„Stwory nocy i inne historie” – recenzja komiksu

Pewnego razu, a konkretnie 29 kwietnia, na półki polskich księgarń trafił zbiór komiksowych adaptacji krótkich form Neila Gaimana. „Stwory nocy i inne historie” prezentują w formie komiksowej opowiadania zaczerpnięte z tomów „Dym i lustra” i „Rzeczy ulotne”. Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Jeden z moich ulubionych fragmentów słynnych „Amerykańskich bogów” wypada gdzieś w okolicach trzydziestej strony ostatniego polskiego wydania. Głowny bohater powieści – Cień – niedawno wyszedł z więzienia i znajduje się w drodze do miasta, w którym czeka na niego martwa żona i szereg niefortunnych przypadków. We śnie bohater powieści widzi potężnego człowieka z głową bawołu. Wyrykując bardziej niż wymawiając słowa, człowiek-bawół nakazuje Cieniowi uwierzyć – uwierzyć we wszystko. Wraz z postępem fabuły, bohater dostrzega, jak jego świat coraz chętniej otwiera się na kolejne osobliwości. Podobnie jak i on sam, my – czytelnicy – zaczynamy odbierać je ze stoickim spokojem. Łatwość, z jaką wchłaniamy kolejne fantazje, jest charakterystyczna dla twórczości Neila Gaimana, a „Stwory nocy i inne historie” nie stanowią w tym względzie najmniejszego odstępstwa.

Narrator rozdziału „Fakty w sprawie odejścia Panny Finch” (nieprzypadkowo wyglądający jak sam Gaiman) mówi czytelnikom: „Gdybym należał do klubu gentlemanów, opowiadałbym historie nad kieliszeczkiem porto, późnym wieczorem, podczas gdy w kominku dogasałby ogień”. Fantazje autora „Amerykańskich bogów” mają to do siebie, że zapraszają nie tylko do innego i obcego świata – Gaiman ma ten szczególny talent, że transformuje również i nasze własne otoczenia. Przerywając lekturę „Stworzeń nocy”, podnosimy głowę i dostrzegamy, że oto naokoło zaszła subtelnie przełomowa zmiana. Przez moment wierzymy nawet, że w przedpokoju czai się wędrująca zjawa, w ciemności unoszą fosforyzujące bóstwa, a do drzwi puka zabójca rodem z morderczych ballad.

Stwory Nocy i inne historie.jpg

To, co tak dobrze utrwaliło się już w wizjach Gaimana, to głębokie przeświadczenie, że fantazja, horror, makabra, senne wizje, cuda i zmyślenia czuwają tuż za progiem. Dostrzeżemy to już w pierwszym opowiadaniu tomu, w którym autor po szekspirowsku łączy szary ziemski świat ze sceną włoskiej komedii dell’arte. W ramach fotorealistycznej oprawy zmieszanej z fantazyjnymi akwarelami pojawia się tu Arlekin, który przybija swoje brązowe niczym wątroba serce do drzwi ukochanej Kolombiny. Jak przystało na brytyjskiego autora, seks i śmierć, makabra i komizm idą tu ramię w ramię, mieszając się niczym odcienie olejnej farby na płótnie abstrakcjonisty. „Stwory nocy i inne historie” to zbiór wizjonerskich eksperymentów – przepisujących treści (z których część jest z nami od blisko dwudziestu lat) w przeróżne formy, obrazowane przez zbiór niezwykłych artystów. Efektem „przetłumaczeń” jest piękny i drapieżny świat, który oblepia odbiorców magicznymi prześwietleniami łypiącymi z przeciwnej strony ulicy. Autor z równą pisarską uwagą traktuje przyziemności w rodzaju preparowania kawałka sushi z opisem morfującego w złowrogie kształty demona. W konsekwencji jego dzieła są nieprzewidywalne, a najbardziej prozaiczne okoliczności z łatwością nabierają przymiotów sennych wizji i koszmarów. Ostatecznie są trochę jak styl ilustracji obrany przez rysownika Shane’a Oakleya w „Zakazanych narzeczonych”, finałowym rozdziale tomu. Przypominają rozbite odłamki przydymionego szkła, które co rusz układają się w regularne wzory.

W „Morderstwach i tajemnicach” protagonista, mieszkaniec Los Angeles, Miasta Aniołów, wysłuchuje opowieści o najstarszym zabójstwie świata. Abstrakcja i symbole czynią z tego rozdziału biblijną parabolę i przewrotny niby-wstęp do świata „Sandmana”. W „Cenie”, zaczerpniętej z „Dymu i luster”, Czarny Kot strzeże wiejskiego domu przed nienazwaną grozą. W „Faktach w sprawie odejścia panny Finch” widzowie tandetnego przedstawienia cyrkowego brną w głąb tajemniczej piwnicy, powoli zatracając się w prehistorycznym widowisku. Bohaterami „Stworów nocy i innych historii” są wędrowcy, pisarze i fantaści, zaś same opowieści niemal za każdym razem mają strukturę szkatułkową – każda z nich przelewa się w inną, sama w sobie funkcjonując jako następny zaledwie element tekstury. W jednej bohater słucha wyznania Raguela, anioła zemsty, a w innej „niepewny narrator” z trudem usiłuje odtworzyć obce lub starannie zatarte wspomnienia sprzed wielu lat. W każdym przypadku narratorzy opowiadają historię, by wkrótce niezauważenie stać się jej integralną częścią. Podobnie wstrząsający efekt ma Neil Gaiman i na samych czytelników – podczas lektury też jesteśmy elementem opowieści i jako odbiorcy wyznaczamy kolejną tylko ramę narracji. Kto wie, gdzie kończy się następna. I kto ją opowiada.

Stwory Nocy i inne historie plansze 1.jpg

Tytułem końca, warto dodać, że w ramach postscriptum Neil Gaiman pozostawił dla czytelników krótki esej poświęcony wpisanej w historię teatru tradycji włoskiej arlekinady. Jednocześnie nie sposób nie skorzystać z okazji, by po raz kolejny pochwalić rodzime tłumaczenie – Pani Paulina Braiter, odpowiedzialna za dorobek Neila Gaimana (w tym za „Sandmana”) w Polsce, raz jeszcze oddała czytelnikom dzieło, które poetycką atmosferę pierwowzoru przekłada bezstratnie.

Oceny końcowe

6
Scenariusz
6
Rysunki
6
Tłumaczenie
6
Wydanie
6
Przystępność*
6
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Neil Gaiman, P. Craig Russell

Rysunki

John Bolton, Shane Oakley, P. Craig Russell, Michael Zulli

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

224

Tłumaczenie

Paulina Braiter, Zofia Sawicka

Data premiery

29 kwietnia 2020 roku

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / DC Comics