Pod koniec ubiegłego roku do sprzedaży trafił „Superman. Amerykański obcy”, kolejny tom w kolekcji DC Deluxe. Rzućcie okiem na naszą recenzję komiksu według scenarzysty filmowego Maksa Landisa, z rysunkami Nicka Dragotty, Tommy’ego Lee Edwarda, Joëlle Jones, Jae Lee, Francisa Manapula, Jonathana Case’a i Jocka.
Ponieważ w dorobku ma on nie tylko teksty komiksowe, ale przede wszystkim scenariusze do filmów i szeregu produkcji telewizyjnych, możemy z całą pewnością powiedzieć, że Max Landis odcisnął swoje piętno na przeróżnych obszarach popkultury. A jednak jego najlepiej rozpoznawalnym dziełem jest właśnie „Superman. Amerykański obcy”, za którego ten otrzymał parę lat temu statuetkę Eisnera (najlepszy scenariusz). I nie ma się co dziwić.
O leciwych superbohaterach, a już zwłaszcza o ich historiach-genezach, które większość fanów komiksu zna lepiej niż życiorysy własnych rodziców, trudno w tej chwili opowiadać świeżo. Na zachowanie autorskiej odrębności pozwalają w zasadzie wyłącznie twarde remiksy, które świadomie grają na oczekiwaniach, serwując z reguły odwrotności tego, co dobrze znane („Batman. Biały Rycerz”). W przeciwieństwie do popularnych obecnie tendencji, Max Landis opowiada o Supermanie tak, byśmy w siedmiu historiach-zrębach mogli bez trudu rozpoznać kultowego superherosa, a zarazem dostrzec go od zupełnie innej strony. Jego Ostatni Syn Kryptonu to po pierwsze człowiek z krwi i kości (choć nie do końca Ziemianin, przynajmniej nie z początku), po drugie zagubiony nastolatek i trzecie – nieuformowany jeszcze superbohater, który nie do końca rozumie swoją misję i powołanie. Antologia zbierająca kilka z najbardziej istotnych momentów życia Kal-Ela to kalejdoskopowa podróż przez wczesne losy herosa: historia zarazem duża i kameralna, opowiedziana z „kinowym” rozmachem i w „telewizyjnych” zbliżeniach.
Co jednak szczególnie istotne, opowiadając o Supermanie, jako postaci i szeroko pojętej popkulturowej obsesji, Landis opowiada też o historii samego medium – jego obecnej wieloznaczności, rozgległości interpretacyjnej i tematycznym zasięgu. Scenarzysta dokonuje tego wszystkiego brawurowo: z pomocą szeregu topowych rysowników przemysłu, każdym podejmującym odrębną historię w antologii z wykorzystaniem mocno odrębnego stylu. Odmienna technika zastosowana dla każdej historii to w tym przypadku nie tylko formalna ciekawostka, a fundamentalny wyznacznik tonu, charakteru i gatunkowej przynależności. Choć każdą z zaprezentowanych opowieści połączono tu fabularną ciągłością (w każdej znajdują się drobne odniesienia do poprzednich) zasadniczym celem autora jest przedstawienie Supermana jako postaci-archetypu, skupiającego w sobie cechy nadludzkie i niebagatelny pierwiastek ludzkich słabości.
W antologii znanazły się najwcześniejsze losy Kal-Ela. „Gołąb”, pierwsza historia, nawiązująca stylem do pokrzepiających, familijnych animacji Pixara, podejmuje dziesięcioletniego wówczas bohatera, który mierzy się z wyobcowaniem, wykluczeniem z grupy rówieśników i lękiem przed własnymi umiejętnościami (Clark nie może zapanować nad zdolnością latania, toteż raz za razem bezradnie zawisa kilkadziesiąt metrów nad ziemią). Druga opowieść zatytułowana „Jastrząb” to z kolei twardy coming-of-age story z małomiasteczkowym zabarwieniem w stylu „To nie jest kraj dla starych ludzi” braci Coen (nieprzypadkowo lokalny szeryf wygląda do złudzenia jak postać Tommy'ego Lee Jonesa w tamtym filmie) i „Historii przemocy” Cronenberga. Gdy dochodzi do masakry na niewinnych mieszkańcach Smallville, Clark otrzymuje okazję pierwszego zawalczenia o sprawiedliwość.
W estetyce „Papugi”, zwłaszcza ostro nasyconej, narkotycznej warstwie kolorystycznej od Rico Renziego, czuć z kolei energię seksualnego dojrzewania. Na skutek niezwykłego zbiegu okoliczności, Clark trafia na pokład ekskluzywnego liniowca należącego do milionera-playboya Bruce'a Wayne'a, poznaje i nawiązuje relację z Barbarą Ann Minevrą (przyszłą Cheetah z komiksów o Wonder Woman), półpoważnie mierzy się z Deathstroke'iem, nabywa poważną lekcję uczuć i odkrywa potęgę przywilejów. Trzy lata później, podczas wydarzeń „Sowy”, Kent nadal struga swoją super-personę, tym razem w zestawieniu z trzema gigantami uniwersum: Lexem Luthorem, Bruce'em Wayne'em (podczas krótkiej i znakomitej konfrontacji z Batmanem) i Oliverem Queenem vel Green Arrowem, zreformowanym próżniakiem, obecnie filantropem z sekretną tożsamością. Od strony widowiskowości (która w większości opowiadań ustępuje warstwie obyczajowej) bardziej superbohaterskich scen doświadczymy dopiero w „Orle” (utrzymanej – powtarzając za autorem – w stylu kina Michaela Baya) i „Walkirii”. A jednak, nawet w obu wspomnianych, Landis sprawnie pojedynkuje superbohaterską konwencję. Zwłaszcza ostatni rozdział (w którym Człowiek ze stali leje na kwaśne jabłko samego Lobo, ordynarnego łowcę nagród z Czarni) prezentuje nadludzkie starcie w wydaniu znacznie ostrzejszym, krwawym i bardziej naturalistycznym, aniżeli w przypadku większości najpopularniejszych historii o kosmicie z Kansas. Pewne skojarzenia z Frankiem Millerem i echa jego komiksów o Mrocznym Rycerzu są całkowicie uzasadnione.
Słowem podsumowania, „Superman. Amerykański obcy” to obowiązkowa lektura dla miłośników i Supermana, i świata komiksu, bynajmniej nie tylko superbohaterskiego. Max Landis stworzył tu coś, co będą w stanie docenić i oddani fani postaci rodem z „Action Comics”, i czytelnicy poszukujący gładkiej furtki do przygód z Ostatnim Synem Kryptona. To też z całą pewnością najciekawsza historia o Supermanie od czasu „Czerwonego Syna” Marka Millara.
Oceny końcowe
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Max Landis |
Rysunki |
Jae Lee, Jock, Francis Manapul, Joëlle Jones, Nick Dragotta, Tommy Lee Edwards, Jonathan Case |
Oprawa |
twarda |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
224 |
Tłumaczenie |
Tomasz Sidorkiewicz |
Data premiery |
2 grudnia 2020 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / DC Comics