Uwielbiana animacja Disneya doczekała się kontynuacji! 27 listopada do polskich kin trafiła „Vaiana 2”, która zabiera nas w kolejną szaloną wyprawę głównej bohaterki, w jakiej towarzyszą jej dobrze znani widzom kompani, jak i debiutujący na ekranie bohaterowie. Finansowy, jak i jakościowy sukces pierwszej części postawił twórcom poprzeczkę nieprawdopodobnie wysoko. Czy druga „Vaiana” skrywa w sobie jeszcze dawną magię oceanu? Zapraszamy do recenzji nowego filmu animowanego Walt Disney Pictures.
Twórcy „Vaiany 2”, po wielu latach od premiery poprzedniej części mieli przed sobą ogromne wyzwanie sprostania oczekiwaniom widzów, którzy bez reszty pokochali oryginał z 2016. Niezapomniane utwory Lina-Manuela Mirandy, baśniowe nawiązania do polinezyjskich legend i rzecz jasna inspirująca historia bohaterki, która na naszych oczach przechodzi wyjątkową wewnętrzną przemianę okazały się kluczem do tego, by „Vaianę” nazywać dziś dziełem kultowym w kolekcji Disneya. Tytułowa podróżniczka przemierzająca nieznane wody, wykonała już wszystkie zadania, które miały zapewnić jej plemieniu bezpieczeństwo — stoczyła walkę z niebezpieczeństwem oceanu, zaprzyjaźniła się z nieustraszonym półbogiem Mauim, a także pozwoliła Te Fiti wrócić do swojej właściwej formy. Czymże byłby jednak wartościowy sequel, bez kolejnej dawki wrażeń i nowych misji, do których posłana zostaje wsławiona swoimi dokonaniami bohaterka? Kiedy mieszkańcy wyspy Motunui wreszcie mogą spać spokojnie, a ich dzielna Vaiana (Auli'i Cravalho) otrzymuje tytuł nowej duchowej przewodniczki, dziewczyna słyszy tajemnicze wezwanie do kolejnej podróży — tym razem główna bohaterka ma odnaleźć zaginioną wyspę Motufetu po tym, jak zły bóg Nano rzucił na nią klątwę i pozbawił mieszkańców Motunui kontaktu z innymi plemionami. Vaiana zbiera więc nowy team i czym prędzej wyrusza ku następnym wyzwaniom, które czekają ją na nieznanych wodach.
Reżyserią „Vaiany 2” zajął się nowy zespół filmowców — David Derrick Jr., Jason Hand i Dana Ledoux Miller, którzy postanowili przeprowadzić widzów przez nową historię sprawdzoną metodą przy produkcji sequeli. W kontynuacji wszystko jest mocniejsze, bardziej wyraziste, przepełnione akcją i widowiskowymi scenami oceanicznych podróży, jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, iż jest to estetyczna wizualnie próba przykrycia dziur w scenariuszu i zdecydowanie mniej angażującej fabuły. Vaiana sprzed ośmiu lat miała przed sobą konkretny cel, przeszła widoczną wewnętrzną przemianę od skromnej, nieświadomej swoich sił dziewczyny, po dzielną wybrankę oceanu, której niestraszne są nawet najbardziej niebezpieczne fale. Vaiana w części drugiej nie przechodzi absolutnie żadnego rozwoju, a jej nowa wyprawa nie zapada w pamięć już tak bardzo, jak wcześniej. Choć i tym razem jej towarzyszem jest Maui, równie genialnie odegrany przez Dwayne’a Johnsona, jej pozostali towarzysze pozostają wręcz niezauważalni — są zaledwie nierozbudowanym dodatkiem, który do samego końca pozostawia spory niedosyt.
Sprawdź też: „Życie seksualne studentek” – recenzja 3. sezonu serialu. Siostrzeństwo ponad wszystko
Wspomniana widowiskowość oceanicznych przygód i przepiękne zdjęcia to czynniki, dzięki którym jesteśmy w stanie momentami przymknąć oko na scenariuszowe mankamenty. Dwójka stawia przede wszystkim na humor, komediowe gagi, jakie momentami stają się wręcz głównym celem twórców. Elementy komediowe, jakich na każdym kroku dostarcza nam zwariowany Maui nie mogą jednak zapełnić pustki, jaka panuje w fabule przez lwią część seansu. „Vaianie 2” brakuje serca, które tytułowa bohaterka tak zaciekle próbowała zdobyć ostatnim razem. Dawka nowych utworów muzycznych, choć zrealizowana z rozmachem i przyjemna dla ucha, nie dorównuje niestety dziełom Mirandy i z rzadka sięga głębiej, niż humorystyczne komentowanie bieżących wydarzeń. W porównaniu chociażby z genialnym soundtrackiem „Frozen 2” i innych disneyowskich kontynuacji, „Vaiana” blednie i nie wychodzi poza sztywne ramy feel-good movie, który nie zapadnie w pamięć na długo. Sequel to miła dla oka, pełna werwy i szalona nowa przygoda, jednak to wciąż tylko odtwórcze bazowanie na potędze poprzedniej części, której dwójka jest zdecydowanie mniej udaną i pozbawioną duszy kopią.
„Vaiana 2” zaliczy się więc do disneyowskich przeciętniaczków — film w żaden sposób nie rozwinął potencjału głównej bohaterki, ani nie nakreślił nam jej ewentualnej przyszłości. Mimo mnóstwa nawiązań do polinezyjskich legend i czarów, „Vaianie 2” brakuje właśnie szczerej, beztroskiej magii, zaplecza w postaci interesujących drugoplanowych bohaterów i soundtracku, który porwałby nas razem z nią w odmęty oceanu. Renoma oryginału to niestety nie wszystko - „Vaiana 2”, choć momentami rozbawi i zachwyci barwią kolorów i przepięknymi widokami, nie trafia do serca już tak mocno.
Zdj: Disney