„Zjawiskowa She-Hulk” – recenzja komiksu. W zielonym jej do twarzy

Pod koniec lat 80. poprzedniego stulecia komiksy z superbohaterką w głównej roli były rzadkością. Nie tylko sprzedawały się słabo, ale i poziomem wykonania odstawały od przygód wypchanych testosteronem herosów. Zmienił to John Byrne – człowiek orkiestra w Marvelu – za sprawą serii „Zjawiskowa She-Hulk”, gdzie udowodnił, że komiks to przede wszystkim rozrywka.

Pojawienie się na polskim rynku komiksowym „Zjawiskowej She-Hulk” to odważna decyzja Egmontu, która wcale nie była tak oczywista. Nie jest zaskoczeniem, że komiksy z końcówki lat 80. wydawane w ramach Epic Collection sprzedają się bardzo dobrze, a i przygody Batmana z początku lat 90. przyciągają solidne grono nostalgicznych czytelników. Jednak sama postać Jennifer Walters dla przeciętnego fana komiksów, czy też Marvel Cinematic Universe jeszcze niedawno była dosyć anonimowa. Zmienić miał to serial emitowany na Disney+, ale produkcja z Tataną Maslany w roli głównej mocno rozczarowała. O She-Hulk jest więc dość cicho, a Marvel nawet nie zapowiedział drugiego sezonu lub też pojawienia się bohaterki w filmach. Ważne jest jednak, abyście nie łączyli nieudanej produkcji telewizyjnej z pomysłami Johna Byrne’a. Jennnifer Walters w komiksie „Zjawiskowa She-Hulk” jest fantastyczna, a komiks ten czytany z odpowiednim dystansem potrafi dostarczyć sporo frajdy.

„Zjawiskowa She-Hulk” to przede wszystkim komiks komediowy. Nie czuć w nim wielkiej stawki, moralnych dylematów, bólu, żalu, czy przerażenia. To czysta rozrywka pisana pod koniec lat 80. ze wszystkimi jej zaletami i wadami. Znajdziecie w tym komiksie żarty tak suche, że aż nieśmieszne, gagi, które dziś nie przeszłyby żadnej merytorycznej korekty, ale pamiętając, kiedy pisano ten komiks, można na nie przymknąć oko. She-Hulk to przede wszystkim niezwykle inteligentna, wygadana, ale też bardzo seksowna i dominująca superbohaterka. John Byrne bez skrupułów jako scenarzysta i rysownik korzysta z jej atutów, czyli wysokiego wzrostu, potężnych mięśni, a przy tym skąpych strojów. Mało tego – Jennifer dziwnym trafem często znajduje się w sytuacji, w których zmuszona jest do rozbierania się. Fiksacja scenarzysty na punkcie tej bohaterki w niektórych momentach wydaje się być dość niebezpieczna i zahacza o męski szowinizm, ale należy pamiętać, że od premiery tego komiksu minęło ponad 30 lat i dziś coś takiego zwyczajnie by nie przeszło.

Na szczęście Byrne zachowuje odpowiedni balans i z każdym zeszytem nadaje She-Hulk coraz więcej charakteru. To bardzo konsekwentna, pewna siebie kobieta, która doskonale wie, czego chce od życia. Sama podkreśla, że lubi siebie w postaci She-Hulk i jest to coś, co najbardziej odróżnia ją od kuzyna Bruce’a. Bohaterka nie ma problemu z przechadzaniem się między ludźmi pod postacią She-Hulk i wręcz niechętnie zmienia się w „ludzką” postać. Jej przebojowość sprawia, że faceci czują się przy niej nie tylko mali wzrostem. Co ważne – to nadal komiks dla nastolatków, a dzięki temu główna bohaterka nie musi być wulgarna, by przyciągać uwagę. Jennifer chce wrócić do pracy jako prawniczka, ale nie idzie jej to łatwo, gdyż za każdym razem ktoś lub coś jej przeszkadza. Z każdą przeszkodą radzi sobie jednak świetnie, bez względu na to, czy jest to inwazja kosmitów, porwanie, czy wizyta w innym wymiarze.

zjawiskoa she-hulk recenzj komiksu Egmont 2023.jpg

Pisząc przygody „Zjawiskowej She-Hulk” John Byrne czuł się tak pewnie, że całkiem świadomie, tworząc mocny i wyrazisty charakter głównej bohaterki, obdarzył ją wiedzą przebywania w komiksie. I tak, zrobił to jeszcze przed „Deadpoolem”. Jennifer z każdym kolejnym zeszytem coraz mocniej podkreśla w dialogach, że wie o swojej obecności w komiksie i doskonale zdaje sobie sprawę, do kogo ta historia jest kierowana. Nie brakuje przytyków w kierunku scenarzysty i delikatnego łamania czwartej ściany. Bohaterka robi to z wielkim urokiem, a kolejne tego typu akcenty dodatkowo zwiększają radochę z czytania.

„Zjawiskowa She-Hulk” to w teorii komiks superbohaterski, ale w praktyce stojący obok wielkiego świata herosów. Dużo bardziej przypomina komedię romantyczną i taki jest też styl rysunków Johna Byrne’a. Są one bardzo szczegółowe, paleta barw jest nadzwyczaj jasna i pozytywna. Z oprawy graficznej bije sporo ciepła i radości, dzięki czemu jest ona bardzo spójna ze scenariuszem, ale niepozbawiona wad wynikających z czasu, kiedy powstawała. 

Podsumowanie

Szacunek dla Egmontu i pani Alicji Szymańskiej za odważną decyzję z wydaniem „Zjawiskowej She-Hulk”. Niepopularny wybór, który jednak trafił idealnie w mój gust. Jeśli tylko odnajdujecie się w Epic Collection (co wcale nie musi być takie oczywiste), jest to dla Was pozycja obowiązkowa. I nie zrażajcie się do tego wydania przez fatalny serial na Disney+. To, co najbardziej w nim nie działało (głupie, infantylne żarty), w komiksie Johna Byrne’a funkcjonuje znakomicie. Polecam!

Oceny końcowe komiksu „Zjawiskowa She-Hulk”

5
Scenariusz
4
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
4
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.  

Zjawiskowa She-Hulk komiks Egmontu

Specyfikacja

Scenariusz

John Byrne

Rysunki

John Byrne

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

396

Tłumaczenie

Jacek Żuławnik

Data premiery

25 października 2023

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel