This is the way. Pedro Pascal: trudne początki i droga do „The Mandalorian” i „The Last of Us”

Urodzony w Chile, 47-letni Pedro Pascal znajduje się na nieustannej fali wznoszącej. Choć zaczynał od podrzędnych ról w telewizyjnych kryminałach, teraz jego nazwisko kojarzy się z największymi franczyzami małego ekranu: „The Last of Us”, „Grą o Tron” i „Gwiezdnymi wojnami”. Wyrażenie This is the way z pewnością pasuje do obecnego wektora kariery tego gwiazdora, ale gdzie rozpoczęła się jego droga i jak to się stało, że w 2023 roku Pascal stał się jedną z najlepiej rozpoznawalnych twarzy aktorskiego światka? 

Pedro Pascal przyszedł na świat w kwietniu 1975 roku w Santiago w Chile. Do USA trafił już dziewięć miesięcy później – po tym, jak jego rodzice, José Balmaceda i Verónica Pascal Ureta, trafili na listę opozycjonistów reżimu Augusto Pinocheta i musieli uciekać z kraju. W poszukiwaniu azylu politycznego Pascal wraz z rodziną trafił do Danii, dopiero później – do USA. W połowie lat 90., zdecydował się pozostać w kraju, gdy rodzice, wraz z jego młodszym bratem, postanowili powrócić do Chile. „Nieustannie wracam, bo oni prowadzą tam teraz całkowicie normalne życie – jestem wdzięczny, że tak to może wyglądać, choć nie mogę też wyzbyć się smutku, że tak przerażający rozdział [w historii Chile] nie doczekał się większego rozliczenia” – opowiadał aktor na łamach Timesa.

„Anioły w Ameryce” i niełatwe początki w branży

Robert Rodriguez, z którym Pascal współpracował przy filmie „Będziemy bohaterami” Netfliksa, przyrównał aktora do młodego Harrisona Forda: „Pedro potrafi być zabawny, potrafi grać bardzo intensywnie, potrafi być heroiczny. Ale jest też niezmiernie ludzki i ciepły”. Choć widownie na całym świecie poznały go dopiero dwie dekady później, przygodę z aktorstwem rozpoczął wkrótce po ukończeniu studiów na uniwersytecie w Nowym Jorku. „Chodziłem na castingi, odkąd skończyłem 20 lat. Pracowałem jako kelner, występowałem w teatrze, dostawałem role w serialu Prawo i porządek ” – mówił gwiazdor o swoich wczesnych krokach w branży rozrywkowej. Fascynację aktorstwem zaszczepiła w nim matka: najpierw kierując go do lokalnej szkoły artystycznej, a później zdobywając dla syna wejściówkę na celebrowaną sztukę teatralną „Anioły w Ameryce” Tony'ego Kushnera. Po występie Pascal miał uznać, że aktorstwo nie skończy się dla niego tylko na hobby, a któregoś dnia stanie się „całym życiem”. Jedną z pierwszych ról zaliczył przy okazji „Undressed”, antologicznej serii MTV. Później w ramach drobnego epizodycznego występu przewinął się przez czwarty sezon „Buffy: Postrachu wampirów”. W napisach końcowych obu tych produkcji widniał jeszcze jako Pedro Balmaceda. Nazwisko zmienił dopiero w wieku 24 lat, po tym, jak jego mama popełniła samobójstwo. „Była miłością mojego życia i myślę o niej codziennie” – opowiadał w wywiadzie dla chilijskiego dziennika La Latercera. „Nie modlę się, więc nie mogę powiedzieć, że praktykuję szukanie jej obecności wokół siebie, ale żyję dla niej – choć jej nie ma. Utrata najważniejszej osoby w życiu, odkrycie, że coś takiego w ogóle jest możliwe – że coś, czego najbardziej się boisz, może się wydarzyć, zostaje z tobą na zawsze. Oddziela jakieś wcześniej od jakiegoś później ”. 

Sprawdź też: Serialowe premiery marca na Netflix, Disney+, HBO Max – „The Mandalorian”, „Cień i kość”, „Sukcesja” i inne.

xqxrgn6t-min.jpg

Decyzja o zmianie nazwiska miała być hołdem dla osoby, bez której „nie byłoby jego kariery”, ale stał za nią i bardziej pragmantyczny powód – Amerykanie mieli nieustanny problem z wymawianiem nazwiska „Balmaceda”. „To było wyczerpujące” – tłumaczył aktor, dodając, że przez krótki okres rozważał nawet zmianę imienia – „robiłem, co mogłem by więcej pracować”. Pomimo wysiłków, w końcówce lat 90. kariera Pascala znajdowała się w stanie zawieszenia. Przyszły gwiazdor HBO, Netfliksa i Disneya nie miał na koncie żadnej pierwszoplanowej roli i – tak jak wielu aktorów latynoskich – obsadzano go w rolach opartych na rasowym stereotypie (gangsterów czy przemytników narkotyków). Wraz z początkiem wieku zaliczył krótkie występy w takich serialach jak „Nowojorscy gliniarze”, „Downtown” „Mentalista”, „Żona idealna” (w tym przypadku udało mu się otrzymać rolę „powracającą” w dwóch pierwszych sezonach), „CSI: Crime Scene Investigation” i „Bez śladu”. Jako wiele różnych postaci pojawił się też w odsłonach rozległej franczyzy „Prawa i porządku”. Na wielkim ekranie, choć bez szczególnego rozgłosu, po raz pierwszy pojawił się w 2005 roku, przy okazji dramatu „Siostry” w reżyserii Julii Solomonoff

„Gra o Tron” na iPhonie. Jak Pascal trafił na światową scenę?

Przełom w karierze Pascala nastąpił – jak często bywa – dzięki znajomości ukutej w latach nauki w szkole aktorskiej. W 2013 roku, dowiedziawszy się, że ekipa „Gry o Tron” poszukuje aktora do roli Oberyna Martella aka Czerwonej Żmii, Pascal przesłał nagranie castingowe do Sarah Paulson, aktorki z „American Horror Story”, z którą uczył się sztuki scenicznej w New York University. Paulson przekazała nagranie Amandzie Peet, małżonce współshowrunnera „Gry o Tron”, Davida Benioffa. „Wyglądało ch*jowo” – powiedział po latach o materiale twórca serii HBO. „Po pierwsze, było nagrane iPhone'em, jak selfie. I to nie jakimś nowoczesnym iPhone'em z bajerancką kamerą. Było krótkie i nagrane wertykalnie. Wszystko wyglądało bardzo amatorsko. Poza samym aktorstwem. Ono było naprawdę intensywne i autentyczne. Dokładnie tego szukaliśmy”. To, co nastąpiło później, najbardziej zaskoczyło samego Pascala. Otrzymawszy angaż w pierwszoligowym tytule streamingu, chilijski aktor w końcu otrzymał okazję, by zalśnić. „To było jak sen. Wspaniała rola, w momencie największej popularności serialu, w idealnie napisanym sezonie, idealnie napisana rola. Dołączyłem do obsady, pojawiałem się na planie przez dziesięć tygodni i koniec. Nikt nie zdążył się mną znudzić” – opowiadał na łamach GQ. 

b2rlozz2-min.jpg

Kolejna kluczowa rola trafiła do niego niemal „z doskoku”. Twórcy „Narcos”, mafijnego dramatu Netfliksa początkowo obsadzili rolę agenta DEA Javiera Peñy innym nazwiskiem, ale w ostatniej chwili miało okazać się, że – z uwagi na inne zobowiązania oryginalnego aktora – konieczny będzie szybki recasting. Produkcja Netfliksa pozwoliła Pascalowi zaprezentować nową – inną od roli z „Gry o Tron” – stronę swojego aktorskiego zasięgu i na dobre rozpocząć następną fazę w startującej dopiero karierze. W kolejnych latach znalazły się w niej krytycznie uznane i mocno od siebie odróżnione kreacje: kampowego superzłoczyńcy („Wonder Woman 1984”), stoickiego łowcy nagród, straumatyzowanego survivalowca i komicznego ultrafana Nicolasa Cage'a („Nieznośny ciężar wielkiego talentu”). 

Kontrastowo do całej dotychczasowej kariery, wymagającej od Pascala spiżowej determinacji i odporności na niechęć branży, rola Dina Djarina w The Mandalorian” przyszła zupełnie nieoczekiwanie. Showrunner serialu z „Gwiezdnych wojen” Jon Favreau wiedział, że chce obsadzić gwiazdora w roli tytułowego łowcy nagród na długo przed pierwszym spotkaniem z Pascalem. „On ma wdzięk i charyzmę klasycznej gwiazdy kina” – opowiadał w rozmowie z Variety. Twórca „The Mandalorian” przyglądał się karierze Pascala i uznał, że aktor będzie w stanie poradzić sobie z zadaniem uczłowieczenia postaci spędzającej większość czasu ekranowego z twarzą osłoniętą hełmem. Zdeterminowany, by zatrudnić Pascala, Favreau miał zabrać aktora za kulisy, pokazać jak w storyboardach rysują się plany na pierwszy sezon i przekonać, że produkcja Disney+ skradnie serca widzów na całym świecie. Zaangażowanie w serial Disneya i Lucasfilmu po raz pierwszy postawiło Pascala w sytuacji, w której mierzył się z konfliktami grafikowymi. Z planem zdjęciowym „The Mandalorian” kłóciły się bowiem kontrakty podpisane z Warnerem („Wonder Woman 1984”) i umowy wiążące go ze sceną Broadwayu (aktor przyjął rolę w nowej inscenizacji „Króla Leara”). W konsekwencji, w części scen serialu z „Gwiezdnych Wojen” Pascala zastępowali dublerzy, Brendan Wayne i Lateef Croweder. W wybranych scenach, swój wkład w kreację aktor – nagle zasypany projektami – mógł wnieść dopiero w okresie postprodukcji, gdy dogrywał głos do nakręconych parę miesięcy wcześniej scen. 

„Przespany” casting do „The Last of Us

W podobnych okolicznościach, o udział aktora zabiegali też twórcy kolejnego wielkiego telewizyjnego hitu, czyli znajdującego się obecnie na ostatniej prostej pierwszego sezonu „The Last of Us”. Choć nie był zaznajomiony z konsolowym pierwowzorem projektu, Pascal cenił wcześniejszy projekt showrunnera serialu, Craiga Mazina, czyli miniserię „Czarnobyl”. Twórca adaptacji hitu PlayStation osobiście przesłał Pascalowi scenariusz do pierwszego odcinka. Decyzja o angażu miała zapaść podczas wideokonferencji między Mazinem i Neilem Druckmannem (twórcą gry) w Los Angeles i Pascalem rozmawiającym z oddalonego o osiem stref czasowych Londynu. „Podyskutowaliśmy i się w sobie zakochaliśmy” – wspomina tamtą rozmowę Pascal. „Ale w pewnym momencie zrobiło się naprawdę późno, a ja rano musiałem wstać. Więc wziąłem dwie tabletki nasenne, żeby nie mieć późnej problemów, bo ta rozmowa dała mi dużo nadziei i konkretnie podkręciła adrenalinę”. Następnego dnia Pascal miał odczytać w sieci, że przyjął rolę Joela Millera w „The Last of Us” i być tym równie zaskoczony, co reszta świata. „To przez te tabletki. Patrzę w telefon i widzę, że ludzie mi gratulują. I dopiero wtedy sobie przypomniałem, że dostałem pracę” – wyjawił w talk-show „The Tonight Show Starring Jimmy Fallon”. 

Podczas gdy debiutancki sezon „The Last of Us” powoli dobiega końca, Pascal nigdzie się nie wybiera. W najbliższych tygodniach będziemy oglądać go w debiutującym dziś trzecim sezonie „The Mandalorian” od Disneya, w którym – zgodnie z przeciekami – aktor pojawia się w dużej części bez mandaloriańskiego hełmu. Nazwisko Pascala regularnie trenduje w sieciach społecznościowych, a nagłówki popularnych magazynów internetowych widzą w nim obecnie najgorętszego aktora w Hollywood. Sam gwiazdor podchodzi do swojego sukcesu z dużą dozą skromności i na każdym kroku dziękuje rodzinie. Jak ciągle tłumaczy – to jej zawdzięcza wszystko. W tym kontekście warto przywołać ujmujący występ w „Saturday Night Live”, którym Pedro Pascal udowodnił, jak wiele twarzy wciąż ma widzom do pokazania.

Źródło: Variety / People / El Pais / TIME / zdj. HBO