Twin Peaks: Limited Event Series - recenzje dwóch soundtracków

W zeszłym roku David Lynch zabrał nas z powrotem do niesamowitego świata miasteczka Twin Peaks. Teraz – na kilka miesięcy po ostatniej scenie finalnego odcinka serii – zapraszamy Was na odbycie tej osobliwej wycieczki raz jeszcze. Tym razem przy okazji przesłuchania dwóch albumów z muzyką z trzeciego sezonu – jednego z piosenkami wykonanymi na scenie Roadhouse, a drugiego ze ścieżką dźwiękową w kompozycji m.in. Angela Badalamentiego, Johnny'ego Jewela czy Chromatics. Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją obu płyt poniżej.

Harry, nie mam pojęcia, gdzie nas to doprowadzi, ale mam silne przeczucie, że będzie to miejsce piękne i dziwne.

Do zobaczenia za 25 lat – obiecuje zamordowana dziewczyna w jednym z osobliwych snów Agenta Coopera. Wówczas, tj. podczas produkcji pierwszego sezonu Twin Peaks, nikt nie mógł przewidzieć, że przepowiednia Laury Palmer o powtórnym spotkaniu faktycznie się ziści. A jednak, ćwierć wieku po wydarzeniach oryginalnej serii, senny świat dziwnej indiańskiej mitologii, mrocznych sobowtórów i szumiących sosen Douglasa powraca – raz jeszcze o lata świetlne wyprzedzając oczekiwania widzów i standardy telewizji. „Twin Peaks” jest przy tym zupełnie inne, niż je pamiętaliśmy. Podczas gdy pewne elementy, będące nierozerwalnie związane z tożsamością małego miasteczka w stanie Waszyngton, wracają i przywołują dreszcze nostalgii, inne poddały się niepowstrzymanemu procesowi stawania się.

Twórca oferuje nam więc coś odmiennego, pogłębiając – o ile to w ogóle możliwe – wszechobecną dziwność. Sezon trzeci Twin Peaks, czy też „Twin Peaks: Powrót”, jak został ochrzczony przez stację Showtime, ma znacznie więcej wspólnego z „Ogniu Krocz Za Mną” niż z oryginalną serią – zarówno przez sposób prowadzenia narracji, jak i stylistykę. Podobieństwa są jednak na tyle subtelne, że „Powrót” tworzy w toku osiemnastu części swoją własną, wyjątkową, estetyczną wartość.

Wobec takich decyzji, wielu entuzjastów oryginalnego „Twin Peaks” kwestionowało sposób, w jaki reżyser powrócił do świata BOBa i Black Lodge. Dlaczego postawiono na surową inność i odrębność, względem tego, co tak dobrze znamy sprzed 25 lat? David Lynch, ostatni wielki surrealista, nie liczy się bowiem nigdy z oczekiwaniami. Ponadto, zgodnie z osobistą filozofią, nie oferuje przeważnie odpowiedzi, zadając w ich miejsce kolejne pytania, a „Twin Peaks” jest tego koronnym przykładem. Konsekwetnie – dziwny człowiek z „szarymi, uniesionymi włosami” w iście kafkowskim stylu urywa zakończenie serii, rozmyślnie pozostawiając za sobą potężne pole do interpretacji, a krzyki rozczarowania tych, którzy spodziewali się czegoś bardziej konwencjonalnego, kwituje krótkim „cokolwiek myślisz, że się zdarzyło – jest prawdziwe”. Jako fanowi serii, nie sposób było mi nie zatracić się w świecie teorii i nieskończonych analiz, na długo po zakończeniu serialu. Ilu Cooperów faktycznie pojawia się w tych osiemnastu odcinkach? Gdzie w chronologii sezonu umiejscowić scenę rozmowy ze Strażakiem? Kim właściwie jest Strażak i jaki ma plan? Jakie znaczenie dla kolejności zdarzeń ma znikająca z garnituru Coopera przypinka FBI? Co stało się po mrożącym krew w żyłach krzyku Laury Palmer, który na zawsze wieńczy „Powrót”? Satysfakcja, która materializuje się w następstwie, choćby częściowego, uporządkowania kawałków układanki we własną interpretację, jest niepomierna, ale i łatwo wzruszalna. Ostatecznie jednak, Lynchowi chodzi w „Twin Peaks” właśnie o doświadczanie wprost Tajemnicy, wiecznie nieodgadnionej – podobnie jak nieodgadniona jest nasza rola we wszechświecie – o oglądanie świata nigdy nieodkrywającego wszystkich kart. Jak napisał współscenarzysta serii, Mark Frost, w swojej książce o sekretach miasteczka – tajemnica budzi zadziwienie, które prowadzi do ciekawości, a na niej z kolei opiera się nasze pragnienie zrozumienia, kim i czym naprawdę jesteśmy. (…) to historie, które opowiadamy sobie, aby walczyć z oporem życia wobec naszej tęsknoty za odpowiedziami.

Twin Peaks: Music from the Limited Event Series”

(Warner Music Poland 2017)

Recenzja muzyki zawartej na płycie:

Jednym z moich najmocniejszych odczuć, związanych z oglądaniem trzeciego sezonu „Twin Peaks”, po raz pierwszy było uczucie frustracji. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak bardzo nie mogłem doczekać się kolejnego tygodnia i kolejnego odcinka. Wisienką na torcie (czy może bardziej placku) tejże frustracji były wieńczące każdy z siedemnastu odcinków występy muzyczne w klubie Bang Bang. Przez to więc, że wiecznie było mi niewystarczająco i widząc charakterystyczny neon wiedziałem, że to już koniec, nigdy nie doceniłem należycie zestawu piosenek, które David Lynch starannie wyselekcjonował do revivalu swej kultowej serii. A niewątpliwie jest to zbiór, który duchem współpracuje z każdym z odcinków, co więcej – biorąc pod uwagę wątek Audrey Horne – można by kwestionować, czy występy w barze faktycznie mają miejsce czy może dzieją się w całości wewnątrz kolektywnego snu gości albo samej, zagubionej Audrey. Przyjrzyjmy się więc zawartości albumu i sprawdźmy, jak funkcjonuje samodzielnie, bez wspierania określonych scen.

Zaczynamy od pięknego motywu „Twin Peaks” w kompozycji Angela Badalamentiego, towarzyszącemu zmienionej względem oryginalnej serii czołówce. Jako że jest to wersja skrócona – trwająca zaledwie półtorej minuty – samemu utworowi poświęcimy więcej uwagi przy okazji omawiania płytki ze scorem poniżej.

Pierwszy z występów należy do zespołu Chromatics, który na koncie ma już między innymi znakomitą ścieżkę dźwiękową do reżyserskiego debiutu Ryana Goslinga „Lost River” (dość chłodno przyjętego, a szkoda). Współczesne, elektroniczne brzmienie piosenki „Shadow”, choć tonalnie „peaksowe”, wyraźnie zaznacza, że świat małego miasteczka na północy USA poszedł naprzód również na tej warstwie. Kolejne pozycje trzymają się kurczowo muzyki współczesnej i młodych wykonawców w rodzaju The Cactus Blossoms czy popowego Au Revoir Simone. Zespoły, o których najprawdopodobniej nigdy nie słyszeliście, a warto się z ich dyskografią zapoznać. Również obecność na płycie sław pokroju Nine Inch Nails (w najmroczniejszym na soundtracku „She's Gone Away”) i Eddie'ego Veddera (w gorzkim „Out of Sand”) udowadnia, że manager baru Bang Bang ma naprawdę szerokie koneksje w świecie artystycznym. Na uwagę zasługuje fakt, że piosenki obu świetnych wykonawców zostały skomponowane specjalnie na potrzeby serii. Co więcej, do kompozycji „No Stars”, zaśpiewanej pięknie przez Rebekah Del Rio, tekst napisał sam Lynch. Pomiędzy nowościami przewija się też na płycie kilka powrotów do ubiegłych dekad. Poza sceną Roadhouse'u usłyszymy w „Powrocie” m.in. „I Love How You Love Me” The Paris Sisters i „My Prayer” od The Platters, z lat kolejno sześćdziesiątych i pięćdziesiątych. Mamy tu też nieśmiertelny klasyk „I've Been Loving You Too Long” w wykonaniu na żywo Otisa Reddinga – piękna sprawa.

twmu (1).jpg

W kontekście przeszłości samego „Twin Peaks” na płycie zamieszczono też dwie piosenki z oryginalnej serii. Pierwszą z nich jest trącąca kiczem kompozycja znienawidzonego przez wielu fanów serialu James Hurleya (w tej roli James Marshall), którego również zobaczymy w klubie Roadhouse. Praktyczny żart Davida Lyncha z pewnością udał się na ekranie, jednak w kontekście płyty – powiedzmy tylko, że trzeba każdorazowo przygotowywać pilota do przeskoczenia utworu numer trzynaście. Druga to zdecydowanie najlepiej dobrana kompozycja na zamknięcie albumu. Mowa tu o hipnotyzującej piosence „The World Spins”, wykonanej przez znaną z „Twin Peaks” i „Ogniu, Krocz Za Mną” Julee Cruise, której pojawienie się na deskach baru Bang Bang wieńczy ostatni występ, jaki będzie nam dane zobaczyć w sezonie trzecim i następuje krótko po tym, jak Lynch serwuje przepiękne nawiązanie do mitu Orfeusza i Eurydyki.

Album z piosenkami z „Powrotu” nie jest jednak wolny od wad, bowiem zawiera też kompozycje, które w moim, mocno osobistym odczuciu odstają od reszty zestawu i szkodliwie wpływają na ostateczny odbiór płyty. Przykładowo „I Am” od Blunted Beatz i „Axolotl” w wykonaniu The Veils, podczas gdy działają w serialu – pozbawione obrazu, któremu mogłyby towarzyszyć, zwyczajnie do tonu zestawu nie pasują.

Podsumowując, trzeba by było powiedzieć, że składanką muzyczną najtrudniej w pełni zadowolić słuchacza, bowiem jest to kwestia związana ściśle z gustem. Wystawiając ocenę, nie będę więc kierował się subiektywnymi kryteriami, ale tonalną koherencją zebranych kompozycji. „Twin Peaks: Music from the Limited Event Series” to niewątpliwie ciekawy i na wskroś „lynchowy” zbiór, w którym nie brakuje znakomitych, zarówno nowszych, jak i starszych kawałków. Pomiędzy nimi znajdą się jednak pojedyncze piosenki, które wybijają się z ogólnej atmosfery i nie współpracują tak dobrze, jak w połączeniu z obrazem.

+4
Muzyka na płycie

Spis utworów:

1. "Twin Peaks Main Theme" (edit) Angelo Badalamenti 1:29
2. "Shadow" Chromatics 3:45
3. "Mississippi" The Cactus Blossoms 3:59
4. "Lark" Au Revoir Simone 4:16
5. "I Am" Blunted Beatz 1:46
6. "I Love How You Love Me" The Paris Sisters 2:05
7. "Snake Eyes" Trouble 3:52
8. "Tarifa" (Roadhouse mix) Sharon Van Etten 4:46
9. "She's Gone Away" Nine Inch Nails 6:00
10. "My Prayer" The Platters 2:46
11. "No Stars" Rebekah Del Rio 7:21
12. "Viva Las Vegas" Shawn Colvin 4:47
13. "Just You" James Marshall 3:35
14. "Green Onions" Booker T. & the MG's 2:53
15. "Wild West" (Roadhouse mix) Lissie 3:39
16. "Sharp Dressed Man" ZZ Top 4:14
17. "Axolotl" (Roadhouse mix) The Veils 3:03
18. "Out of Sand" Eddie Vedder 3:27
19. "I've Been Loving You Too Long"  Otis Redding 4:05
20. "The World Spins" Julee Cruise 6:38
Czas całkowity 78:26

Opis wydania:

Album „Twin Peaks: Music from the Limited Event Series” dostępny jest w Polsce w opakowaniu typu digipack, którego wygląd zaprojektował sam David Lynch. Na przedniej okładce zobaczymy słynne ujęcie odbitego w kałuży neonu motocyklowego baru Bang Bang. Sam bar zobaczymy wyraźnie wewnątrz opakowania. Dwunastostronicowy booklet dołączony do wydania oferuje kilka zdjęć z występów niektórych wykonawców oraz listę piosenek. Trzeba powiedzieć, że prezencja albumu, mimo eleganckiego digipacka, ustępuje względem wydania score'u, o którym opowiemy poniżej.

twm (1).jpg twm (6).jpg

twm (7).jpg twm (2).jpg

twm (3).jpg twm (4).jpg

twm (5).jpg twm (9).jpg

+4
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

+4
Muzyka na płycie
+4
Wydawnictwo
+4
Średnia

Gdzie kupić płytę „Twin Peaks: Music from the Limited Event Series”?

Twin Peaks: Limited Event Series Soundtrack” [score]

(Warner Music Poland, 2017)

Recenzja muzyki zawartej na płycie:

Wraz z powrotem Davida Lyncha, wraca też Angelo Badalamenti – człowiek, któremu „Twin Peaks” zawdzięcza ogromny kawałek z wiśniowego placka swego wyjątkowego stylu. Podczas gdy trzeci sezon bardzo oszczędnie korzysta z motywów pochodzących z oryginalnej serii, na albumie znajdziemy nowe kompozycje Badalamentiego oraz kilka autorstwa innych artystów. Myślę, że nie będzie przesadą, jeśli powiem, że score do „Powrotu” to spełnienie marzeń każdego fana serii. Zacznijmy jednak od początku.

Płytę otwiera, klasycznie już, temat przewodni serialu, tym razem jest to jednak wersja pełna – trwająca ponad pięć minut. Chociaż nie wyobrażam sobie, by odcinki „Twin Peaks” mogły rozpoczynać się w jakikolwiek inny sposób niż przez przypomnienie kultowego motywu, który tak doskonale podkreślał ton klasycznej serii w latach dziewięćdziesiątych, odnoszę też wrażenie, że jest na płycie inna kompozycja, która skuteczniej oddaje nastrój stricte trzeciego sezonu – wrócimy do tego później. Dodam jeszcze tylko, że Lynch najlepiej wykorzystał „Twin Peaks Main Theme” nie w czołówce „Powrotu”, a w pewnej, idealnej scenie z odcinka szesnastego (wiecie, o którą mi chodzi) i to ją, a nie czołówkę, mam przed oczyma słuchając tegoż utworu pośród innych kompozycji sezonu.

Drugie miejsce na albumie zajmuje piosenka „American Woman” zespołu Muddy Magnolias, poddana przedziwnym, lynchowym eksperymentom. W swoim remiksie, towarzyszącemu na ekranie wprowadzeniu mrocznego dopplegangera Agenta Coopera, odtwórca roli Gordona Cole'a zdecydował się drastycznie zwolnić utwór, nadając mu wyjątkowo demoniczną barwę.

Silny kontrast względem nieobliczalnego charakteru Pana C. zaznacza powrót Angela Badalamentiego w trzeciej kompozycji. Kluczowa rola Laury Palmer – choć martwej od 24 lutego 1989 roku (przynajmniej na początku sezonu) – jest nieustannie w wydarzeniach „Powrotu” podkreślana. Tak samo jej słynny motyw muzyczny, który pojawia się w sezonie dwukrotnie, stanowi swego rodzaju oś ścieżki dźwiękowej – nawiązują do niego bowiem, choć delikatnie, wielokrotnie inne, nowe kompozycje Badalamentiego. O samym utworze moglibyśmy powiedzieć bardzo wiele, ale ograniczmy się do tego: Lynch chciał od swego kompozytora muzycznej ilustracji do wizji samotnej dziewczyny, zagubionej w ciemnym i ponurym lesie, a – jak pokazało dziedzictwo serii - dostał znacznie więcej. „Laura Palmer's Theme (Love Theme From Twin Peaks)” rezonuje emocjami, jakie przelali w swoje role aktorzy oryginalnej serii i, biorąc pod uwagę strukturę utworu, oddaje idealnie dualizm świata „Twin Peaks” – pięknego, a jednak zawsze podszytego nienazwanym złem i mrocznymi sekretami. Dualizm, który ostatecznie zawsze wróci do postaci „owiniętej w plastik” nastolatki, której śmierć dała początek niewyobrażalnym zdarzeniom.

twscore.jpg

Angelo Badalamenti stawia w większości nowych kompozycji na muzykę typowo ambientową, subtelnie, a jednak głęboko duchowo odznaczającą się na świadomości słuchającego. W przeciwieństwie więc do pierwszego i drugiego sezonu, muzyka do „Powrotu” najczęściej rezygnuje z charakterystycznego następstwa dźwięków, kreując w to miejsce oniryczne pejzaże, przeważnie pełne hipnotyzującego smutku i mroku. W konsekwencji minimalistyczne „Accident/Farewell Theme”, „Dark Mood Woods/The Red Room”, „The Chair” czy „Dark Space Low” napędzają dziwną elektryczność świata Davida Lyncha, raz jeszcze stając się organiczną, jak szum gałęzi sosen Douglasa, częścią „Twin Peaks”. Utwór „The Fireman” ilustruje natomiast wymiar, w którym żyje Strażak, jedna z najbardziej enigmatycznych postaci serialu, której motywacje i działania pozostają tajemnicą do ostatniej (pierwszej?) sceny sezonu. Niezależnie jednak kim jest czy jakie są jego plany wobec Agenta Coopera, muzyka Badalamentiego sytuuje Strażaka bardzo wysoko w hierarchii osobliwego panteonu Davida Lyncha, podkreślając przy tym, w bardzo poruszający sposób, mesjanistyczną rolę Laury Palmer. W przypadku natomiast „Grady Groove” nagranego z udziałem zmarłego w zeszłym roku Grady'ego Tate i „Deer Meadow Shuffe”, amerykański kompozytor przywołuje brzmienia jazzowe w dynamicznych kompozycjach opartych na charakterystycznych perkusyjnych „miotełkach”. Nie można powiedzieć wystarczająco wiele o geniuszu Badalamentiego, bo podobnie jak zagubione autostrady światów Lyncha, tak jego kompozycje wymykają się semantyce na rzecz surrealistycznego doświaczenia. Polecam po prostu zamknąć oczy, wsłuchać się i utonąć.

Nieśmiertelne tajemnice i melancholijne piękno „Powrotu” niosą z sobą posępny saksofon i zimne syntezatory Johnny'ego Jewela w utworze „Windswept”. Jest to właśnie ta kompozycja, o której wspomniałem w kontekście tematu przewodniego trzeciego sezonu, bowiem udaje jej się uchwycić, w ciągu niespełna czterech minut, ton wprowadzony przez Lyncha. Ton, w którym nie ma już śladu po ciepłej, nadprzyrodzonej telenoweli, jaką była oryginalna seria. I chociaż jest to niewątpliwie ten sam świat, co czuć wyraźnie w teksturze utworu, to jednak przeszłość bardzo wyraźnie i odważnie pozostawiono w latach dziewięćdziesiątych.

Na sam koniec wspomnijmy jeszcze o kompozycji Krzysztofa Pendereckiego, która również znalazła się na albumie. Użyte w odcinku ósmym „Theronody to the Victims of Hiroshima” towarzyszy przepięknej sekwencji, porównywalnej do tej z zakończenia „2001: Odysei Kosmicznej”. Dość powiedzieć, że sonorystyczna kakofonia pięćdziesięciu dwóch instrumentów smyczkowych to awangardowy wszechświat sam w sobie, a przy tym niesamowity i chaotyczny portret tragedii wybuchu bomby atomowej. W „Twin Peaks” detonacja powoduje wyrwę w rzeczywistości, która wpuszcza do świata człowieka zło z innego wymiaru (a może ludzki wynalazek po prostu to zło kreuje – kolejne pole do interpretacji), a utwór Pendereckiego nabiera zupełnie innego, jeszcze bliższego oppenheimerowskiej frazie znaczenia. To wstrząsające, postmodernistyczne arcydzieło wykonuje tu, co zasługuje na szczególną uwagę, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej pod batutą Witolda Rowickiego.

Ścieżka dźwiekowa do „Twin Peaks”, podążając za narracją Davida Lyncha, zabiera w świat tajemnic, mrocznych kontrastów estetyki i stylu, którego pozornie rzeczywistą podstawę moglibyśmy zakwestionować niemal w każdej chwili. Wszyscy żyjemy wewnątrz snu – mówi bezpośrednio do widza Dale Cooper. A jest to sen w istocie zarówno „piękny i dziwny”, sen, z którego – podobnie jak z własnej kruchej egzystencji – nie chcemy się nigdy wybudzić. Muzyka zawarta na albumie przypomina więc jak sztuka – gwarantując doświadczenie głęboko ontologiczne – potrafi powiedzieć znacznie więcej o naturze bytu niż jakakolwiek inna forma poznania.

6
Muzyka na płycie

Spis utworów:

1. "Twin Peaks Theme" Angelo Badalamenti 5:04
2. "American Woman" (David Lynch remix) Muddy Magnolias 4:13
3. "Laura Palmer's Theme (Love Theme from Twin Peaks)" Angelo Badalamenti 4:49
4. "Accident / Farewell Theme" Angelo Badalamenti 3:13
5. "Grady Groove" Angelo Badalamenti feat. Grady Tate 1:40
6. "Windswept" (reprise)  Johnny Jewel 3:53
7. "Dark Mood Woods / The Red Room" Angelo Badalamenti 5:42
8. "The Chair" Angelo Badalamenti 4:31
9. "Deer Meadow Shuffle" Angelo Badalamenti 4:33
10. "Theronody to the Victims of Hiroshima" Krzysztof Penderecki 9:30
11. "Slow 30's Room"  David Lynch and Dean Hurley 2:06
12. "The Fireman" Angelo Badalamenti 7:13
13. "Saturday" (instrumental)  Chromatics 3:14
14. "Headless Chicken" Thought Gang  2:44
15. "Night" Angelo Badalamenti 2:44
16. "Heartbreaking" Angelo Badalamenti 4:10
17. "Audrey's Dance" Angelo Badalamenti 5:28
18. "Dark Space Low" Angelo Badalamenti 2:15
Czas całkowity 77:02

Opis wydania:

Wydanie ścieżki dźwiękowej z „Twin Peaks” pojawiło się w sklepach w bliźniaczym do „Music from the Limited Event Series” digipacku. Szata graficzna score'u jest jednak dużo ciekawsza niż kompilacja piosenek, opierając się na trzech wizerunkach Laury Palmer, jakie mamy okazje oglądać na ekranie. Na przedniej okładce twarz zamordowanej nastolatki wkomponowano w tło tajemniczych lasów Ghostwood, wnętrze opakowania przedstawia esencję Laury, zawartą w złotej kuli „wymyślonej” przez Strażaka, natomiast na przedzie bookletu jej twarz rysuje się w otoczeniu bieli, implikującej zdarzenia przedostatniego odcinka. Dwunastostronicowy booklet zawiera ponadto listę utworów oraz kilka kadrów z serialu, przedstawiających kolejno dom rodziny Palmerów w Twin Peaks, Strażaka, Senoritę Dido, wybuch bomby atomowej i stworzenie BOBa. Tylną okładę zdobi tajemniczy krąg w Glastonbury Grove. Brakuje słowa od Badalamentiego czy Lyncha, ale i tak spójna koncepcja tego wydania zasługuje na wysoką ocenę.

tws (1).jpg tws (3).jpg

tws (7).jpg tws (8).jpg

tws (2).jpg tws (4).jpg

tws (5).jpg tws (6).jpg

5
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

6
Muzyka na płycie
5
Wydawnictwo
+5
Średnia

Gdzie kupić „Twin Peaks: Limited Event Series Soundtrack”?

Płyty do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Warner Music Poland.

źródło: Warner Bros.