„Dziki Ląd” – recenzja komiksu

W ubiegłym tygodniu do sprzedaży trafił pierwszy komiks startującego na rodzimym rynku wydawnictwa Lost in Time. W ramach debiutu do polskich księgarń zawitał „Dziki Ląd”, uznany za oceanem zbiór autorstwa scenarzysty Rama V i rysownika Sumita Kumara, nad którym mamy przyjemność roztoczyć patronat medialny. Już teraz zapraszamy Was do lektury naszej recenzji komiksu. 

„Opowiem wam o whiskey, mistyce i mężczyznach” – śpiewa bluesowy szaman w klasycznej piosence o początku cywilizacji – „o wyznawcach i o tym, jak to wszystko się zaczęło. Wpierw były kobiety i dzieci, które słuchały księżyca. Dzień zaś przyniósł mądrość, gorączkę i chorób bez liku”. O początkach cywilizacji właśnie i historii kolonializmu można opowiadać za pomocą abstrakcyjnych symboli – tak jak czyni to wokalista The Doors w utworze „Whiskey, Mystics & Men”. Można też, tak jak autorzy „Dzikiego Lądu”, opakować refleksję nad utraconą historią kontynentów w opowieść z pogranicza gotyckiego horroru i indyjskiej mitologii.

Rzecz dzieje się w połowie XVIII wieku. Kompania Wschodnioindyjska, powołana niemal dwieście lat wcześniej przez Elżbietę I celem szerzenia wpływów Imperium Brytyjskiego, powoli i nieubłaganie rozszerza swoje wpływy na subkontynencie indyjskim. Kolejne obszary, zwane prezydencjami, wchodzą w skład terytorium najeźdźcy. Tymczasem na pokładzie jednego z okrętów, które wypłynęły z Londynu, w stronę „dzikiego lądu” zmierza Alain Pierrefont, wampir-uchodźca, zmuszony do opuszczenia Anglii na skutek upublicznienia skrywanej tożsamości. Londyński krwiopijca nie spodziewa się, że w parnej krainie czyhają bestie spoza ograniczonego europejskiego panteonu, zaś drapieżca z łatwością może stać się ofiarą.

Wampiryzm, metafora lotna jak żadna inna w całym kanonie grozy, zyskuje w „Dzikim Lądzie” zupełnie nowy kontekst. W tradycji opowieści gotyckiej utarło się, by z mitem nosferatu najczęściej kojarzyć metafory zakazanej seksualności. W diabelnie konserwatywnym duchu ofiarą tradycyjnych wampirów padają najczęściej młode dziewice, o sercu lśniącym i czystym niczym górski śnieg. Stworzenie nocy rozbudza namiętność, penetruje ciało ostrymi jak brzytwa kłami i zaraża antyczną degeneracją. Na straży porządku stoją zwykle bogobojni obrońcy moralności: w klasyce gatunku ci, którzy kryją się za krucyfiksem nie mają się przecież czego bać – podobnie jak światła dnia, bestia drży na widok wszystkich symboli boskości. W „Dzikim Lądzie” nie brakuje elementów, które można by poczytać jako kontynuację najklasyczniejszego wampiryzmu w popkulturze: krwiopijcy to arystokraci rodem ze Stokera, zaś wykorzystany model narracji opiera się przeważnie na formie epistolarnej – nieodległej od klasycznego „Drakuli”. Różnicę dostrzegamy po raz pierwszy, gdy Alain Pierrefont kpi z wody święconej – sprawdzonego w gatunku sposobu obrony przed dziećmi nocy. Zamiast kontynuować znajome motywy, scenarzysta Ram V czyni wampiryzm metaforą kolonializmu, zaś zderzenie nieumarłych londyńczyków z hinduskimi demonami – symboliczną konfrontacją zachodniej cywilizacji z zapomnianymi legendami Indii. Konfrontacją, którą na płaszczyźnie rzeczywistości dyktuje nam prawdziwa i tragiczna historia subkontynentu. Nieprzypadkowo oryginalny tytuł komiksu odwołuje się do określenia „savage” („dzikus”), pejoratywnego zwrotu, którym biali kolonizatorzy określali mieszkańców każdego terenu etnicznie i kulturowo odrębnego od oświeconych wzorców świata zachodu.

dziki ląd plansza.jpg

Obok melancholijnej refleksji stanowiącej rdzeń opowieści Rama V, „Dziki Ląd” nie szczędzi czytelnikom emocji, przygodowego ducha i komiksowej frajdy. Narracja charakteryzuje się sprawnym tempem i dynamizmem, ukierunkowanym w równym stopniu na opowiedzenie widowiskowych obrazów, co poprowadzenie zwartego przebiegu losów głównych bohaterów. Swoich protagonistów autorzy wyodrębniają stosunkowo późno, bo dopiero w okolicach połowy zbioru. Z jednej strony nie brakuje więc zaskoczeń – jako czytelnicy od pierwszej strony poszukujemy wszak zwrotu pozwalającego nam utożsamić się z którymś z bohaterów, tymczasem „Dziki Ląd” odsłania karty w swoim własnym stylu. Z drugiej – przydałby się komiksowi jeden dodatkowy zeszyt, który rozciągnąłby nieco środkową część, trochę zbyt w stosunku do całej reszty pospieszoną i – przy pierwszej lekturze – nagłą.

Fabułę popychają wymiany dialogowe, wsparte obszernymi wstawkami listowymi – zapiskami z pola bitwy, intymną korespondencją między kochankami, raportami z dokonań Kompanii Wschodnioindyjskich. Zabiegi narracyjne umożliwiają odbiorcom zasmakować opowieści zarówno w szczegółowych zbliżeniach, jak i na szerszej, pełnej rozmachu, militarnej skali. Być może najciekawiej, wizualnie i treściowo, wypadają alternacje między dwoma kulturowymi biegunami — mglistym Londynem i rajskim wybrzeżem Malabarskim. W kontekście samej estetyki „Dziki Ląd” stanowi miks odrębnych konwencji gatunkowych. Choć wspomniane wampiry ujawniają inspiracje Stokerem, nie brakuje w nich odniesień do współcześniejszych neogotyckich wyobrażeń, utożsamiających nosferatu z bestią. Z kolei najazdy na wyszczerzone w sadystycznych uśmiechach kły przywodzą na myśl wizerunki rodem z „Hellsinga”. Warstwa wizualna, będąca owocem współpracy rysownika Sumita Kumara i kolorysty Vittoria Astone’a, jest zjawiskowa – postacie, choć ostre i wyraźnie zarysowane, zlewają się z gęstwiną scenografii, obfitej w rozległą paletę kolorystyczną. Z ciepłymi brązami i czerwienią Majsuru i Kalikatu kontrastują obrazy grozy – tygrysy-ludożercy o paciorkowatych ślepiach, rogate bóstwa o lśniącej sinoniebieskiej skórze, pęczniejące tekstury zielonkawego zmroku nad makabrycznym polem bitwy, które rywalizują o uwagę z lodowatą purpurą nocy. Opierając lekturę wyłącznie na obrazach „Dzikiego Lądu”, zerkamy wewnątrz schyłkowego świata legend i dziwnych mitologii, równie chętnego, by porwać nas w egzotyczną krainę, co wtłoczyć w pełen przemocy pojedynek sprzecznych idei.

Podsumowanie

Tytułem podsumowania, na myśl przychodzi jeszcze jedna piosenka – tym razem pochodząca z repertuaru Queens of the Stone Age. Oto bowiem amerykańscy królowie stoner rocka śpiewają (choć w zupełnie innym kontekście) o wampirach czasu i wspomnień. O tego rodzaju stworach, mniej i bardziej ludzkich, rozmyśla też „Dziki Ląd” – fantazyjny horror skrojony dla miłośników gatunku, który przy pomocy utrwalonych w popkulturze wizerunków opowiada o świecie, któremu jego własne legendy i dziedzictwo sukcesywnie odbierano. Pozycja, dla fanów oryginalnego komiksu, obowiązkowa.

Oceny końcowe

5
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
6
Przystępność*
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Zachęconych recenzją odsyłamy do wpisu „Dziki Ląd” – prezentacja komiksu, w którym znajdziecie obszerną galerię zdjęć oraz prezentację wideo.

Specyfikacja

Scenariusz

Ram V

Rysunki

Sumit Kumar

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

176

Tłumaczenie

Jacek Żuławnik

Data premiery

Maj 2020 roku

zdj. Lost In Time / Vault Comics