Dawno nie czytałem komiksu, który zaczął się z tak wysokiego C. Zabicie postaci, która zapowiadała się na głównego bohatera komiksu, na jednej z pierwszej stron jest dosyć nietypowym zabiegiem. Dzięki temu komiks bardzo szybko wprowadza czytelnika do głównej akcji, czyli opowieści o jego żonie i o tym jak staje się Jedi. Choć z pozoru wydaje się to być dość sztampowa historia, to dzięki temu, że Nomi jest w pełni dorosłą osobą,  a Thon dość wyjątkowym mistrzem, historia ani na chwilę nie nudzi. Odrobinę nie podobała mi się jej awersja do miecza, która według mnie była trochę naciągana i sztuczna, a jej jedynym celem było przedłużenie komiksu. W historii pojawia się kilka ciekawych scen jak na przykład pojawienie się Holokronu. Końcowa bitwa z siłami pirata może nie jest pozbawiona wad, ale według mnie nie była zła i w dobrym stylu zwieńczyła komiks.

Rysunki do pierwszych kilkunastu stron wykonała Janine Johnson i były to jedne z najbrzydszych rysunków, jakie widziałem w ostatnim czasie. Na szczęście większość historii rysował już David Roach, który świetnie sportretował postaci, a w połączeniu z niezwykle szczegółowymi tłami i świetnym graniem światłocieniem, mimo prostego kolorowania, komiks wygląda naprawdę znakomicie i czuć w jego rysunkach trójwymiarowość.

Wydanie Egmontu nie jest pozbawione wad. Kilka stron z pierwszej opowieści jest naprawdę słabej jakości, tyczy się to głównie początku komiksu (np. strona w której Arca Jeth informuje o misji). Także w żaden sposób nie zaznaczono końca pierwszej, a początku drugiej opowieści, przez co przez kilka stron zastanawiałem się, czy historia Surindera nie jest wątkiem, który za chwilę powiąże się z pierwszą historyjką. Szkoda również, że świetnie namalowane okładki oryginalnych zeszytów zamieszczono tylko w formie miniaturek.

Opowieści Jedi: Dawni rycerze to kolejny niezły komiks opublikowany w cyklu Star Wars Legendy, zarówno opowieść o Ulicu, jak i o Nomi, to interesujące historie, które świetnie pokazują zupełnie inny świat Jedi niż ten znany z filmów. Ogromnym plusem zamieszczonych komiksów jest fakt, że do ich przeczytania nie jest potrzebna wiedza znana z innych gwiezdnowojennych komiksów, więc każdy fan uniwersum Gwiezdnych Wojen może sięgnąć po ten tom.

Szczegółowe zdjęcia komiksu Star Wars Legendy: Opowieści Jedi: Dawni rycerze znajdziecie w naszej prezentacji.

Ocena tomu: 8/10.

Specyfikacja:

Scenariusz Tom Veitch
Rysunki Christian Gossett, Janine Johnson, David Roach
Przekład Katarzyna Nowakowska
Oprawa miękka ze skrzydełkami
Liczba stron 132
Format 167 x 255 mm
Druk kolor

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie komiksu.

Źródło: Egmont Polska / Marvel / Dark House