NOSTALGICZNA NIEDZIELA #1: Twilight Zone (1959-1964)

Nostalgiczna Niedziela to nowa kolumna Filmożerców, w której będziemy przybliżać Wam klasyczne, często pomijane produkcje kinowe i telewizyjne z ubiegłych dekad. W repertuarze nie zabraknie m.in. wspaniałych przedstawicieli horroru lat 80tych, do których estetyki współczesne kino tak bardzo lubi nawiązywać, czy chociażby hitchcockowskich kryminałów, których każdy miłośnik X muzy powinien doświadczyć. Zapraszamy do lektury.

W pierwszej odsłonie przyjrzymy się jednemu z moich ulubionych telewizyjnych klasyków – serii Twilight Zone Roda Serlinga.

twilight_zone_logo.jpg

Zrodzony w głowie pisarza, scenarzysty i producenta Roda Serlinga serial wystartował pod koniec lat pięćdziesiątych i w ciągu pięciu sezonów zredefiniował oblicze telewizji, wpływając jednocześnie na twórczość pokoleń najsłynniejszych filmowych gigantów. Ponad 150 odcinków, z których każdy opowiada odrębną, metafizyczną, niewytłumaczalną i niejeden raz utrzymaną w konwencji horroru historię łączy wspólny mianownik. Wszystkie opowieści zderzają widza z – często gorzką a najczęściej na wskroś ironiczną – prawdą o ludzkiej naturze. Z wyjątkiem jednego sezonu, czas trwania odcinków zamyka się w jedynie dwudziestu minutach każdy. W tym czasie Serlingowi – który z serialem był nierozerwalnie związany od początku do końca, czy to w formie reżysera, scenarzysty, czy po prostu pomysłodawcy - udaje się opowiedzieć pełną historię, zwieńczoną najczęściej ironicznym twistem pozostawiającym widza w unikalnym i często zaniepokojonym stanie. Serial prowokował do myślenia jak żadna inna telewizyjna produkcja tamtych czasów. Nie bał się przy tym podejmować niełatwych tematów - analizując między innymi neurozy i paranoję amerykańskich przedmieść czasów zimnej wojny, wskazywał konsekwencje często ciemniejszych stron ludzkiej natury. Zagrożenie wojną nuklearną, podejrzliwość i niechęć względem wszelkich inności, czy istota człowieczeństwa - wiele wspomnianych motywów pozostaje aktualne po dziś dzień i bynajmniej nie zamyka się jedynie w granicach USA.

W jednym odcinku stroniący od ludzi miłośnik książek / socjopata zostaje, na skutek wybuchu atomowego, ostatnim człowiekiem na Ziemi. Wymarzona sytuacja dla protagonisty zostaje szybko postawiona pod znakiem zapytania, a towarzyszący temu, typowo serlingowy, zwrot akcji jest jednym z najlepszych i najbardziej groteskowych, jakie serial ma do zaoferowania. W innym odcinku wyczerpany życiem biznesmen odwiedza miasto swojego dzieciństwa, w którym wkrótce spotyka samego siebie w wieku lat dwunastu. Paranormalna konfrontacja powie mu bardzo dużo o życiu i jego naturze. W następnym odcinku, słynnym i przełomowym The Monsters Are Due On Maple Street, mieszkańcy dzielnicy typowego amerykańskiego miasteczka wpadają w panikę, gdy dowiadują się, że w ich sąsiedztwie pojawili się kosmici. Wkrótce nad zagrożeniem ze strony potencjalnych najeźdźców z kosmosu zaczynają dominować beznadziejnie autodestrukcyjne skłonności człowieka. Odcinek służył w 1959 r. jako swego rodzaju metafora na antykomunistyczne „polowanie na czarownice”. Czasy się zmieniły, społeczne paranoje ewoluowały, a gorzka lekcja płynąca z Maple Street pozostaje aktualna. Pięć sezonów Twilight Zone wypełniają historie o duchach, kosmitach, nieśmiertelnych istotach, alternatywnych rzeczywistościach, podróżach w czasie, snach i koszmarach, a w tym wszystkim zadają pytanie, czym jest życie, czym jest śmierć – jaką wartość niesie ze sobą to pierwsze i co czeka po drugiej stronie.rsz_masks.jpg

Twilight Zone nie było projektem łatwym do zrealizowania. Stacja CBS, która emitowała serial w latach 1959 - 1964, wielokrotnie ograniczała niekonwencjonalne koncepcje twórców. Zarząd nie chciał początkowo podejmować się tego rodzaju przedsięwzięcia, stawiając na telewizję typowo rozrywkową, sprawdzoną i bezpieczną. Odcinek pilotowy serialu został początkowo odrzucony, a zanim seria uzyskała w końcu „zielone światło” Serlingowi kazano napisać nowy scenariusz i ograniczyć metafizyczne treści do minimum. Szefowie CBS uważali, że „nikt nie będzie chciał tego oglądać”. Mimo to Twilight Zone tydzień w tydzień aż do 1964 roku przyciągało przed ekrany telewizorów rzesze widzów. Kilkoma z nich byli np. Guillermo del Toro, David Lynch, czy Steven Spielberg. Ten ostatni, lata później, wraz z Georgem Millerem (znanym z serii o Mad Maxie) spróbował przenieść Twilight Zone na wielki ekran. Seria zainspirowała dziesiątki słynnych produkcji – od Truman Show i Poltergeist, po chociażby Twin Peaks, czy najnowsze Black Mirror.

Rod Serling nadał serialowi wyjątkową formę. Każdy biało-czarny odcinek otwiera czołówka, której towarzyszy głos Serlinga wprowadzającego w tajemniczą atmosferę monologiem przenoszącym widza do tytułowej „strefy mroku”. Czym właściwie – będąc miejscem akcji każdego z odcinków - jest ta ostatnia? Serling definiuje ją jako kolejny wymiar, rozległy jak kosmos i nieskończony jak czas. Miejsce, w którym spotyka się przesąd i nauka, światło i cień. Twilight Zone to, w jego rozumieniu, pozbawiony granic wymiar wyobraźni, w którym człowiek mierzy się ze swoimi ograniczeniami, słabościami i demonami - i bardzo rzadko wychodzi ze starcia obronną ręką.

Nastrój serii buduje też niesamowita ścieżka dźwiękowa, w której skład wchodzą kompozycje między innymi takich klasyków, jak Bernarda Herrmanna (autor ścieżki do Vertigo Hitchcocka, czy np. Obywatela Kane'a), czy słynnego Jerry'ego Goldsmitha (Star Trek, Obcy).

Kompozycja Bernarda Herrmanna do odc. Walking Distance

Kilka lat po śmierci Roda Serlinga, w 1975 r. pojawił się pomysł na reboot serii. W latach 80tych powstały trzy sezony nowej Strefy Mroku. Inicjatywa nie przyniosła jednak pożądanego skutku – mimo zaangażowania w projekt takich nazwisk, jak George R. R. Martin, Wes Craven, Bruce Willis, czy Helen Mirren, serial spotkał się z chłodnym przyjęciem pośród fanów oryginalnej serii i krytyków. Jeszcze gorzej wyszła najnowsza próba przywrócenia Twilight Zone – wersja z 2002 roku trwała tylko jeden sezon. Nie zabrakło też prób przywrócenia serii Serlinga w formie komiksów, audycji radiowych, czy nawet gier planszowych.

Oryginalne Twilight Zone Roda Serlinga pozostaje dziełem kultowym, które zmieniło telewizję i natchnęło pokolenia twórców. Scenariusze (których Serling nigdy nie spisywał - zamiast tego utrwalał na dyktafonach) udowodniły, że rozrywka i dzieło "dla mas" nie musi być proste i wyzwolone z ambitnej treści. Do dziś serial jest wydawany w nowych, odświeżonych wersjach, analizowany i komentowany. Co najważniejsze – seria przetrwała próbę czasu. Podczas gdy w pojedynczych przypadkach trudniej jest przymknąć oko na pewne przestarzałe ekspozycyjne i narracyjne zabiegi, (które funkcjonowały naturalnie tylko w połowie ubiegłego wieku) większość odcinków ogląda się bardzo dobrze, a ich treść pozostaje istotna, zaskakująca, często tragiczna i przerażająca, a przy tym zawsze niezmiernie inteligenta.

rsz_serling.jpg

Twilight Zone możecie zakupić na amerykańskim Amazonie w odświeżonej, wypakowanej dodatkami wersji Blu-ray. Na uwagę zasługuje, przede wszystkim, wzbogacenie większości odcinków o komentarze twórców i specjalistów. Ponadto - w przypadku pierwszego sezonu - wydanie oferuje również oryginalny odcinek pilotowy The Time Element, który stacja CBS odrzuciła. Poza tym na Blu-rayu znajdziemy też odcinki w wersjach audycji radiowych, wyizolowane ścieżki dźwiękowe i mnóstwo wywiadów z twórcami serialu. Brakuje niestety wersji z polskimi napisami.

91GPYvg5yRL._SL1500_(1).jpg

źródło: CBS / Paramount Pictures