„Ultimate Spider-Man” tom 13 – recenzja komiksu. Ostatnie pożegnanie

Czy „Ultimate Spider-Man” to najlepsza współczesna seria komiksowa o popularnym Pajączku? Dzięki wydawnictwu Egmont spędziłem z tą serią blisko 5 lat, przeczytałem każdy wydany zeszyt i mimo pewnych bolączek uważam, że była to wyjątkowa przygoda. Niestety kończy się ona dziś, wraz z ostatnim, 13. tomem autorstwa Briana Michaela Bendisa. Zapraszamy na pożegnalną recenzję.

W trakcie ostatnich lat wielokrotnie różne osoby prosiły mnie o pomoc przy wyborze pierwszego komiksu. Wejście do świata Marvela i DC nie jest łatwe, a dzięki ogromnemu rozwojowi filmów i seriali, czytanie komiksów stało się jeszcze bardziej modne. Ludzie nie wiedzą jednak, od czego zacząć, a ja polecałem im często „Ultimate Spider-Mana”. Przygody Petera Parkera są jednymi z najlepiej sprzedających się komiksów w naszym kraju. Bez względu na to, czy mówimy o klasyce, czy o współczesnych seriach (np. Marvel Now, czy Marvel Fresh). Duża w tym zasługa choćby filmów z Tomem Hollandem, czy też gier. Problem polega jednak na tym, że w on-goingowe serie wejść jest trudno. Za to „Ultimate Spider-Man” jest dla nowych czytelników idealny.

Trudno się dziwić, że Brian Michael Bendis kilkanaście lat temu uznawany był za jednego z najlepszych, współczesnych scenarzystów komiksowych. Swoboda z jaką poruszał się po świecie Petera Parkera z uniwersum Ultimate imponuje mi do dziś, a ostatni, 13. tom jest tego świetnym przykładem. Można oczywiście doszukiwać się gorszych momentów w trakcie trwania całej serii, ale pokażcie mi drugą taką historię, rozpisaną na grubo ponad 100 zeszytów, która w kulminacyjnym momencie chwyta za serducho i jest w stanie naturalnie wzruszyć. Przez lata Bendis fantastycznie bawił się alternatywną wersją przygód Petera Parkera. Szukał własnych pomysłów, kombinował z rozwojem bohaterów (np. z Gwen Stacy) i starał się napisać genezę dobrze znanej postaci jeszcze raz, tak dobrze, jak tylko mógł. Skończył po swojemu, w jedyny, możliwy sposób, który zapisał się w historii komiksów Marvela.

Nie będę w tym tekście rozpisywał się specjalnie na temat fabuły. Nie chcę spoilerować, choć jeśli znacie tę serię i jesteście z nią od jakiegoś czasu, to doskonale wiecie, do czego to wszystko zmierzało. Nie ukrywam jednak, że ogromnie ucieszyła mnie możliwość zobaczenia na własne oczy, jak doszło do popularnej zmiany warty w uniwersum Marvela związanej z wprowadzeniem do tego świata Milesa Moralesa. Wypada wierzyć, że zapowiedź odchodzącego z Egmontu Tomasza Kołodziejczaka o wydaniu jego przygód w uniwersum Ultimate w przyszłym roku nie zostanie zapomniana przez nowe szefostwo.

ultimate-spider-man-tom-13-plansza-z-komiksu-min.jpg

13. tom przygód Petera Parkera w uniwersum Ultimate to potężny, ponad 600-stronnicowy rozdział jego przygód. Samo wejście z niego z marszu nie jest łatwe, bo czytelnik zostaje wrzucony w dość nieznajome i nietypowe środowisko, bez żadnego wsparcia. Peter nadal mieszka z Johnnym Stormem i Bobbym, a z poprzedniego tomu powinniśmy kojarzyć historię, w której dobre imię Spider-Mana zostało dość mocno nadszarpnięte przez oszusta, który dokonywał zbrodni w masce Pajączka. Bendis standardowo zaczyna od sercowych rozterek, przypominając, jak ważny był to element całej historii. Scenariusz jednak dość szybko rozwija się w kierunku wielkiego pojedynku ze Złowieszczą Szóstką, a tom zawiera w sobie dodatkowo crossover „Ultimate Comics Avengers vs New Ultimates”. Z kolei, gdy dochodzi do kluczowych wydarzeń, po 160. numerze, do głosu dochodzą inni bohaterowie w ramach serii „Ultimate Comics Fallout”.

Brian Michael Bendis w swoim najlepszym momencie kariery doskonale potrafił grać na emocjach czytelnika. Przez ponad 100 zeszytów zrobił wszystko, by czytelnik maksymalnie polubił tę wersję Petera Parkera. Zwyczajnego chłopaka, popełniającego błędy, potrafiącego się do nich przyznać. Często zagubionego, czasem samolubnego i naiwnego, ale jednocześnie bardzo ludzkiego. Parker autorstwa Bendisa to bohater, z którym w naturalny sposób każdy z czytelników był w stanie się utożsamiać. Choćby dlatego, że „Ultimate Spider-Man” pisany jest w stylu klasycznej teen-dramy w świecie superbohaterów. Nie brakuje w nim miłosnych rozterek, wielu scen rozgrywających się w szkole, a ważną rolę w całej historii odgrywa rodzina. Właśnie dlatego „Ultimate Spider-Man” to komiks idealny dla nowego czytelnika, którego siłą jest szczera, spontaniczna i łatwa w odbiorze fabuła.

Ostatni tom „Ultimate Spider-Mana” jest też potężnym zbiorem prac wielu scenarzystów i rysowników. Najważniejszą rolę odgrywa Brian Michael Bendis, ale swój udział zaznaczają też tak dobrze znane dziś nazwiska jak Mark Millar, Nick Spencer, czy Jonathan Hickman. Z kolei za oprawę artystyczną poza Sarą Pichelli odpowiada też powracający do serii, doskonale znany Mark Bagley, jeden z autorów sukcesu Parkera w świecie Ultimate. To on odpowiedzialny jest m.in. za rysunki w kultowym zeszycie nr 160.  

Podsumowanie

Petera Parkera z uniwersum Ultimate żegnam ze smutkiem, ale też ogromnym szacunkiem. Po pięciu latach z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że to jeden z najlepszych współczesnych komiksów o Pajączku i idealne miejsce, by rozpocząć swoją przygodę z superhero. Mimo że przez wszystkie trzynaście tomów Peter Parker pozostawał tym samym nastolatkiem, którego poznaliśmy w pierwszych tomach, to jego charakter dzięki pomysłom Bendisa ewoluował dokładnie tak, jak sobie to wyobrażałem. Nie dało się lepiej skończyć tej historii, do której nieraz będę wracał.

Oceny końcowe komiksu Ultimate Spider-Man. Tom 13

5+
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
4
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Brian Michael Bendis, Jonathan Hickman, Mark Millar, Nick Spencer

Rysunki

Sara Pichelli, Mark Bagley, Bryan Hitch

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

608

Tłumaczenie

Marek Starosta

Data premiery

22 marca 2023

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel