Komiksowy Spider-Man autorstwa Nicka Spencera dotarł do tomu nr 12 oraz 60. zeszytu. To solidna liczba, która udowadnia, że „The Amazing Spider-Man” jest flagową serią Marvela, mimo tego, że Spencer już dawno powinien oddać serię komuś innemu, kto ma głowę pełną świeższych pomysłów.
Wraz z poprzednim, 11. tomem, Nick Spencer zamknął ważny rozdział swojej epopei o Spider-Manie. W końcu udało się domknąć wątek Kindreda, który przecież przewijał się od pierwszego tomu jego autorstwa. Jakkolwiek dziwne i mało subtelne było to zakończenie, trzeba przyjąć fakt, że scenarzysta poszedł w dość bezpieczne rozwiązanie misternie budowanej intrygi i wykorzystał kolejną, dobrze znaną twarz. Wplótł w fabułę Harry’ego Osborna, a współpraca jego ojca z Wilsonem Fiskiem jest na początku tego tomu główną osią prezentowanych wydarzeń.
Pierwsze dwa zeszyty „Porwanej sieci” bezpośrednio nawiązują do poprzedniego tomu pt. „Szczątki”, gdzie najpierw z Normanem Osbornem rozprawia się Wilson Fisk, a następnie sam Peter Parker, który w dobitny sposób przypomina złoczyńcy wydarzenia z przeszłości oraz ogrom cierpienia, jakie zadał jego bliskim. Kompletnie nie porwała mnie z kolei historia Martina Li umieszczona w dwóch kolejnych zeszytach, gdzie Spencer chwyta się klasycznego motywu dwóch osobowości — jednej dobrej, a drugiej złej, które walczą o władanie gospodarzem.
Ostatni z zeszytów jest bardziej osobisty, emocjonalny i w dość interesujący sposób pozwala spojrzeć na wnętrze Petera, który z trudem radzi sobie z wydarzeniami z ostatnich dni. Problem w tym, że „Porwaną siecią” Nick Spencer kolejny raz udowadnia, że już dawno powinien oddać tę serię nowemu scenarzyście. Po ważnych wydarzeniach z poprzednich tomów następuje wyciszenie i uspokojenie, skupienie się na emocjach, ale Spencer kompletnie nie potrafi pisać tego typu momentów. W efekcie dialogi są słabe, przegadane, pozbawione wyrazu i można odnieść wrażenie, że sztucznie zapychają kolejne strony, tylko po to, by wydłużyć niektóre wątki.
Formę nadal trzyma Marc Bagley, który do spółki z Marcelo Ferreirą doskonale potrafią oddać emocje Petera Parkera i jego najbliższych. Pod tym względem komiks trzyma cały czas wysoki, stabilny poziom, jak na mainstreamowe superhero, które scenariuszowo zwyczajnie zaczyna przynudzać.
Podsumowanie
Problem „Porwanej sieci” jest nieco głębszy. To krótki tom, który w środku nie reprezentuje praktycznie nic. Jest zlepkiem pomniejszych historii, które z jednej strony odnoszą się do poprzednich wydarzeń, ale z drugiej niespecjalnie sugerują, co wydarzy się w przyszłości.
Zwracam też uwagę, że to zupełnie inny Spider-Man niż na początku serii. Wydarzenia jakie miały miejsce zmieniły bohatera, który jest dużo bardziej przygnębiony, by nie napisać – smutny, co sprawia, że komiksowi daleko do lekkiej rozrywki. Dlatego czytać należy go tylko z sentymentu, a jeśli nie jesteście w stanie tego zrobić, poczekajcie na restart i zeszyty pisane przez nowego scenarzystę.
Oceny końcowe komiksu
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Nick Spencer, |
Rysunki |
Mark Bagley, Marcelo Ferreira |
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
128 |
Tłumaczenie |
Bartosz Czartoryski |
Data premiery |
14 sierpnia 2024 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / Marvel