
Po blisko trzech latach przerwy wydawnictwo Egmont wypuściło do sprzedaży nowy komiks z „Wonder Woman” w tytule. Przekonajcie się, dlaczego powinni po niego sięgnąć nie tylko miłośnicy przygód Diany z Temiskiry i jej sióstr.
Nie mogąc dłużej patrzeć na niesprawiedliwość wobec kobiet, przedstawicielki olimpijskiego panteonu stworzyły Amazonki. Początkowo ich kreacje unikały wzroku pozostałych bogów, lecz jedna z członkiń nowej wspólnoty dopuściła się czynu, przez który Zeus i spółka w końcu poznali ukryte przed nimi dzieło bogiń. Scenarzystka Kelly Sue DeConnick i grono utalentowanych artystów (Phil Jimenez, Gene Ha i Nicola Scott) stworzyli opowieść niezapomnianą i sprawiającą wrażenie, jakby wyciągniętą ją wprost z greckiej mitologii. Co ważne, nie odnajdziemy tu wielu elementów charakterystycznych dla komiksów superbohaterskich. „Historii” bliżej do tytułów wydawanych przez Vertigo niż obecne DC.
Najnowszy tytuł z serii DC Black Label jest dziełem angażującym i fascynującym. To wciągająca oraz pełna bólu i nadziei historia kobiety, która w przyszłości zostanie władczynią Amazonek, lecz najpierw musi do tej roli dojrzeć i dodatkowo stanąć w szranki z istotami wszelakimi. Poczynania Hippolity, mimo charakteryzującej je sztampowości, obserwuje się naprawdę dobrze. To angażująca i udana opowieść o osobie początkowo będącej pionkiem, ale mającej aspiracje do stania się pełnoprawną uczestniczką w grze toczonej przez bogów. A skoro o nich mowa. Członkowie panteonu olimpijskiego z jednej strony są tu niezmiernie ludzcy, ale z drugiej zostali przedstawieni w wyjątkowo nieziemski sposób. Ich wygląd, stroje i otoczenie zapadają w pamięć i mimo wielu znajomych elementów mogą uchodzić za coś nie z tego świata.
Do tej pory moimi ulubionymi projektami olimpijskich bogów były te stworzone przez Cliffa Chianga na rzecz „Wonder Woman” z The New 52 (funkcjonującego w Polsce pod nazwą Nowe DC Comics). I choć jego pomysły na ukazanie Hadesa czy Afrodyty wciąż nie mają sobie równych, tak zaprezentowani w „Historii” Apollo, Artemida (na wielu kadrach fantastycznie skrywana wśród drzew) czy Atena wypadli świetnie i coś czuję, że na kartach komiksów DC nieprędko ktokolwiek zbliży się do tego poziomu w kreacji mieszkańców Olimpu. Tyczy się to zarówno warstwy wizualnej, jak i charakteru postaci. Kelly Sue DeConnick w udany sposób podkreśliła cechy każdego z tych wiecznie knujących bóstw. Wypowiadane przez nich słowa z reguły są pełne pychy, żądzy władzy i uszczypliwości, a niekiedy też w zabawny sposób przypominają o sferach, którym ci patronują. Mimo poruszania wielu niełatwych tematów, sporo dialogów wywołało uśmiech na mojej twarzy, jak chociażby ta wymiana zdań pomiędzy Herą a Dionizosem zainteresowanym wyłącznie dionizosowymi sprawami.
– Potrzebuję twojej pomocy.
– Mm? A co proponujesz w zamian?
– Miłość, życie i godność.
– Nie interesują mnie.
Na zawartość „Wonder Woman. Historia: Amazonki” składają się trzy zeszyty, a każdy z nich został zilustrowany przez inną osobę. Prace całej trójki robią wrażenie, ale chyba największe wow wywołały dzieła Phila Jimeneza. Na plansze jego autorstwa mógłbym patrzeć godzinami. To jest coś niesamowitego, to jest coś pięknego! Z niemałym trudem odnajduję słowa, jakimi mógłbym wyrazić swój zachwyt, aby nie brzmiało to zbyt przesadnie bądź sztucznie, ale cudowność tych prac olśniła mnie i nic na to nie poradzę. Życzę sobie i wszystkim czytelnikom komiksów, aby więcej artystów w tak udany sposób łączyło nieziemskość z codziennością. Chciałbym to ujrzeć w formacie DC Limited od Egmontu lub Absolute Edition od oryginalnego wydawcy. Może kiedyś doczekamy się takiej wersji. Oby tak się zadziało.
Gene Ha i Nicola Scott także wypadli świetnie, choć już nie tak zjawiskowo jak Jimenez. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to niekiedy dziwne grymasy, jakimi Ha przyozdabiał twarze swoich postaci. Cieszy za to kolejna szansa na podziwianie prac Scott. Przy okazji przypominam, że już wcześniej ilustrowała ona komiksy z Wonder Woman – jej plansze znajdziecie też w „Roku pierwszym” z DC Odrodzenie.
„Historia” doczekała się naprawdę porządnego wydania. Otrzymujemy powiększony format, twardą oprawę, dobre klejenie i papier o zadowalającej jakości. Chciałbym to samo napisać o druku, ale niestety w moim egzemplarzu jedna z czarnych plansz wprowadzających w sporej części była pokryta białymi kropkami. Szkoda, że tak się zadziało, ale poza tą jedną stroną nie wychwyciłem niczego nieodpowiedniego. Natomiast sporo radości wywołuje ilość dodatków. Znajdziemy tu alternatywne okładki, bardzo ogólny zarys ewentualnych następnych tomów, szkice koncepcyjne, fragmenty scenariusza oraz przewodnik po plemionach Amazonek.
Przez długie lata wątpiłem, że ktokolwiek zdoła napisać historię Amazonek z uniwersum DC na poziomie, jaki cechował „Bogów i śmiertelników” od Péreza i Pottera (więcej o tym tytule napisałem w tekście o możliwych inspiracjach dla planowanego serialu o mieszkankach Temiskiry i tam Was teraz odsyłam). „Historią” Kelly Sue DeConnick dorównała dziełu, jakim George Pérez rozpoczął swoją przygodę z serią o Wonder Woman. „Wonder Woman. Historia: Amazonki” to opowieść, którą powinien poznać każdy miłośnik komiksów superbohaterskich i tych związanych z mitologią.
Oceny końcowe komiksu „Wonder Woman. Historia: Amazonki”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Kelly Sue DeConnick |
Rysunki |
Gene Ha, Phil Jimenez, Nicola Scott |
Oprawa |
twarda |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
232 |
Tłumaczenie |
Jacek Żuławik |
Data premiery |
20 marca 2024 |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Egmont / DC Comics