„Świat Dryftu” tom 1: „Opowieść o złodziejach i trollach” – recenzja komiksu. Wielka improwizacja w klimatach fantasy

Okej. Byli kowboje i byli samuraje. Pora na trolle, elfy, ludzi, sprytnych zawadiaków-złodziejów, magiczne artefakty i zagrożenie spoza rzeczywistości. Oto wydawnictwo Lost in Time sięga po „Świat Dryftu” Kena Broedersa i uzupełnia swoje portfolio o pozycję aspirującą do solidnego przedstawienia nam komiksowego fantasy. Radykalni fani Conana już sobie poszli? Całe szczęście, bo nie będzie to heroic fantasy, ale niezwykle lekka eksploracja gatunku. Wskakujcie w portal postawiony przez lokalnego maga – kto wie, co spotka nas po drugiej stronie.

Świat Dryftu to Wasza klasyczna baśniowa kraina, pełna mniej lub bardziej oczywistych dla gatunku ras, pozostających w konflikcie pomiędzy cywilizowaną północą i nieco dzikim południem, opanowanym przez trolle pod przywództwem mateczki K'nesser. Zostajemy wrzuceni w sam środek wydarzeń, gdy Durrys, przywódczyni buntowników, zjawia się w stolicy pacyfistycznych Dommovoi, aby przekonać ich do stawienia oporu potężnym trollom. Tymczasem na drugim planie wydarzeń elf zawadiaka i złodziej – Dellric Twotter – któremu mateczka zleciła kradzież artefaktu będącego w posiadaniu Dommovoi, wkrada się do świątyni. Plan już ma się powieść, kiedy przestrzeń wokół elfa rozrywa portal otworzony przez tajemniczą wiedźmę, która najwyraźniej również postanowiła połasić się na magiczny przedmiot. Z portalu wychodzi tajemnicza kobieta, która w trakcie walki z Dellriciem uwalnia się spod uroku wiedźmy. Zdarzenia prowadzą do niefortunnego wybuchu niszczącego miejsce spoczynku magicznego artefaktu, na szczęście naszym bohaterom udaje się zbiec. Tak oto Dellric, który, jak by nie było, nie wywiązał się ze zlecenia, zostaje powiązany z Ysabeau, dziewczyną nękaną tajemniczą przeszłością i zarazem pierwszym człowiekiem, jakiego Świat Dryftu widzi od bardzo dawna (a jednocześnie naszą fabularną soczewką, przez którą będziemy poznawać ogrom świata przedstawionego). Kim jest tajemnicza wiedźma i jaki jest jej związek z Ysabeau? Czy Dellric to postać, której można zaufać w jakiejkolwiek kwestii? Jaką rolę postawi przed Ysabeau przeznaczenie?

Plansza z komiksu Świat Dryftu Opowieść o złodziejach i trollach

Fantasy jako gatunek wyewoluowało dość szybko w zestaw utartych schematów i motywów, które dziś wydają się esencją konwencji, przez co ciężko o takie pozycje, które poczęstują nas czymś wyjątkowo odświeżającym, z drugiej strony już na starcie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy taka tematyka to coś, co danemu czytelnikowi odpowiada. Na tym tle tom pierwszy „Świata Dryftu” to nie jest jakaś przełomowa historia, jest to jednak opowieść, która bardzo sprawnie, poprawnie i solidnie wykorzysta całość bogactwa, jakie gatunek daje. Nie czyni to w żadnym wypadku historii złą, a jedynie prostą w założeniach fabularnych, co sprawnie służy najsilniejszej części komiksu – oprawie graficznej. Jasne, będzie dużo mówionej i pisanej ekspozycji rzucanej tu i ówdzie, humor mógłby być bardziej wysublimowany (postać kilkakrotnie powie, żeby czegoś nie robić tylko po to, żeby ten lub inny bohater zrobił dokładnie to już w kolejnym kadrze), ale z drugiej strony jest to pozycja z założenia lżejsza i przystępniejsza również dla młodszego odbiorcy. Nie oznacza to również, że nie pojawiają się tu motywy wyjątkowo mroczne czy niepokojące. Pod względem schematów uplasowałbym więc start „Świata Dryftu” gdzieś pomiędzy niezwykle poważnym „Szninklem” a pozornie lekkim „Gnatem”, z póki co nieco pośpiesznie zarysowanym światem przedstawionym i nieco nieskomplikowanymi motywacjami postaci. Jest to oczywiście praktyczny wstęp do opowieści, więc zasadniczo powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie – czy zaciekawia na tyle, żeby sięgnąć po ciąg dalszy? Dla mnie odpowiedź jest jak najbardziej pozytywna, pozostaje zatem poczekać na rozwój wątków i świata. Jest to o tyle ciekawe, że sam autor w dodatkach przyznaje się, że nie stworzył historii „od początku do końca”, a fabuła na etapie rozpoczynania tomu drugiego nadal nie jest i dla niego „wyryta w kamieniu”, co daje nadzieje na ciekawy rozwój historii w przyszłości, a może i zmianę postrzegania zdarzeń z tomu pierwszego z perspektywy naszej pogłębianej wiedzy o rzeczywistości przedstawianej na kartach komiksu.

Estetycznie całość albumu od okładki do ostatniego kadru jest naprawdę przemyślana i konsekwentna w konwencji pomiędzy typowym cartoonem a mocno umownym realizatorem – jeżeli idzie o postacie typowo humanoidalne przynajmniej. Projekty postaci fantazyjnych to zupełnie inny poziom kreatywności – każda sylwetka, pysk i gęba z jednej strony ma w sobie coś z klasycznego fantasy, a z drugiej wnosi coś, czego nie spodziewalibyśmy się po utartym rozumieniu danej rasy. Do tego całość kadrów ustanawiających to ślicznie rozplanowane, pełne pasteli pejzaże, w których kontury budowli zdają się delikatnie rozpływać i łączyć z horyzontem wraz z dystansem, jaki nas od nich dzieli. Świetna artystyczna robota. W każdym kadrze czuje się, że ilustrowanie tego albumu musiało sprawić autorowi autentyczną twórczą radość, oraz to, że to pozycja tworzona przez rysownika właśnie (czytaj: czasem fajne kadry kosztem skomplikowania fabuły). Gdybym już miał się mocno czepiać, to niektóre modele postaci posiadają wyjątkowo nienaturalnie rozmieszczone punkty ciężkości, przez co poszczególne pozy czy sceny dynamiczne potrafią wyglądać dość niewiarygodnie, ale nie wykluczam, że był to zabieg celowy, jako że powtarza się kilkakrotnie właśnie przy postaciach fantazyjnych.

Plansza z komiksu Świat Dryftu Opowieść o złodziejach i trollach

Wydanie polskie od wydawnictwa Lost in Time to ponownie przepiękny, powiększony format w twardej oprawie na kredowym papierze, co idealnie pasuje do bogatej i szczegółowej oprawy graficznej albumu. Nadto poza sama historią znajdziecie coś, co komiksowych fanatyków (jak mnie na przykład) cieszy szczególnie – kilkanaście stron dodatków w postaci szkiców, projektów postaci, niewykorzystanych okładek i kadrów wraz z komentarzami obrazującymi przebieg całego procesu twórczego autora. Mniam, mniam.

Podsumowanie

Oto przed Wami kronika komiksowa sesji papierowego RPG, jaką moglibyście przeżyć, posiadając naprawdę szalonego Mistrza Gry. Jasne, brakuje odświeżającej interaktywności, ale i tak pozostaje nam zarys ciekawego świata oraz panujących w nim układów społeczno-politycznych i niesamowicie plastyczna oprawa graficzna. Wydaje mi się, że w innym formacie pomysłu i fabularnego mięsa wystarczyłoby na dużo większą objętość, co przekłada się z jednej strony na sporą ilość rzucanej w nas ekspozycji i uproszczonych relacji, z drugiej to zaledwie jedna trzecia historii, więc ciężko wypowiadać się o całym obiedzie wyłącznie na podstawie przystawki. Najważniejsze, że po lekturze mamy apetyt na więcej z nadzieją, że te elementy, które w części pierwszej wydawały się słabo wyeksponowane czy płaskie, będą prowadzić do satysfakcjonujących motywów, wydarzeń i zwrotów akcji. Tom pierwszy serii Kena Broedersa to ostatecznie bardzo poprawnie poprowadzona, obiecująca i odświeżająca opowieść w konwencji, w której wydaje się, że wszystko już zostało wyeksploatowane do granic możliwości. Czy autor nas jeszcze zaskoczy? Niewątpliwie ma ku temu odpowiednio rozbudowany plac budowy, oby nie zgubiła go rysownicza chęć tworzenia głównie świetnych kadrów kosztem szczegółów fabuły. Trzymam kciuki.

Oceny końcowe

3+
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
6
Wydanie
6
Przystępność*
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Swiat dryftu tom 1.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Ken Broeders

Rysunki

Ken Broeders

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

88

Tłumaczenie

Olga Niziołek

Data premiery

15 luty 2021 roku

zdj. Lost in Time / Uitgeverij L