„Strażnicy galaktyki” tom 1: „Czyli zostaliśmy my” – recenzja komiksu. Era ognia i potworów

Ekipa „Strażników galaktyki” wybitnie nie ma szczęścia do scenarzystów. Na rynku pojawił się właśnie kolejny tom ich przygód oznaczony „jedynką” sugerującą fabularny restart i dobre miejsce do zapoznania się z komiksem. Z kolei na okładce widnieje nazwisko Ala Ewinga zwiastujące przełomowe momenty dla Petera Quilla i jego kompanów. Zapraszamy do recenzji komiksu „Strażnicy galaktyki” tom 1: „Czyli zostaliśmy my”.

W on-goingowych seriach Marvel Comics wydawanych w Polsce nie ma drugiego takiego komiksu, który tak często zaczyna od jedynek i zmienia autorów. Rzucam okiem na moją kolekcję i widzę tam „Strażników Galaktyki” autorstwa Briana Michaela Bendisa (Marvel Now), Gerry’ego Duggana (Marvel Now 2.0) oraz Donny’ego Catesa (Marvel Fresh). Ten ostatni rozstał się ze Strażnikami po zaledwie dwóch tomach, a w ramach tej samej serii wydawniczej przejął ją Al Ewing. To scenarzysta, do którego nabrałem bardzo dużo szacunku, mierząc się z kolejnymi tomami „Niesamowitego Hulka” jego autorstwa. To dla mnie jeden z najlepszych obecnie wydawanych komiksów przez Marvela. Dlatego też oczekiwania wobec pomysłu Ewinga na ekscentryczną grupę kosmicznych bohaterów miałem duże.

Zaskoczony jestem tym, jak szybko Ewing wrzuca do tej historii ogrom swoich pomysłów i całkowicie zmienia ton fabuły. Tytułowych bohaterów spotykamy w momencie, gdy odpoczywają, skupiają się na swoich własnych relacjach, tworząc niemal rodzinę. Wręcz nie chcą podejmować się kolejnych wyzwań i planują odpuścić. Wszechświat ma jednak inne plany, a na horyzoncie pojawiają się źli bogowie Olimpu, zagrażający równowadze w kosmosie. Ewing sprytnie nawiązuje do runu Catesa korzystając z Novy, który prosi Strażników o wsparcie przypominając wydarzenia z poprzedniego tomu, gdzie cały korpus Nova został zniszczony przez powszechny kościół prawdy. Scenarzysta szybko wprowadza do fabuły nowych bohaterów, a ważną rolę odgrywa m.in. Herkules dołączający na pewien czas do zespołu.

straznicy-galaktyki-tom-1-czyli-zostalismy-my-plansza-z-komiksu-min.jpg

Jednak to, co Ewing robi najlepiej, to granie na emocjach. Scenarzysta znajduje w tej historii miejsce na rozwinięcie wątku wskrzeszonego Draxa, który poddaje pod wątpliwość swoje istnienie. Dużą rolę odgrywa też jego córka, Moondragon, której poświęcona jest druga część tomu. Najważniejsze jednak jest to, że Ewing decyduje się zrobić coś, co zaskoczyć może każdego z czytelników. Nie będę spoilerował, ale podobają mi się takie scenariuszowe zabiegi i ukazanie bohaterów w mocno niekomfortowym dla siebie momencie. I nawet jeśli w kolejnym tomie szybko zostanie to wytłumaczone, to i tak fragmenty z powtarzaniem przez bohaterów swoich imion pokazują kunszt samego twórcy.

Mało tego, mimo dosyć poważnego tonu komiksu, Ewing znajduje też miejsce na wątki humorystyczne, co widać choćby w sposobie ubierania się Groota. Z jego historią miałem jednak problem, gdyż nie do końca rozumiałem odniesienia do wydarzeń, których w Polsce nie było dane nam przeczytać, czyli do solowej serii „Rocket Raccoon & Groot”.

Nowi „Strażnicy galaktyki” dają radę też pod względem warstwy wizualnej. Juann Cabal robi wszystko, by szalony świat, po którym poruszają się bohaterowie wyglądał perfekcyjnie. To oczywiście nadal oprawa w stylu klasycznego superhero, ale wygląda naprawdę dobrze. Nasycenie barw, kreacja postaci, twarze i ciekawe elementy gry obrazem i scenariuszem, jak np. wpływająca na umysły przeciwników Moondragon.

Podsumowanie

Al Ewing wyrasta na jedną z najjaśniejszych gwiazd Marvel Comics. Scenarzysta zachwycał wybitną pracą nad „Nieśmiertelnym Hulkiem”, tworząc komiksowy horror, jakiego superhero dawno nie widziało. W „Strażnikach galaktyki” stawia na lżejszą, bardziej emocjonalną historię, która ma potencjał na ciekawą przyszłość.

Jednak już teraz mogę Wam napisać, że run Ewinga kończy się na ledwie 18 zeszytach, które Egmont zamknie pewnie w trzech tomach. Zdradzę też, że run kończy się z przytupem, a po półrocznej przerwie wydawniczej, seria trafiła pod skrzydła duetu Jackson Lanzing & Collin Kelly. Pierwszy zeszyt ich autorstwa zadebiutował w USA kilka tygodni temu. 

Oceny końcowe komiksu „Strażnicy galaktyki” tom 1: „Czyli zostaliśmy my

4
Scenariusz
4
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
4
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Al Ewing

Rysunki

Juann Cabal

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

128

Tłumaczenie

Marcin Roszkowski

Data premiery

26 kwietnia 2023

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel