Disney stracił aż 1,4 mld dolarów na koronawirusie. Podsumowanie kwartału

Jeszcze kilka miesięcy temu Disney świętował zakończenie swojego najbardziej dochodowego okresu w historii. Po rekordowych wpływach z kin w 2019 roku, w tym premierze największej premiery wszech czasów, studio chciało skupić się na kolejnych premierach na dużym ekranie oraz promowaniu swojej platformy streamingowej Disney+. Pierwsze z założeń okazało się jednak niemożliwe ze względu na wybuch pandemii koronawirusa. Jak Disney poradził sobie w czasach globalnego kryzysu? Poznajcie szczegóły.

W ostatnim kwartale Disney wygenerował, co prawda, wyższy przychód, niż oczekiwano – 18 miliardów dolarów, gdy prognozy zakładały dokładnie 17,6 mld dolarów – ale jego zysk na akcję był mniejszy, niż przewidywali to analitycy z Wall Street. Firma osiągnęła poziom 60 centów za akcję, podczas gdy analitycy zakładali, że będzie to 89 centów. Największe straty spowodowała oczywiście pandemia koronawirusa, która doprowadziła do zamknięcia parków oraz sal kinowych, czyli dwóch najistotniejszych segmentów firmy, które zapewniają największe wpływy. Według Disneya pandemia sprawiła, że firma straciła w sferze parków rozrywki 1 miliard dolarów. Mówi się, że parki będą jednym z najbardziej poszkodowanych segmentów działalności Disneya na przestrzeni najbliższych lat w wyniku pandemii koronawirusa. Analitycy zwracają uwagę, że parki mogą mieć problemy z zyskami nawet do 2022 roku. Sam Disney przyznał ostatnio, że nie jest w stanie przewidzieć, jak klienci będą zachowywali się w najbliższych miesiącach i czy po zakończeniu pierwszej fali epidemii będą chętni do ponownego szukania rozrywki w ich placówkach.

Biorąc pod uwagę utracone przychody z kin na całym świecie i zmniejszone przychody z reklam telewizyjnych, prezes Disneya stwierdził, że jak na razie epidemia koronawirusa kosztowała Disneya aż 1,4 mld dolarów.

Mimo że pandemia koronawirusa wywarła znaczny wpływ na wyniki finansowe wielu naszych firm, jesteśmy przekonani, że zdołamy przetrwać ten kryzys i utrzymać naszą silną pozycję. Disney wielokrotnie pokazywał, że jest wyjątkowo odporny, dzięki jakości naszych opowieści i silnemu przywiązaniu konsumentów do naszych marek, co widać chociażby po niezwykłej reakcji klientów na uruchomienie naszej platformy Disney+ w listopadzie zeszłego roku.

Pomimo sporych strat analitycy potwierdzają słowa dyrektora studia i uważają, że Disney będzie postrzegany na rynku jako bezpieczna przystań ze względu na ogromne zasoby finansowe oraz prawa do wielu kultowych marek. Przewiduje się, że w najbliższym okresie w siłę urośnie w szczególności jeden z nowych segmentów firmy, platforma Disney+. Już w kwietniu platforma przekroczyła barierę 50 milionów subskrybentów – duży udział w tym miał między innymi fakt, że Disney przejął użytkowników HotStar w Indiach, dzięki czemu zyskał ok. 8 milionów nowych subskrybentów. Do 4 maja Disney+ zgromadził natomiast ponad 54 miliony abonentów na całym świecie. Według najnowszego raportu przychody z ostatniego kwartału wzrosły z 1,1 miliarda dolarów do 4,1 miliarda dolarów, ale pamiętajmy, że jest to dopiero drugi pełny kwartał działalności serwisu. Aby zobrazować imponujące tempo przyrostu liczby subskrybentów, wystarczy przypomnieć, że wcześniej Disney zakładał, że osiągnie od 60 do 90 mln klientów do 2024 roku. Teraz wydaje się niemal pewne, że dolna granica tego pułapu zostanie osiągnięta jeszcze w tym roku. Przypomnijmy też, że oficjalna liczba subskrybentów w raporcie z 28 marca za drugi kwartał wyniosła 33,5 miliona.

Tak Bob Chapek skomentował dotychczasowe wyniki platformy Disney+:

Jesteśmy podekscytowani wydajnością usługi od czasu jej pierwszego uruchomienia w listopadzie i kontynuujemy ekspansję na inne rynki. Pod koniec marca, zgodnie z planem i pomimo pandemii koronawirusa, mieliśmy niesamowicie udaną premierę Disney+ w zachodniej Europie, a następnie bardzo udaną premierę w Indiach.

Prezes Disneya nie zdecydował się jednak na snucie nowych założeń dotyczących momentu, w którym serwis zacznie być rentowny. Chapek podkreślił jednak, że o sukcesie serwisu zdecydują oryginalne produkcje pokroju serialu „The Mandalorian”, dlatego Disney zamierza stawiać na jak najwięcej tego typu projektów. Na pandemii koronawirusa zyskał nie tylko Disney+, ale też inne serwisy należące do Disneya. Serwis Hulu zwiększył liczbę swoich klientów do 32,1 milionów, co oznacza wzrost o 27% w porównaniu z zeszłym rokiem i jest niewątpliwym znakiem, że Disney wykonał dobry ruch, decydując się w zeszłym roku na wykupienie pełnego pakietu udziałów w platformie. Spory przyrost klientów odnotował też ESPN+ mający obecnie 7,9 miliona subskrybentów, ponad dwukrotnie więcej niż w drugim kwartale 2019 roku. Warto jednak pamiętać, że spora część nowych klientów wspomnianych serwisów korzysta zapewne ze specjalnego pakietu, który zapewnia dostęp do wszystkich serwisów w cenie 12,99 USD.

Chapek zabrał także głos na temat planów studia w kwestii premier filmowych produkcji, których debiuty w kinach musiały zostać przesunięte ze względu na pandemię koronawirusa. Szef Disneya zauważył, iż pomimo że premiera filmu „Artemis Fowl” została przeniesiona z dużego na mały ekran, to studio nie zamierza rezygnować z wyświetlania w kinach największych ze swoich hitów, takich jak „Mulan” i „Czarna Wdowa”. Chapek stwierdził natomiast, że studio będzie indywidualnie podchodziło do każdego tytułu i oceniało jego potencjał w przypadku kinowej premiery lub debiutu na platformie Disney+. Aktualny szef Disneya potwierdza więc ostatnie deklaracje swojego poprzednika, Boba Igera, który sugerował, że platforma może być w przyszłości miejscem debiutu kolejnych produkcji, które nie znajdą miejsca w kinowym harmonogramie studia, jednak w znacznej większości produkcje nadal będą trafiały w pierwszej kolejności do kin.

źródło: theverge.com / digitaltveurope.com / zdj. Disney