„Superman. Powrót Kal-Ela” – recenzja komiksu. Zjazd rodzinny

Phillip Kennedy Johnson i Tom Taylor przyczyni się do wzrostu zainteresowania postacią „Supermana”, która w ostatnich latach stawała się coraz bardziej przezroczysta. Wysłanie Kal-Ela w kosmos, a jednocześnie pozostawienie Ziemi jego synowi pozwoliło wnieść odpowiednią dawkę świeżości, która w dłuższej perspektywie na pewno się przyda.

Dwie solowe serie musiały się kiedyś połączyć i stało się to w odrębnym tomie „Superman. Powrót Kal-Ela”, który zbiera w sobie zarówno zeszyty pisane przez Johnsona, będące epilogiem „Świata wojny”, jak i wątki tworzone przez Toma Taylora. Jon z przerażeniem odkrywa w nich, że przepowiednia, jakiej był świadkiem, dotycząca jego ojca nie spełniła się. Jeszcze. Dodatkowo zestaw zawiera jeden zeszyt specjalny, za którego odpowiedzialni są różni artyści i rysownicy.

Zebranie obu serii w jeden duży tom ma sens, choć nie ukrywam — kierowany jest on wyłącznie do osób, które znają poprzednie tomy. Zarówno solowych przygód Johna jak i zeszytów Action Comics. „Powrót Kal-Ela” przeplata się bowiem pomiędzy dwiema seriami, jest mocno chaotyczny, zarówno scenariuszowo, jak i wizualnie. Trzeba dobrze kojarzyć poprzednie wydarzenia, by zrozumieć, o co chodzi w fabule. Dlatego też mimo braku numeru na grzbiecie, przestrzegam — nie jest to miejsce, od którego chcielibyście zaczynać swoją przygodę z Supermanem. Lepiej poczekać na kolejne tomy.

superman powrot kal-ela

Pod względem fabularnym, dużo lepiej odebrałem zeszyty pisane przez Toma Taylora. Wraz z powrotem ojca Jon musi mierzyć się z nowymi wyzwaniami, takimi jak poinformowanie swojego ojca o jego nastoletnim związku. Wokół cały czas pojawia się świadomość, że Kal-El, jeśli wrócił, to zapewne tylko na chwilę, bo w końcu Świat Wojny powrócił razem z nim i nie jest to przypadek. Taylor w swoich zeszytach stawia mocno na relacje międzyludzkie. Pokazuje różnice w postrzeganiu świata pomiędzy ojcem i synem. Robi to, co potrafi najlepiej i zapomina nieco o większym zagrożeniu, którym mógłby zaskoczyć bohaterów. To z kolei nadejdzie pewnie w kolejnych zeszytach.

Słabiej wypadają z kolei wątki pisane przez Johnsona (m.in. również przez nieprzystępną warstwę wizualną). Superman wraca na Ziemię silniejszy. Ma swoje oczekiwania, z kolei — jak to w prawdziwym życiu — zaufanie do migrantów, w tym wypadku pochodzących z kosmosu — jest mocno ograniczone. W tle zarysowane są mniej lub bardziej istotne wątki na przyszłość, knowania Luthora i tajemniczy projekt „Zamroczenie”, który twórcy wykorzystają pewnie w przyszłości.

Pod względem wizualnym „Powrót Kal-Ela” to jeden wielki chaos. Doliczyłem się 11 rysowników, którzy mocno różnią się prezentowanym stylem, a przeskoki obserwujemy praktycznie co zeszyt. W ten sposób komiks jest trudny do przyswojenia zarówno pod względem wizualnym, jak i fabularnym, jeżeli nie czytaliście wcześniejszych tomów.

Podsumowanie

„Powrót Kal-Ela” to hybryda dwóch serii, które domykają dużo ważnych wątków i otwierają nowe. Nie mam pewności, czy będą tak samo dobre, jak to, co czytaliśmy w poprzednich zeszytach, bo nie da się ukryć, że Jon przy swoim ojcu nie jest do końca sobą i znika w jego cieniu. Clark z kolei na Ziemi przeżył już wszystko i trudno jest go czymś zaskoczyć. Obie serie o Supermanie stają więc przed nowym otwarciem, które — mam nadzieję — będzie lepsze od „Powrotu Kal-Ela”. 

Oceny końcowe komiksu

3
Scenariusz
2
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
2
Przystępność*
3
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Joshua Williamson, Tom Taylor, Phillip Kennedy Johnson

Rysunki

Mike Perkins, Cian Tormey, David Lapham

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

272

Tłumaczenie

Jakub Syty

Data premiery

9 października 2024 roku

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / DC Comics