Transmetropolitan tom 1 - recenzja komiksu

Pierwszy tom komiksu Warrena Ellisa „Transmetropolitan” – cyberpunkowego „Lęku i obrzydzenia w Las Vegas” vel słynnej serii o poszukiwaniu Prawdy w dystopijnym świecie przyszłości – trafił na półki księgarń w kwietniu, a od niemal dwóch miesięcy możecie obok niego odnaleźć również zbiór drugi. Jeżeli wciąż wahacie się, czy warto wsiąknać w perwersyjne opowieści o Pająku Jeruzalem, czy może wstrząśnięci lekturą szukacie w Internecie przemyśleń zszokowanego współczytelnika – zapraszamy do zapoznania się z naszymi wrażeniami z pierwszego tomu.

Myślę, że to co jest najważniejsze – wrażenie nieuchronnego zwycięstwa nad siłami wszystkiego, co stare i złe. (…) Nasza energia po prostu dominuje. Nie widzimy powodu, by walczyć – po waszej ani po ich stronie. To my napędzamy świat; unosimy się na grzbiecie rosnącej, cudownej fali. A teraz, niecałe pięć lat później gdyby wspiąć się na strome wzgórze w Las Vegas i spojrzeć na zachód, to – jeśli ktoś wie, jak patrzeć – może niemal zauważyć ślad w miejscu, w którym ta fala załamała się i cofnęła.”

Hunter S. Thompson

Pamiętacie transparent, który w „Watchmen” nosił Walter Kovacs – alter ego Rorschacha? Widniały na nim cztery słowa – „The End is Nigh”. „Koniec jest bliski”. I podczas gdy dla Strażników koniec jawił się jako perspektywa nieuchronnej zagłady atomowej, tak w futurystycznym „Transmetropolitanie” Warrena Ellisa koniec nadszedł, gdy świat po prostu „poszedł do przodu”. Bomby nie spadły, masowa histeria nie wybuchła, wojna nie rozbiła cywilizacji w radioaktywny pył. Zamiast tego, wszystko, co człowiek kiedykolwiek stworzył, wszystko, co cenił, wszystko, o czym marzyła nauka i śniło science-fiction stało się kiczowatą namiastką potencjału i wielkości, a społeczeństwo pogrążyło się w ohydnej, żałosnej zupie ignorancji i pierwotnego zidiocenia. Dla genialnego dziennikarza Pająka Jeruzalem koniec nadszedł pięć lat temu, gdy główny bohater serii zdecydował się uciec z wrzeszczącego Miasta i zaszyć się w górach, z dala od choroby cywilizacji. Teraz, gdy dawny wydawca zagroził Pająkowi konsekwencjami niewywiązania się z kontraktu opiewającego na dwie książki – dziennikarz musi, niczym cyniczny, perwersyjny Mojżesz, zejść z gór i wrócić do znienawidzonego świata ludzi, opanowanego przez skomercjalizowaną obsesję seksu, naćpane przetworniki materii, reklam w postaci bomb zakupowych, które rozpakowują się dopiero we śnie odbiorcy, i technologię umożliwiającą przeniesienie świadomości do pola elektrycznego.

transmetropolitan-t1-plansza-02-min.png

By opowiedzieć o „Transmetropolitanie” nie można nie wspomnieć o słynnym pisarzu Hunterze S. Thompsonie i zapoczątkowanym przez niego odłamie dziennikarstwa, określanym jako gonzo journalism. Pisać w stylu gonzo to nadawać reportażowi cechy subiektywnej impresji, nie wstrzymywać się od osądów, dygresji i – najczęściej – ostrej krytki. W „Lęku i odrazie w Las Vegas” Thompson ukrył się pod pseudonimem Raoula Duke'a i za jego pośrednictwem wybrał się w przepełnioną koszmarem podróż do wnętrza ochłapu Amerykańskiego Snu. W „Transmetropolitanie” cyberpunkowa wersja Huntera Thompsona – Pająk Jeruzalem – reprezentuje niemal te same postawy, co jego dekadencki pierwowzór. Cynik, kłamca, „zimny drań i moralne dno” – jak określa go jedna z postaci – to jednocześnie wyjęta spod prawa legenda i niechętny Robin Hood dziennikarstwa. Protagonista opowieści Ellisa nie jest przy tym anty-bohaterem, nie jest nawet bohaterem uwięzionym w sarkastycznym cudzysłowie. Pająk to bardzo wierny produkt swoich czasów – taki jednak, który dawno zrozumiał, że jednym sposobem, by przetrwać, jest odrzucić wszystkie moralne reguły, wszystkie zasady, przewartościować wszystkie wartości, a resztą podpalić papierosa marki Carcinoma Angels. Jednocześnie jednak – nie utracić wiary w Prawdę i nigdy nie zapomnieć. No i nakarmić kota. Oto prawdziwe Bohaterstwo „Transmetropolitana”.

Nadzieja w komiksie Warrena Ellisa to ta należąca do wisielca, któremu życzy się, by wierzgając nogami w ostatnich spazmach życia, zdał sobie sprawę, że jest o co walczyć i zdążył przeciąć sznur. Nie zawsze mu się to jednak udaje, co więcej – nie zawsze próbuje. Dzieło Warrena Ellisa jest komiksem niezwykle ciężkim w przekazie, a jednocześnie napisanym z rozkoszną lekkością. Nieziemsko wulgarne dialogi (tłumaczenie na medal), narracja „z offu” i brutalnie szczegółowe kadry w wykonaniu Darica Robertsona i Rodneya Ramosa współpracują doskonale, wprowadzając ton najczarniejszej z komedii. Poza pierwszymi kilkoma rozdziałami opowiadającymi o „powrocie do Miasta” i konfrontacji z rewolucją prowadzoną przez Przekształconych, na szczególną uwagę zasługują tu przede wszystkim takie opowieści jak tragiczny „Kolejny zimny ranek”, przybliżający opowieść Mary – kobiety żyjącej niegdyś w czasach podboju kosmosu, Beatlesów i Nelsona Mandeli (teraz, za pośrednictwem „cudu genetyki” odrodzonej i całkowicie zagubionej i porzuconej w nowym świecie), i „Bóg ze strzelbą”, funkcjonujący niemal jako heretycka paralela pewnej biblijnej przypowieści. Nawet w obliczu pewnego wytracania tempa i przenikliwości w drugiej połowie tomu, nigdy nie zdarzyło mi się, przy okazji percypowania jakiegokolwiek dzieła literackiego, odczuć, by narracja była równie wściekła co ta, po której porusza się Jeruzalem. Komiks Ellisa bezlitośnie chłoszcze przesłaniem z zaciekłością równą tej wylewającej się z gonzo-felietonów Pająka – niepokorny dziennikarz z wykraczającym poza czwartą ścianę zasięgiem łaja za polityczną obojętność, za społeczny konformizm, za naiwność, egoizm, głupotę i całkowitą ignorancję względem Prawdy.

transmetropolitan-t1-plansza-01-min.png

Gwoli podsumowania – cóż można powiedzieć o komiksie, który tak celnie i uniwersalnie szydzi z brudu cywilizacji? Wściekły manifest Warrena Ellisa to dzieło bardzo ważne i choć jego cynizm i celność wspinają się na wyżyny w pierwszej połowie tomu, a później nad przesłaniem zaczyna dominować niesmaczny shock value – „Transmetropolitan” nigdy nie spada poniżej pułapu zarezerwowanego dla najbardziej przełomowych spośród dekadenckich enfant terrible komiksu.

5
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
6
Przystępność*
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

5ac773f435d59.jpg-min.png

Historia została pierwotnie opublikowana w zeszytach Transmetropolitan Vol. 1 #1-12 (wrzesień 1997 roku - sierpień 1998 roku).

Zachęconych recenzją odsyłamy do wpisu Transmetropolitan tom 1 - prezentacja komiksu, w którym znajdziecie obszerną galerię zdjęć oraz prezentację wideo.

Specyfikacja

Scenariusz

Warren Ellis

Rysunki

Darick Robertson

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

288

Tłumaczenie

Krzysztof Uliszewski

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źródło: Egmont / Vertigo / DC Comics