
Z okazji premiery serialu „Tajna inwazja” na platformie Disney+, wydawnictwo Egmont postanowiło wydać w naszym kraju komiksowy pierwowzór autorstwa Briana Michaela Bendisa z 2008 roku. Jest to jedna z przełomowych historii w uniwersum Marvela, a jednocześnie do bólu klasyczny superbohaterski event, w którym jakakolwiek treść zostaje szybko wyparta na rzecz nieskrępowanej akcji. Czy warto po niego sięgnąć? Dowiecie się z naszej recenzji.
„Tajna inwazja” nie jest na polskim rynku wydawniczą nowością, gdyż dokładnie taką samą zawartość można było dostać w 2015 roku, w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Egmont nieprzypadkowo jednak wraca do tego popularnego eventu pod koniec maja, gdyż lada moment na Disney+ zadebiutuje oczekiwany serial, oparty na recenzowanym, komiksowym evencie. O ile jednak zdaje się on być dużo bardziej kameralną, szpiegowską i nastawioną na ledwie kilku bohaterów historią, tak Brian Michael Bendis w swoim komiksie skorzystał z ogromu dostępnych postaci. „Tajna inwazja” to event w pełnym tego słowa znaczeniu, który angażuje potężne grono herosów, pojawiających się na kartach komiksów wydawanych przez Dom Pomysłów w 2008 roku.
Podstawowy problem, jaki mam z „Tajną inwazją” to samo wydanie, które zbiera w sobie wyłącznie 8 najważniejszych zeszytów. A to sprawia, że „niedzielnemu” czytelnikowi, który sięgnie po ten komiks będzie brakować kontekstu. W tym przypadku jest on bardzo ważny, bo zastajemy superbohaterów w dość trudnych czasach. Z jednej strony nie minęło jeszcze zbyt dużo czasu od „Wojny domowej” (innego, wielkiego eventu Marvela), a kluczowi bohaterowie tacy jak Thor, Kapitan Ameryka, czy Hulk są zwyczajnie nieobecni. Ciężar prowadzenia historii Bendis wrzucił więc na barki Tony’ego Starka, a sam osobiście przyznaję, że nigdy nie byłem fanem komiksów z jego udziałem. Zrozumienie, dlaczego Skrulle atakują Ziemię właśnie teraz, jest więc kluczowe, by zaakceptować panujący w komiksie chaos.
Odnalezienie się w strukturze „Tajnej inwazji” i rozumienie kolejnych zeszytów Bendisa jest niezłym wyzwaniem. Wszystko przez to, że Skrulle to postacie zmiennokształtne, których główną siłą jest możliwość przyjmowania ludzkiego wyglądu. Pomysł stary jak świat, ale akurat w przypadku superbohaterów działa nadzwyczaj dobrze, bo wzbudza wśród bohaterów nieskrępowany niepokój. Niepewność ta przelewa się też na czytelnika, który nie wie do końca, czy bohaterowie, których rozmowę czyta, są naprawdę tymi samymi, których zna, a może tylko podszywają się pod nich Skrulle. W efekcie sam kilkukrotnie nabrałem się, nie mogąc uwierzyć w kolejne scenariuszowe twisty przygotowane przez scenarzystę.
Warto zaznaczyć, że „Tajna inwazja” pisana jest przez innego Briana Michaela Bendisa, niż ten, który pracuje dziś w DC Comics. W 2008 roku był on niekwestionowaną gwiazdą branży komiksów i jednym z najpopularniejszych nazwisk na rynku. Niemal w pojedynkę ciągnął to szalone uniwersum, a eventy takie jak „Tajna inwazja” dodatkowo mu w tym pomagały. Bo w samych założeniach to wydarzenie jest szalone i w teorii niemożliwe do wyjaśnienia. A jednak Bendisowi się udało spiąć to wszystko na tyle sensownie, że zwyczajnie żałuję, iż nie dostaniemy kontynuacji. Bo przecież „Tajna inwazja” kończy się potężnym cliffhangerem. Nie lubię historii tak bardzo „wyjętych” z kontekstu bez odpowiedniego wstępu i zakończenia, tymczasem „Tajna inwazja” wydana przez Egmont taka właśnie jest. To powielony tom z Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, który w moim odczuciu zasługuje na nieco bardziej treściwe, kilkutomowe wydanie.
Za rysunki w „Tajnej inwazji” odpowiada Leinil Francis Yu, a jego prace są do bólu przewidywalne i rzemieślnicze. Z tego komiksu wręcz wylewa się superbohaterszczyzna w najbardziej klasycznym wydaniu. Znajdziecie w nim m.in. potężne rozkładówki bohaterów stojących naprzeciwko siebie gotowych do walki, jak i zeszyty maksymalne skupione na nawalance. Wszystko podane oczywiście w kolorowych, krzykliwych barwach. Nie spodziewałem się niczego innego.
Podsumowanie
„Tajna inwazja” to wyjęta z kontekstu historia dużo głębszych problemów, jakie w 2008 roku trapiły grupę Avengers i ich sojuszników. Brian Michael Bendis stworzył przełomowy, bardzo widowiskowy event z prostym, ale niezwykle intrygującym, zmiennokształtnym twistem, który w tym komiksie działa nadzwyczaj dobrze. Jednak jako miłośnik komiksów Marvela z tamtych lat uważam, że w tej formie potencjalny czytelnik zrozumie z niego zbyt mało, by go odpowiednio docenić.
Oceny końcowe komiksu „Tajna inwazja”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Brian Michael Bendis |
Rysunki |
Leinil Francis Yu |
Oprawa |
twarda |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
228 |
Tłumaczenie |
Tomasz Sidorkiewicz |
Data premiery |
31 maja 2023 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / Marvel