Hans Zimmer & Benjamin Wallfisch "Blade Runner 2049" - recenzja soundtracku

Od 17 listopada w sklepach dostępny jest soundtrack do Blade Runnera 2049, sequela jednego z najlepszych filmów SF wszech czasów. Czy dorównał on oryginałowi pod względem muzyki? Przekonacie się, zaglądając do poniższej recenzji.

Hans Zimmer & Benjamin Wallfisch "Blade Runner 2049"

(Epic Records/Sony Music Poland, 2017)

Recenzja muzyki zawartej na płycie:

Następująca po wielu latach reaktywacja klasycznej marki, uchodzącej za swoisty kamień milowy, jeden z filarów, na którym opiera się dalsza twórczość w ramach danego gatunku, to zazwyczaj przedsięwzięcie dość ryzykowne. Nie sposób uniknąć porównań do będącego obiektem uwielbienia pierwowzoru, a zjednanie sobie jego fanów nie jest prostym zadaniem. W ostatnich latach miało miejsce kilka tego rodzaju prób, a co najmniej dwie z nich zakończyły się sukcesem. Pierwszą, której poziom potwierdziły liczne nagrody i nominacje (w tym do Nagrody Akademii za najlepszy film), była ostatnia odsłona Mad Maxa, drugą – tegoroczny sequel Blade Runnera. Wyreżyserowany przez Denisa Villeneuve'a film wbrew nieszczególnie wysokim oczekiwaniom, których nie windowały niezbyt porywające zwiastuny, okazał się jedną z najlepszych kontynuacji w historii kina (i przy okazji filmem roku według niżej podpisanego). Co prawda nie znalazło to przełożenia na wynik kasowy, ale biorąc pod uwagę to, że i oryginalny Blade Runner wielkich pieniędzy nie zarobił, trudno byłoby na tej podstawie deprecjonować wartość sequela. Nie będę się tu dłużej rozwodził nad samym filmem, o którym można poczytać w recenzji filmu Blade Runner 2049  (z którą się, nawiasem mówiąc, absolutnie nie zgadzam), czas bowiem przejść do sedna niniejszego tekstu, czyli do muzyki.

Za ilustrację muzyczną drugiego "Łowcy androidów" miał początkowo odpowiadać Jóhann Jóhannsson, kompozytor, któremu już wczesniej przyszło współpracować z reżyserem przy okazji takich filmów, jak "Sicario" czy "Nowy początek". Stało przed nim niełatwe zadanie, bowiem jednym z kultowych już elementów oryginalnego "Łowcy" była muzyka skomponowana przez Vangelisa, której to udziału w budowaniu klimatu filmu Ridleya Scotta przecenić nie sposób (w mojej opinii stanowi ona szczytowe osiągnięcie, jeśli chodzi o elektroniczne ilustracje muzyczne do filmów). Trudno powiedzieć, jak Jóhannsson wywiązałby się z powierzonego mu zadania, wnioskując jednak po wypowiedziach reżysera, kompozytor odszedł od wyznaczonego przez oryginał kierunku na tyle, że ostatecznie zdecydowano się go zastąpić. Jego miejsce zajęli Hans Zimmer i jeden z jego współpracowników z Remote Control Productions, Benjamin Wallfisch. Można by dywagować nad tym, jaki był rzeczywisty wkład Zimmera (zajętego w tym czasie trasą koncertową) w powstanie tej ścieżki, ale oczywistym jest, że jego nazwisko przyciąga uwagę w większym stopniu niż nazwisko współkompozytora, toteż nic dziwnego, że znalazło się na okładce.

A jak się prezentuje zawartość wydanego na płycie soundtracku? Pierwsze, co rzuca się w oczy, to fakt, że mamy tu do czynienia z wydaniem dwupłytowym, na którym znalazły się niecałe 94 minuty muzyki. Prócz kompozycji podpisanych nazwiskami Zimmera i Wallfischa znajdziemy tu także kilka pojawiających się w filmie klasycznych piosenek – "Summer Wind" i "One for my Baby" Franka Sinatry oraz "Suspicious Minds" i "Can't Help Falling in Love" w wykonaniu Elvisa Presleya. Dodatkowo na płytę trafił także utwór Lauren Daigle skomponowany na potrzeby filmu, o jakże adekwatnym do fabuły tytule "Almost Human". Jest to dosyć przyjemny popowy kawałek (kojarzy mi się z podobną piosenką z "Wonder Woman", ale jest od niej jednak lepszy), którego próżno jednak szukać w samym filmie. Co się zaś tyczy Sinatry i Presleya – ich umiejscowienie w obrazie działa bez zarzutu, kontekst ich wykorzystania jest tu wystarczającym uzasadnieniem. Nieco gorzej ma się sprawa, gdy słuchamy płyty, bowiem brzmieniowo jest to rzecz zupełnie z innej bajki, niż cała reszta muzycznej ilustracji. Co prawda również w przypadku płyty z muzyką Vangelisa do pierwszego filmu mieliśmy do czynienia z podobną mieszanką, ale tam nie odczuwało się tego aż tak drastycznie. Z drugiej strony być może to po prostu kwestia przyzwyczajenia? Tak czy inaczej dla wielu słuchaczy mogą się te piosenki okazać najprzyjemniejszą częścią ścieżki dźwiękowej.

Pozostałe dziewiętnaście utworów to już muzyka instrumentalna. Słychać w niej co prawda wpływy Vangelisa, wykorzystano ten sam instrument, którego i on używał (syntezator Yamaha CS-80), zdarzają się nawet dosłowne cytaty z pierwszego filmu, ale w porównaniu do kompozycji Greka jest to ilustracja z pewnością trudniejsza w odbiorze. Zdecydowanie mniej tu melodyjności, mniej utworów rozpoznawalnych, zapadających w pamięć. Dominuje klimatyczny ambient, wpisujący się bez zgrzytów w "bladerunnerowską" estetykę i, co istotne, współgrający z obrazem, wywiązując się tym samym ze swego podstawowego zadania. Jak się łatwo domyślić, nieco gorzej przedstawia się sprawa z odsłuchem całości w oderwaniu od filmu. Mamy tu do czynienia z muzyką wymagająca skupienia, nieprzyciągającą uwagi chwytliwymi motywami. Przez znaczną większość czasu króluje ponury nastrój, który miejscami jeszcze się wzmaga (jak w utworze "Wallace" towarzyszącym pojawieniu się postaci Jareda Leto). Tu i tam przebija się malowana elektroniką melancholia ("Joi"), to znów niepokój podbudowany agresywną perkusją ("Flight to LAPD"). Zdarzają się też przebłyski światła, przywodzące na myśl słońce przebijające się przez zasłonę chmur, jak choćby na początek utworu "Mesa", gdzie przez chwilę pobrzmiewa optymistyczna nuta, lecz tylko po to, by za moment na powrót utonąć w mroku. Druga płyta przynosi nieco więcej "muzyki akcji", którą cechuje gwałtowność brzmienia, a także zabiegi budzące nieodparte skojarzenie z kompozycjami Brada Fiedela do dwóch pierwszych Terminatorów ("Hijack", "Sea Wall"), czyli, krótko rzecz ujmując: metaliczno-elektroniczny łomot, z wstawkami przywodzącymi na myśl syrenę alarmową. Również na drugiej płycie nasila się największy bodaj problem tego albumu – zdarza się, że następujące po sobie utwory zlewają się nam w jedną całość, trudno bowiem znaleźć w niektórych z nich jakikolwiek element pozwalający je wyróżnić, czy zapamiętać. Co za tym idzie – miejscami trudno się nie nudzić. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że należałoby w tej sytuacji nieco ograniczyć ilość materiału tak, by zmieścił się on na jednej płycie. Usunięcie kilkunastu minut jednostajnych dźwięków (takich jakie słyszymy m.in. w "Her Eyes Were Green"), czy męczącego wręcz hałasu (choćby w przeciąganym w nieskończoność "Sea Wall") mogłoby się przełożyć na znaczną poprawę wrażenia płynącego z odsłuchu całości. Na szczęście końcówka drugiej płyty wypada już nieco lepiej, począwszy od powtórki z Vangelisa ("Tears in the Rain"), poprzez suitę z napisów końcowych (stanowiącą swoiste podsumowanie całości, a więc i dość zróżnicowaną), aż po wspomnianą wcześniej piosenkę. Pozwala to nam odłożyć płytę na półkę z nieco lepszym wrażeniem, niż gdyby przyszło nam to uczynić dwadzieścia minut wcześniej.

Podsumowując – jeśli ktoś oczekuje po tej ścieżce wrażeń zbliżonych do tych, jakich dostarczył Vangelis, może się srodze zawieść nawet pomimo wyraźnie słyszalnych nim inspiracji. Przesłuchanie albumu w całości jest doświadczeniem nieszczególnie przyjemnym, nawet jeśli można na nim znaleźć niejeden niezły utwór. Biorąc pod uwagę charakter jego zawartości, dziwię się wręcz, że nie zdecydowano się tego materiału skrócić. Również umiejscowienie piosenek nie wydaje się najszczęśliwsze, psuje bowiem spójność albumu, a gdyby nawet traktować je jako chwilę wytchnienia od męczącej miejscami muzyki instrumentalnej, to nie znalazły się w odpowiednim po temu miejscu. Co prawda zazwyczaj jestem zwolennikiem filmowej kolejności ścieżek na albumie, ale w tym wypadku zrobiłbym chyba wyjątek. Krótko mówiąc – sequel Blade Runnera dorównał oryginałowi, pod niektórymi względami go wręcz przebił, jeśli jednak chodzi o ścieżkę dźwiękową... Cóż, Vangelis zdecydowanie poza zasięgiem. Plusik za Presleya i Sinatrę.

+3
Muzyka na płycie

Lista utworów:

CD1

1.  2049 (03:37)
2.  Sapper’s Tree (01:36)
3.  Flight To LAPD (01:47)
4.  Summer Wind (02:54)
Performed by Frank Sinatra
5.  Rain (02:26)
6.  Wallace (05:23)
7.  Memory (02:32)
8.  Mesa (03:10)
9.  Orphanage (01:13)
10.  Furnace (03:41)
11.  Someone Lived This (03:13)
12.  Joi (03:51)

CD2

1.  Pilot (02:17)
2.  Suspicious Minds (04:22)
Performed by Elvis Presley
3.  Can't Help Falling In Love (03:02)
Performed by Elvis Presley
4.  One For My Baby (And One More For The Road) (04:24)
Performed by Frank Sinatra
5.  Hijack (05:32)
6.  That's Why We Believe (03:36)
7.  Her Eyes Were Green (06:17)
8.  Sea Wall (09:52)
9.  All The Best Memories Are Hers (03:22)
10.  Tears In The Rain (02:10)
11.  Blade Runner (10:05)
12.  Almost Human (03:22)
Performed by Lauren Daigle

Czas całkowity: 93:44

Opis i prezentacja wydania:

Wydanie muzyki z BR2049, mimo że zapakowane w standardowy jewel case, robi dobre wrażenie wizualne. Zarówno przód, jak i tył może się poszczycić ładną grafiką, płyty ozdobiono estetycznymi, cieszącymi oko nadrukami, a w dwunastostronicowej książeczce znajdziemy kilka klimatycznych fotografii z filmu, jak również standardowe informacje o twórcach. Zabrakło niestety jakichkolwiek notek kompozytora, reżysera, czy kogokolwiek innego. Za największy mankament uważam jednak umieszczenie listy utworów wyłącznie wewnątrz książeczki, co sprawia, że trzeba ją za każdym razem wyjmować z pudełka, by odnaleźć wybrany utwór (zakładając, że nie znamy ich listy na pamięć). Osobiście uważam takie rozwiązanie za wysoce niepraktyczne. Jeśli już nie z tyłu pudełka, można było dać tę listę przynajmniej na tylnej okładce książeczki. Byłoby pewnie 4+, bo wydanie jest całkiem ładne, ale za ten zgrzyt odejmuję plusika.

img-3778_01.jpg img-3779_01.jpg

img-3766_02.jpg

img-3765_01.jpg img-3774_01.jpg

img-3773_01.jpg img-3775_01.jpg

img-3776_01.jpg img-3777_01.jpg

4
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

+3
Muzyka na płycie
4
Wydawnictwo
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić soundtrack z filmu "Blade Runner 2049":

Płytę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Sony Music Poland.

źródło: Sony Pictures