Thom Yorke "Suspiria" (2018) - recenzja soundtracku

Choć „Suspiria” – remake krwawego horroru z lat siedemdziesiątych w reżyserii Luci Guadagnino – wyfrunęła z kin jak Tilda Swinton na miotle, Ci, wypatrujący wydania Blu-ray i DVD, mogą „osłodzić” oczekiwanie wsłuchując się w hipnotyzującą ścieżkę dźwiękową autorstwa znanego między innymi z zespołu Radiohead – Thoma Yorke'a. Jak wypada soundtrack w osobnym odsłuchu? Zapraszamy do lektury naszej recenzji dwupłytowego wydania CD.

Thom Yorke Suspiria

(XL Recordings / SONIC Records, 2018)

Jak historia kina niejednokrotnie udowodniła, o dobry filmowy remake jest na ogół znacznie trudniej niż o porządną kontynuację. Od czasu do czasu jednak, przez szczeliny kulturowego młynka, przeciska się twór, który nie tylko w pełni uzasadnia swoje istnienie, ale i zabiera oryginalną historię w zupełnie inne, by nie powiedzieć ciekawsze, strony. W przypadku re-wyobrażenia „Suspirii”, o którym reżyser Luca Guadagnino mówi, że jest coverem horroru z 1977 roku, mamy niewątpliwie do czynienia właśnie z takim dziełem. Stwierdzić po prostu, że jego wizja opowieści o dwudziestowiecznym sabacie czarownic odbiega od pierwowzoru, byłoby zbrodniczym niedopowiedzeniem. Podobieństwa kończą się bowiem krótko po tym, jak główna bohaterka, Amerykanka Susie, przybywa do Niemiec, by dołączyć do składu słynnej szkoły tańca współczesnego. Podczas gdy oryginalna „Suspiria” stroniła od społeczno-politycznego komentarza i postawiła na porażający audiowizualnie spektakl ugruntowany w formule slashera – film Guadagnino, przemawiając głosem właściwie zrozumianego feminizmu, odnajduje szerokie tematyczne spectrum, zaprezentowane w otoczeniu stonowanej szarości podzielonego murem, wyjącego zamieszkami radykałów z Baader-Meinhof i wciąż wybrzmiewającego echami II wojny światowej Berlina. To powiedziawszy, „Suspiria” nie jest filmem dla wszystkich i nie jest to bynajmniej zasługa jego przynależności do arthouse'u, a niezwykle kontrowersyjnych elementów rodem z najmocniejszych przedstawicieli body horroru i języka narracyjnego, który wielu może uznać (i uznało, sądząc po reakcji krytyków) za najzwyczajniej w świecie pretensjonalny. Co więcej, przynajmniej w jednym przypadku, nasycając sadystyczne oko kamery wydłużoną sekwencją porażającej, groteskowej brutalności, Guadagnino przeszarżowuje i pozostawia wrażenie nieumotywowanego narracyjnie, pustego wręcz okrucieństwa, które rzutuje na jednolitość wrażeń z filmu, mimo ostatecznego, mniejszego lub większego zachwytu nad dziełem.

Recenzja muzyki zawartej na płytach:

Wyraźne rozgraniczenie między oryginalną „Suspirią” Daria Argento a coverem Luci Guadagnino rysuje się, jak wspomnieliśmy powyżej, w niemal każdym możliwym elemencie filmowej formy. Podczas gdy określiliśmy – choć zdawkowo – jak wygląda opowieść po przepuszczeniu przez obiektywy obu artystów, skupmy się od tej chwili na tym, jak najnowsza „Suspiria” brzmi, a konkretniej: jak funkcjonuje album przygotowany przez Thoma Yorke'a. Wokalista i lider Radiohead miał bowiem niełatwe zadanie do wykonania. Każdy, któremu nieobcy jest film Argento, będzie pamiętał, że ścieżka dźwiękowa prog-rockowego zespołu Goblin – kakofoniczna, kwasowa mieszanka jazzu, proto-death metalu i funku – przyczyniła się, jak bodaj żaden inny element, do zdefiniowania wyjącego oniryzmu świata „Suspirii”. Co najważniejsze jednak, zwłaszcza w kontekście nieuchronnego porównania z kompozycją Yorke'a, trwająca zaledwie niecałe trzy kwadranse muzyczna podróż, w którą włoscy muzycy zabrali po raz pierwszy w 1977 roku, nie tylko brzmi znakomicie do dnia dzisiejszego, ale i może pochwalić się utrzymującą popularnością (końcem ubiegłego roku Goblini wybrali się w szesnastokoncertową trasę, podczas której w całości grali właśnie soundtrack z „Suspirii”). Co więcej, przynajmniej w odniesieniu do fabuły samego obrazu, muzyka gra w filmie Luci Guadagnino jeszcze ważniejszą rolę aniżeli w oryginale. Na szczęście, podczas seansu bardzo szybko okazuje się, że Yorke był najlepszym możliwym wyborem – artystą w pełni zdolnym do ubrania melancholijnej wizji reżysera „Call Me by Your Name” w dźwięki piękne, poetyckie i wrażliwe, ale i tak osobliwie skuteczne w oprawianiu głęboko wstrząsających obrazów „Suspirii".

Na dwupłytowy zbiór kompozycji, stanowiących pełne brzmienie „Suspirii” Luci Guadagnino, składa się dwadzieścia sześć utworów, choć niemała część z nich stanowi wydłużone pejzaże dźwięków syntezatorów, zakłóceń, makabrycznych efektów dźwiękowych, oddechów, krzyków i śmiechu – do tego, na ile skutecznie te atmosferyczne „wzbogacenia” funkcjonują, jeszcze wrócimy. W przerwie między kolejnymi, stricte instrumentalnymi sekcjami odnajdują się przede wszystkim piosenki oparte na pięknym falsecie Yorke'a, zatopionym w sennych brzmieniach gitary, perkusji, fortepianu i syntezatorów. Single „Suspirii”: przejmująca ballada Unmade, Has Ended (na perkusji siedemnastoletni syn Yorke'a), Open Again czy dwukrotnie powtórzony walc Suspirium – perfekcyjny hymn tytułowej Matki Westchnień – to bez najmniejszych wątpliwości najlepsze, najciekawsze i najbardziej poruszające solowe dokonanie Yorke'a do dnia dzisiejszego. Volk – ostatni z singli – to instrumentalna kompozycja towarzysząca uczennicom szkoły podczas najbardziej kluczowych scen tanecznych w filmie. Taniec służy w „Suspirii” jako atawistyczny akt życia i śmierci, narzędzie brutalnie wykorzystywane przez wiedźmy do rozwiązywania własnych konfliktów o władzę i mistyczny środek do porozumiewania się z istotami nadprzyrodzonymi; jakkolwiek oryginalny temat Yorke'a (a zwłaszcza jego wersja zawarta w Volk, mimo że ten powraca w przynajmniej kilku miejscach na soundtracku), stanowiący niemałe wyzwania wobec choreografów „Suspirii”, z powodzeniem przywodzi na myśl dokonania zespołu Goblin – jest podobnie niepokojący i psychodeliczny, a co więcej – idealnie podkreśla fabularne centrum obrazu Guadagnino. Spośród znakomitych pozycji na płytce, warto zwrócić uwagę również na przerażające, czternastominutowe A Choir of One przywodzące na myśl muzykę użytą w „Odysei kosmicznej”.

Ścieżka została zmiksowana tak, by zaprojektować jedno, nierozerwalne muzyczne doświadczenie. Konsekwentnie, płynne przejścia między utworami tkają wrażenie spójnego pejzażu „Suspirii”. W tym miejscu warto więc opowiedzieć o tej, nieco rozczarowującej części dwupłytowego albumu. Wspomniałem wcześniej, że ogromną zaletą oryginalnego soundtracku zespołu Goblin, jako odosobnionej muzycznej lektury, jest jej zwięzłość – czy też może celniej: jej nieopieranie się na swoistych „wypełniaczach”. Ścieżka Thome'a Yorke'a – blisko półtoragodzinna – nie tylko nie jest łatwym doświadczeniem (nie to jest jednak problemem, w niełatwości nie ma wszakże nic złego), przede wszystkim zawiera mnóstwo materiału, który – choć diabelnie skuteczny na ekranie – absolutnie nie działa w osobnym odsłuchu. Niemal połowa dwupłytowego zestawu to wspomniane wcześniej efekty dźwiękowe, tudzież budujące i wspierające atmosferę zakłócenia, potwórzenia i zapętlenia. Po ponad godzinie, zwłaszcza przy okazji kilku ostatnich kompozycji (w istocie większość drugiej płytki można by z powodzeniem skrócić o ponad połowę zawartości), „Suspiria” przestaje brzmieć jak blend makabrycznej poezji i melancholijnego piękna, a wyjątkowo nierelaksujące nagranie ASMR. Szkoda, tym bardziej że skomponowane do filmu efekty dźwiękowe należą do najwyższej półki designu, a wokalne występy Yorke'a pociągają za każdą właściwą emocjonalną strunę i – nie przesadzając – oszałamiają i hipnotyzują. Ponad wszystko inne jednak, duża część „Suspirii” zasługuje na wielokrotne przesłuchania i zachwyty, co na dłuższą metę może nastąpić jedynie w oderwaniu od nierównej i przytłaczającej całości zaprezentowanej na albumie.

4
Muzyka na płycie

CD 1:

1. A Storm That Took Everything 1:47
2. The Hooks 3:18
3. Suspirium 3:21
4. Belongings Thrown in a River 1:27
5. Has Ended 4:56
6. Klemperer Walks 1:38
7. Open Again 2:49
8. Sabbath Incantation 3:06
9. The Inevitable Pull 1:36
10. Olga's Destruction (Volk Tape) 2:58
11. The Conjuring of Anke 2:16
12. A Light Green 1:48
13. Unmade 4:27
14. The Jumps 2:38

CD 2:

1. Volk 6:24
2. The Universe Is Indifferent 4:48
3. The Balance of Things 1:08
4. A Soft Hand Across Your Face 0:44
5. Suspirium Finale 7:03
6. A Choir of One 14:01
7. Synthesizer Speaks 0:58
8. The Room of Compartments 1:14
9. An Audition 0:34
10. Voiceless Terror 2:30
11. The Epilogue 2:46

Czas trwania albumu: 80:15

Opis i prezentacja wydania:

Soundtrack z „Suspirii” pojawił się na sklepowych półkach dzięki SONIC Records – wydawcy odpowiedzialnemu za rozpowszechnianie na polskim rynku między innymi pozostałych solowych albumów Yorke'a. Recenzowane wydawnictwo składa się z dwóch płytek CD o czarnym nadruku, ozdobionych tytułem filmu i listą utworów. Opakowanie to klasyczny digipack, aczkolwiek wykonany z nieco grubszej tektury i mogący pochwalić się fantastyczną, nastrojową grafiką zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Brakuje niestety bookleta czy jakiegokolwiek dodatku wzbogacającego ostatecznie dość ascetyczną prezencję. Ostatecznie, mamy do czynienia z dość skromnym wydaniem, ale pozostawiającym zupełnie dobre wrażenie. 

supsiria-cd-1 (2).jpg supsiria-cd-1 (1).jpg

supsiria-cd-1 (3).jpg supsiria-cd-1 (4).jpg

4
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

4
Muzyka na płycie
4
Wydawnictwo
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić soundtrack „Suspiria”?

Płytę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy SONIC Records.

źródło: zdj. Amazon Studios