X-Men: Bitwa atomu - recenzja komiksu

Dopiero co polscy czytelnicy mogli się zapoznać z Nieskończonością, wielkim crossoverem serii Marvela o Avengersach, a już czeka na nas kolejny komiks, w którym krzyżuje się kilka tytułów, tym razem związanych z drużyną X-Men.

Mowa tutaj o Bitwie atomu, wielkim X-evencie, który miał upamiętnić 50. rocznicę wydania pierwszego zeszytu X-Men autorstwa Stana Lee i Jacka Kirby’ego. Scenarzyści czterech czołowych serii o mutantach, Brian Michael Bendis, Brian Wood i Jason Aaron, połączyli siły by opowiedzieć historię obejmującą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość bohaterów, jest więc w Bitwie atomu jeszcze więcej przybyszów z innych linii czasowych niż dotychczas w wydawanych przez Egmont seriach, a tych przecież wcale nie brakowało. W efekcie crossover swoją zagmatwaną fabułą przypomina chaotyczne komiksy o mutantach z lat 90., brakuje jednak w nim przekonującego rozwoju postaci, zaś połączenie serii pisanych przez różnych scenarzystów skutkuje nierównym poziomem dialogów i prowadzenia akcji w różnych częściach tomu.

bitwaAtomu_p1.jpg

Pomysł wyjściowy bardzo konsekwentnie podąża w kierunku czasoprzestrzennego chaosu, który zapoczątkowała seria All-New X-Men. Podczas gdy dorośli nauczyciele Szkoły im. Jean Grey zastanawiają się czy należy już odesłać sprowadzonych z przeszłości X-Menów tam, gdzie ich miejsce, do Szkoły przybywa grupka mutantów z przyszłości, by ostrzec współczesnych bohaterów przed groźbą, jaką niesie stałe przebywanie młodych uczniów w obecnej linii czasowej. Jean Grey i młody Cyclops z braku zaufania do przybyszów uciekają ze Szkoły, co prowadzi do skrzyżowania ich dróg z drużyną starego Scotta Summersa. Jak łatwo się domyślić, komiks jest więc wypełniony scenami w których jedna duża grupka postaci spotyka się z drugą dużą grupką postaci, chwilę rozmawiają, po czym się biją, a następnie akcja przenosi się gdzieś gdzie inna grupka spotyka się z następną grupką, i tak dalej w kółko. Kto spodziewa się w Bitwie atomu subtelności fabularnej, srogo się zawiedzie. Cały ten schemat byłoby dużo łatwiej przełknąć gdyby spotkania grup postaci były okraszone dobrze napisanymi dialogami, w logiczny i psychologicznie wiarygodny sposób wyrażającymi swoje obawy, motywacje i dylematy, niestety z jakiegoś powodu tego elementu w komiksie brakuje.

Ewidentnie jednym z założeń Bitwy atomu było ostateczne uzasadnienie obecności młodych X-Menów w teraźniejszości. Niejednego czytelnika zapewne irytowała bezcelowość przebywania przybyszów z przeszłości we współczesnych czasach biorąc pod uwagę, że ich pierwotna misja zawrócenia starego Cyclopsa ze ścieżki radykalizmu zakończyła się porażką. Wyjaśnienia tego faktu oferowane przez scenarzystów można podzielić na te bardziej psychologiczne oraz te zewnętrzne, nie do końca zależne od  bohaterów. O ile wyjaśnienia zewnętrzne trudno kwestionować, to próby uzasadnienia pozostawania postaci w teraźniejszości przez ich niechęć powrotu, a zwłaszcza przez uszanowanie ich samodzielnej decyzji przez nauczycieli Szkoły Jean Grey są w najlepszym wypadku naciągane. Te pomysły same w sobie nie są złe, twórcom nie udaje się jednak przeprowadzić wiarygodnej psychologicznej drogi do wspomnianych stanów umysłu. Kiedy tylko Bitwa atomu próbuje psychologizować, ponosi porażkę, bo uwydatnia jak mało czasu na psychologię postaci naprawdę poświęca. Wszystkiego dopełniają nieprzekonujące twisty i zmiany status quo na końcu historii, na które twórcy po prostu nie zasłużyli wcześniejszym rozwojem bohaterów.

bitwaatomu-p2.jpg

Do pewnego stopnia pozytywnym elementem Bitwy atomu są natomiast przybysze z przyszłości. Oczywiście temat jest wyświechtany w komiksach o X-Menach jak mało który, ale twórcy wydają się być tego świadomi i w ciekawy sposób bawią się przyszłymi wersjami mutantów znanych z kart obecnych komiksów. Jest tu kilka fajnych pomysłów, mamy więc wnuka Xaviera, syna Wolverine’a, czy starych Colossusa i Icemana, jest też kilka postaci zmarnowanych, w tym kompletnie niewykorzystany komediowo stary Deadpool. Bardzo ciekawy, a niestety także bardzo krótki, jest wątek wizyty niektórych teraźniejszych postaci w przyszłości, w którym twórcy bawią się oczekiwaniami czytelników znających już dystopijne scenariusze Days of Future Past czy Age of Apocalypse. Jeśli jest jakiś zdecydowany powód by sięgnąć po Bitwę atomu, to jest nim właśnie ta zabawa konwencją pełnego podróży w czasie komiksu o mutantach, który udaje się zdecydowanie lepiej, niż elementy opowieści, które odnoszą się do postaci współczesnych.

Crossover łączy cztery wydawane równocześnie serie z X-Men w tytule, zachowując jednocześnie oryginalnych scenarzystów i rysowników każdej z nich, można więc chwilami odnieść wrażenie niespójności komiksu. Każdy scenarzysta zachowuje swój własny styl pisania dialogów, a do tego fragmenty serii X-Men pisanej przez Briana Wooda, znanej głównie z tego, że opowiada o pierwszej w pełni żeńskiej drużynie, chwilami skupiają się na nieznanych polskiemu czytelnikowi, wyrwanych z kontekstu postaciach. Ten rozdźwięk między różnymi seriami jest też widoczny w sferze wizualnej, w której łączą się bardzo odmienne style rysowników takich, jak Stuart Immonen czy Chris Bachalo. Komiks jest jednak przyjemny dla oka, generalnie jasno narysowany, a prawdziwą wisienką na torcie są rysunki Esada Ribica, który odpowiadał za zilustrowanie ostatniego rozdziału historii, napisanego przez jego partnera z serii o Thorze, Jasona Aarona. Nie jest to ten poziom doskonałości, który możemy obserwować w serii o synu Odyna, ale prace Ribica jak zwykle robią bardzo pozytywne wrażenie.

bitwaAtomu_p3.jpg

Generalnie Bitwa atomu jest więc bliżej przeciętnego poziomu serii Briana Michaela Bendisa niż kampowej frajdy Wolverine and the X-Men Jasona Aarona. Brakuje w komiksie satysfakcjonującego rozwoju postaci, a jako hołd dla Lee i Kirby’ego sprawdza się on tylko połowicznie: trudno przyznać rację stwierdzeniu, że pisane współcześnie wersje młodych Jean Grey czy Cyclopsa są wiernymi kopiami czy kontynuacją postaci stworzonych przez ich oryginalnych twórców. Zakończenie komiksu zostawia po sobie wystarczająco dużo zaciekawienia, by sięgnąć po kolejne tomy serii o mutantach, więc w jakimś stopniu crossover spełnia swoją rolę. Nie jestem pewien, czy zostawia wystarczająco dużo nadziei odnośnie ich poziomu.

batom cover.jpg

Historia została pierwotnie opublikowana w X-Men: Battle of the Atom Vol 1 #1-10, listopad - grudzień 2013 roku.

Szczegółowe zdjęcia komiksu X-Men: Bitwa atomu znajdziecie w naszej prezentacji.


Specyfikacja:

Scenariusz Brian Michael Bendis, Brian Wood, Jason Aaron
Rysunki Frank Cho, Stuart Immonen, David López, Chris Bachalo, Giuseppe Camuncoli, Esad Ribic
Przekład Kamil Śmiałkowski
Oprawa miękka ze skrzydełkami
Liczba stron 240
Druk kolor

Źródło: Marvel / Egmont Polska