
Niełatwo wraca się do solowych przygód Supermana, gdy wciąż ma się w pamięci lekkość, jaką wniósł do tego uniwersum Tom Taylor w „Sylu Kal-Ela”. Phillip Kennedy Johnson nie szuka oryginalności, a „Arena” przypomina mocno nieudane spotkanie Człowieka ze stali z Brianem Michaelem Bendisem.
Pisanie solowych przygód Supermana to wyzwanie. Można mieć wrażenie, że to postać prześwietlona przez setki scenarzystów na wszystkie strony, gdzie ciężko jest odkryć coś nowego. Przekonał się o tym wspomniany Bendis, który od przygód Kal-Ela totalnie się odbił i niestety Phillip Kennedy Johnson w podserii „Action Comics” zaczyna niebezpiecznie skręcać w podobną stronę. Długo czekaliśmy z resztą na jej kontynuację, bo Egmont wydał w tym czasie dwa tomy świetnie przyjętej pozycji Toma Taylora pt. „Superman. Syn Kal-Ela”. Dlatego też powrót do dużo bardziej poważnej, przesadzonej i rozciągniętej do granic możliwości fabuły nie należał do łatwych.
Scenarzysta już w pierwszym tomie zapowiadał, że starcie Supermana z nowym Mongulem (synem tego, którego znacie z klasycznych komiksów), a, jako że akcja serii dzieje się w kosmosie (nad Metropolis pieczę sprawuje Jon), to do spotkania dochodzi w Świecie Wojny. Tam Superman oraz grupa Authority są nieproszonymi gośćmi, którzy szybko stają się niewolnikami starającymi się wzniecić powstanie przeciwko złoczyńcy.
„Arena” wyróżnia się może nie tyle szeroko pojętą brutalnością, ile kilkoma mocniejszymi fragmentami, gdzie Superman i jego towarzysze dostają ostre lanie. To jedna z tych przygód tytułowego bohatera, gdzie zmęczony, zniewolony i cierpiący Superman bierze na barki ciężar pomocy i wyzwolenia całego ludu w ramach zasady, że od tego są superbohaterowie. Widzieliśmy to wielokrotnie i przyznaję, że tego typu pomysły niespecjalnie do mnie przemawiają. Kennedy Johnson uderza w pompatyczność, doniosłość tytułowego bohatera, który za samo swoje istnienie stawiany jest za wzór do naśladowania. Problem polega na tym, że ten wątek wyczerpuje się bardzo szybko i sztuczne przeciąganie go nie ma sensu. Dość powiedzieć, że skończy się on dopiero w trzecim tomie, a równie dobrze można by go było zamknąć w kilku zeszytach.
„Arena” to zbiór zawierający też dwie dodatkowe historie, które w teorii pozwalają wytchnąć od sztywnych i mocno patetycznych losów Supermana. Pierwsza z nich o Guardianie jest do zapomnienia, jeśli nie do całkowitego pominięcia. Druga pt. „Marsjański łowca: Twarz w tłumie” to prawdopodobnie najlepszy element całego tomu skupiony wokół mało znanej w naszym kraju postaci J’onna J’onzza. Zastanawiam się tylko, co ona robi w tym zbiorze i jaki był klucz do umieszczenia jej właśnie w tym tomie?
To czego „Arena” nie dowozi scenariuszowo, nadrabia warstwą wizualną. Za rysunki i tusz odpowiada kilku artystów, którzy przedstawiają dość odmienną wizję Świata Wojny. Najpierw jest na niej czerwono, jak na Marsie, a później surowo, niczym na pustyni. Mimo braku konsekwencji podobał mi się sposób, w jaki udało się uchwycić beznadzieję, w jakiej znaleźli się główni bohaterowie. Doceniam też wstęp, w którym poza Supermanem, opisana jest każda postać z ekipy Authority, co pozwala nieco lepiej rozeznać się w samej historii i nie pogubić się już na pierwszych stronach.
Podsumowanie
Jeśli miałbym komuś polecać komiksy o Supermanie, zdecydowanie wybrałbym „Syna Kal-Ela” Toma Taylora. Przygody jego ojca w kosmosie tworzone przez Phillipa Kennedy’ego Johnsona póki co do mnie nie trafiają. To historia, która jest zbyt sztywna, zbyt poważna i niespecjalnie przyjemna w odbiorze. Do tego niemiłosiernie się ciągnie, a na jej finał poczekamy pewnie kolejny rok.
Oceny końcowe komiksu „Superman Action Comics – Arena” Tom 2
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Phillip Kennedy Johnson |
Rysunki |
Daniel Sampere, Adriano Lucas, Riccardo Federici |
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
240 |
Tłumaczenie |
Tomasz Sidorkiewicz |
Data premiery |
6 marca 2024 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / DC Comics