Daniel Pemberton „King Arthur: Legend of the Sword” (2017) - recenzja soundtracku

16.06.2017 roku na ekrany polskich kin zawitała superprodukcja „Król Artur: Legenda miecza”, której reżyserem jest Guy Ritchie. Już z początkiem sierpnia obraz ten zostanie wydany w USA na Blu-ray i 4K Ultra HD, a miesiąc później w Polsce. Muzykę do tego filmu skomponował Daniel Pemberton, natomiast ścieżka dźwiękowa trafiła do naszych sklepów muzycznych 21.06.2017 roku. Poniżej jej recenzja.

 Daniel Pemberton „King Arthur: Legend of the Sword”

(WaterTower Music/Sony Classical/Sony Music Poland, 2017)

Recenzja muzyki zawartej na płycie:

Mity arturiańskie fascynowały filmowców od zawsze. Jeśli wierzyć internetowemu serwisowi IMDb, powstało blisko 100 produkcji, opowiadających o świecie związanym z założycielem Camelotu, a i tak zapewne liczba ta jest znacznie zaniżona i spis ten nie uwzględnia wszystkich dzieł. Nie czas i miejsce ku temu, by o nich pisać, bowiem recenzja zamieniłaby się wtedy w historyczną podróż po pewnym wycinku X muzy, niemniej z różnych względów o kilku wspomnieć wypada. Na tym etapie ograniczę się do ostatniego ćwierćwiecza, wymieniając te najbardziej rozpoznawalne: „Rycerz króla Artura” (1995), powstały dla telewizji „Merlin” (1998) oraz „Król Artur” (2004). Czy już dostrzegliście klucz w doborze tytułów? Jeśli nie, spieszę z wyjaśnieniem, że każdy z tych obrazów został zilustrowany kompozycjami cenionymi wśród wielu fanów soundtracków, a ich autorami są odpowiednio Jerry Goldsmith, Trevor Jones i Hans Zimmer, których szerzej przedstawiać raczej nie trzeba. Niech kolejnym odnośnikiem, łączącym kino, muzykę i postać legendarnego władcy, będzie wytwórnia Warner Bros., która – jako producent bądź dystrybutor – ma w swoim portfolio co najmniej trzy filmy, powstałe do 2016 roku, o zbliżonej tematyce: musical „Camelot” (1967), „Excalibur” (1981) ze scorem wspomnianego wcześniej Jonesa oraz animację „Magiczny miecz – Legenda Camelotu” (1998) z partyturą Patricka Doyle’a. Po prawie 20 latach, włodarze tegoż studia postanowili, po sukcesach frekwencyjnych dwóch części „Sherlocka Holmesa” (2009-2011), wyłożyć zawrotną sumę 175 milionów dolarów na projekt marzeń Guya Ritchiego o jakże oryginalnym tytule „Król Artur: Legenda miecza”.

Do napisania muzyki dla nowej interpretacji mitu, twórca „Przekrętu” zatrudnił Daniela Pembertona, z którym współpracował z powodzeniem przy wcześniejszym o dwa lata „Kryptonimie U.N.C.L.E.”. Nazwisko tego kompozytora może nie jest znane szerokiemu gronu słuchaczy, jednak warto zapamiętać je na dłużej. Ma on już na koncie przyzwoitą oprawę do „Adwokata” (2013) Ridleya Scotta i nietuzinkową do „Steve’a Jobsa” (2015) Danny’ego Boyle’a (za tę ostatnią zdobył nominację do Złotego Globu). Zatem jak sobie poradził Anglik w wysokobudżetowym kinie fantasy? Czy jego score może śmiało konkurować z dokonaniami wielkich poprzedników?

Odpowiadając na pierwsze z postawionych pytań: wyszło zaskakująco dobrze. Nie obyło się bez pewnych problemów (o których niżej), lecz w finalnym rozrachunku Pemberton zwycięsko wychodzi ze starcia z filmową i muzyczną materią. Po zapoznaniu się z całością słuchowiska, propozycję kompozytora można określić mianem ilustracji bombastycznej, maksymalnie podkręconej, by ze zdwojoną siłą zaatakować nasze zmysły. W zasadzie pokrywa się to z tym, co zaserwował nam na ekranie ex-mąż Madonny. Autor muzyki próbuje nadążać za szaleńczym rytmem filmu, racząc nas dźwiękami o agresywnym brzmieniu, łączącym celtycki sztafaż z nowoczesnym, elektronicznym sznytem. Już od początkowych taktów (potężne trąby) otwierających ścieżkę „From Nothing Comes A King”, a później zapadającej w pamięci, udanej i rzewnej melodii, kojarzącej się ze średniowiecznym stylem części Wysp Albionu, zostajemy wrzuceni w wir przygody, widzianej oczyma reżysera „Porachunków”. Ów motyw będzie się przewijać przez resztę partytury, w nieco zmienionych aranżacjach, w „The Born King”, „The Power Of Excalibur” i „Knights Of The Round Table”, za każdym razem obudowany nowymi elementami, tak więc o jakichkolwiek wrażeniach powtarzalności i monotonii nie ma mowy. Kolejny interesujący temat, który może przypaść do gustu zwolennikom nieco ostrzejszego grania, jest ten poświęcony tytułowemu bohaterowi. Bardzo rytmiczny, z charakterystycznymi gitarami na pierwszym planie, po raz pierwszy pojawia się w utworze „King Arthur: Legend Of The Sword”, a dalej słychać go choćby w „Seasoned Oak” czy „Journey To The Caves”. To nie wszystko, co zgotował Pemberton, albowiem część słuchaczy na pewno zwróci szczególną uwagę na „Growing Up Londinium”, gdzie usłyszymy efekt, będący więcej niż ozdobnikiem, polegający na imitowaniu przyspieszonego oddechu w czasie fizycznego wysiłku, a żeby było ciekawiej to z dorzuconą doń ciężką perkusją. Zabieg ten powtórzony jest jeszcze w „Assassins Breathe” i „Run Londinium”. Płytę wieńczy klimatyczna ballada „The Devil & The Huntsman” w wykonaniu Sama Lee, którą z racji jej folkowego charakteru i spójności względem najlepszych tracków, należy ocenić pozytywnie.

Album trwa ponad 75 minut, co niestety odbija się na jakości samego słuchowiska. Przyczyną jest oczywiście przyciężkawy i mało atrakcyjny underscore, którego niezbyt atrakcyjna forma i nikłe zróżnicowanie, sprawiają, iż czeka się na jego rychły koniec. Dlatego też, te blisko 30 zbędnych minut na CD, znacznie zaniżają ocenę końcową. Gdyby okroić z niego materiał zaprezentowany przez WaterTower Music, powstałby przystępny i dynamiczny score, a tak musimy się przedzierać przez zbędną tapetę w poszukiwaniu najlepszych utworów. W świetle tych faktów, zupełnie chybiony wydaje się zabieg wydawcy, który proponuje nabywcy zapoznać się z sześcioma dodatkowymi kawałkami – te są do ściągnięcia w formie cyfrowych plików. Nie wnoszą one żadnej nowej wartości do zawartości fizycznego krążka, więc nie stracimy nic, jeśli zapomnimy o ich istnieniu.

Wracając zaś do drugiego pytania, trzeba wyraźnie stwierdzić, iż soundtrack do „Króla Artura: Legendy miecza” pozostaje w cieniu prac Goldsmitha, Jonesa i Zimmera i to się raczej nigdy nie zmieni. Jednakże jako samodzielne dzieło, potrafi dostarczyć odbiorcy sporo frajdy, z dużym zastrzeżeniem, iż mogło być zdecydowanie lepiej, gdyby bardziej przemyślany montaż utworów na płycie. Nie można odmówić Danielowi Pembertonowi pomysłu i werwy, z jaką zabrał się do komponowania score’u, będącego przedmiotem tej recenzji. Mając też świadomość o jego wielkim talencie, pozostaje mieć nadzieję, że w końcu artysta ten trafi na blockbuster, który okaże się finansowym i artystycznym sukcesem, zaś jego nazwisko przebije się do świadomości większego grona słuchaczy.

+3
Muzyka na płycie

Spis utworów na płycie CD:

1. From Nothing Comes A King (0:43)
2. King Arthur: Legend Of The Sword (2:52)
3. Growing Up Londinium (2:42)
4. Jackseye’s Tale (3:31)
5. The Story Of Mordred (2:00)
6. Vortigen And The Syrens (2:18)
7. The Legend Of Excalibur (2:43)
8. Seasoned Oak (2:19)
9. The Vikings & The Barons (2:59)
10. The Politics & The Life (featuring Gareth Williams) (3:22)
11. Tower & Power (3:53)
12. The Born King (2:31)
13. Assassins Breathe (4:23)
14. Run Londinium (5:45)
15. Fireball (2:03)
16. Journey To The Caves (1:57)
17. The Wolf & The Hanged Men (2:29)
18. Camelot In Flames (2:25)
19. The Lady In The Lake (3:07)
20. The Darklands (2:43)
21. Revelation (3:05)
22. King Arthur: Destiny Of The Sword (2:43)
23. The Power Of Excalibur (4:04)
24. Knights Of The Round Table (3:30)
25. King Arthur: The Coronation (1:45)
26. The Devil & The Huntsman (featuring Sam Lee) (4:18)

Czas trwania płyty: 76:10

Spis bonusowych utworów (do pobrania w wersji cyfrowej):

  1. The Ballad Of Londinium (2:49)
  2. Riot & Flames (1:59)
  3. Anger (1:54)
  4. Cave Fight (1:26)
  5. Confrontation With The Common Man (2:31)
  6. The Devil & The Daughter (4:25)

Czas trwania bonusowych utworów: 15:04

Czas trwania całości: 91:14

Opis i prezentacja wydania:

Soundtrack z filmu „Król Artur: Legenda miecza” wydano w przezroczystym, plastikowym opakowaniu typu jewel case. Oprócz płyty CD, wewnątrz znajduje się 8-stronnicowa książeczka, wydrukowana na standardowej grubości, błyszczącym papierze kredowym. Choć objętościowo to skromny booklet, ma on wszystko to, co powinien zawierać: listę najważniejszych osób, które brały udział w przygotowaniu i nagraniu albumu, także zespół wykonawców z przypisanymi im odpowiednimi instrumentami (strona 6) oraz wyjątkowo długie podziękowania od kompozytora dla ludzi zaangażowanych w projekt (strona 7). Na 2 i 3 stronie można zaś zapoznać się z obszerną notką od Daniela Pembertona, który dzieli się swoimi spostrzeżeniami z pracy przy „Królu Arturze”, kładąc nacisk na szukanie właściwych środków wyrazu, które posłużyłyby do jak najlepszego opowiedzenia historii poprzez muzykę. Spis utworów widnieje jedynie na wkładce z tyłu pudełka.

Minimalistyczny wygląd jakoś szczególnie nie rzuca na kolana, bowiem całość została zdominowana przez wyblakłe, ciemne barwy w szarej tonacji, a wnętrze książeczki ozdobiono zestawem tylko czterech zdjęć z bohaterami filmu. Pomimo niezbyt wyszukanych rozwiązań wizualnych, każdy z elementów pasuje do siebie – to w głównej mierze zasługa spójnej szaty graficznej ogółu.

Dołączono także ulotkę z unikalnym kodem, dzięki któremu można pobrać sześć bonusowych ścieżek score’u ze strony WaterTower Music.

W sumie solidne wydanie soundtracku, może nic wyjątkowego na tle edycji kolekcjonerskich i limitowanych, czy nawet tych regularnych z górnej półki, ale szczera i w miarę wyczerpująca wypowiedź autora muzyki, odrobinę podnosi ocenę końcową wydawnictwa.

1. King Arthur 2017 front.jpg 2. King Arthur 2017 tył.jpg

3. King Arthur 2017 środek z płytą.jpg 4. King Arthur 2017 środek bez płyty.jpg

5. King Arthur 2017 booklet 1.jpg 6. King Arthur 2017 booklet 2.jpg

7. King Arthur 2017 booklet 3.jpg 8. King Arthur 2017 booklet 4.jpg

9. King Arthur 2017 wkładka do utworów w wersji cyfrowej.jpg

4
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

+3
Muzyka na płycie
4
Wydawnictwo
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić soundtrack „King Arthur: Legend of the Sword”?

gandalf.com.pl37,96 zł

swiatksiazki.pl41,33 zł

empik.com41,99 zł

merlin.pl41,99 zł

Płytę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Sony Music Poland.