5 czerwca nakładem wydawnictwa We need YA do polskich księgarń trafi powieść „Zenith” napisana przez Lindsay Cummings, autorkę dwóch bestsellerowych serii młodzieżowych, oraz Sashę Alsberg, jedną z najpopularniejszych książkowych youtuberek na świecie. Mamy dla Was początkowy fragment.
O książce
Większość zna Andromę Racellę jako Krwawą Baronową, potężną najemniczkę, która dąży po trupach do celu, a jej bezlitosne poczynania rozciągają się na całą Galaktykę Mirabel. Ale dla załogi swojego statku jest po prostu Andi – ich przyjaciółką i nieustraszoną przywódczynią kosmicznych piratów. Kiedy kolejna rutynowa misja nie przebiega zgodnie z planem, wszyscy trafiają w ręce okrutnego łowcy nagród.
Andi, zmuszona do udziału w niebezpiecznej misji, stawia czoła mrocznemu władcy owładniętemu żądzą zemsty. Załoga Marudera staje przed trudnym wyborem – albo przywrócą porządek w galaktyce, albo rozpoczną wojnę. Gdy statek rusza w stronę nieznanego, pewne jest tylko to, że już nikomu nie mogą ufać.

Fragment książki:
CELA NR 306
PRZESZŁOSĆ
Bezkresna ciemność.
Otaczała go w celi numer trzysta sześć, wijąc się i wwiercając w jego kości, aż stali się jednością.
Już od dawna nie przejmował się tak każdym skrzypnięciem czy stuknięciem niosącym się po ścianach jego więzienia.
Owinął sobie szczelnie ramiona złachanym kocem, jedynym towarzyszem niedoli, lecz ten nie chronił go przed zimnym pocałunkiem powietrza, które przenikało przez cienki materiał.
Jestem Valen Cortas, pomyślał, wielokrotnie obracając w głowie te słowa. Tylko to pozwalało mu trwać, tylko to przetaczało mu przez żyły gęsty syrop odwagi. Zemsta będzie słodka.
Czego by nie zrobił, czego by nie oddał, żeby zaznać choć chwili w świetle. Żeby poczuć dotyk ciepłego wiatru na skórze, by usłyszeć szelest liści drzew rosnących na jego rodzinnej planecie, Arcardiusie.
Całe życie mieszkał na Arcardiusie, a jednak w celi numer trzysta sześć wspomnienia się zacierały. Valen zawsze widział świat w tysiącu kolorów, palce go świerzbiły, by namalować każdą zmianę światła, każdy zawijas wiatru przetaczającego się przez srebrzyste ulice.
W jego oczach każdy odcień był niepowtarzalny.
A jednak… teraz tracił te kolory.
Ile by nie wytężał pamięci, nie potrafił przywołać dokładnego odcienia fioletu, który wznosił się nad górami Revina. Nie potrafił przywołać dokładnych odcieni błękitu i czerwieni księżyców mieszających się na niebie. Blasku gwiazd, które zapalały się wraz z zapadnięciem prawdziwego zmroku i niezmordowanie służyły za przewodników po niebie. Z każdą chwilą w otchłani wszystkie kolory coraz bardziej zlewały się w jednolitą czerń.
Zadrżał i naciągnął mocniej koc na wychudzone ramiona.
Ból towarzyszący wspomnieniom po rzeczach kochanych i utraconych wpił w niego swoje szpony, grożąc, że porachuje mu kości.
Gdzieś w zawilgoconym więzieniu rozbrzmiał wrzask, ostry jak brzytwa, jak czubek miecza przecinający kręgosłup Valena.
Przewrócił się na bok, przycisnął dłonie do uszu.
– Jestem Valen Cortas – wyszeptał spierzchniętymi ustami. – Zemsta będzie słodka.
Kolejny wrzask. Syk i trzask elektrycznego bata, rozbłysk niebieskiej poświaty na kratach. Valen wciągnął gwałtownie powietrze, zabolały go oczy, w głowie zapulsowało, wspomnienia się wzburzyły. Kolor. Niebieski jak morskie fale, niebieski jak bezkresne niebo. A potem… znowu ciemność, znowu cisza.
Nowi więźniowie przez pierwsze dni zawsze krzyczą, dopóki nie zedrą sobie gardeł. Wywrzaskują imiona bliskich i kurczowo trzymają się tego, kim byli.
Jednak na Lunamere ostatecznie każdy staje się tylko numerem.
Valen był w celi numer trzysta sześć. Głęboko w trzewiach inkarnacji piekła.
Zimno nie miało końca. Jedzenia wystarczało tylko na tyle, by skóra nie odpadła od kości, lecz mięśnie ulegały atrofii, a serce zwalniało. Smród ciał podnosił się jak fala, obmierzła woń już dawno wsiąkła w obsydiantowe ściany i kraty.
Te obsydiantowe ściany stanowiły jedyną ochronę Valena i innych więźniów przed otchłanią próżni i przedwczesną śmiercią. Myślał o ucieczce, jak każdy inny. Wyobrażał sobie, jak przeskakuje przez ścianę, jak nurkuje w pozbawioną powietrza pustkę.
Valen kiedyś bał się śmierci, lecz z każdym kolejnym dniem coraz bardziej jej pragnął.
Wciąż jednak, głęboko w cierpiącym duchu, wiedział, że musi przetrwać.
Musiał czekać i liczyć na to, że Gwiazdy Losu o nim nie zapomniały.
I tak oto siedział, śniąc o ciemności, kuląc się w zimnie.
Jestem Valen Cortas.
Zemsta będzie słodka.
źródło: Informacja prasowa - Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o. / We need YA