„Providence” tom 2 – recenzja komiksu

17 października swoją premierę miał drugi tom serii „Providence” wydany w ramach serii Mistrzowie Komiksu. Jak wypada kontynuacja serii stworzonej przez Alana Moore'a? Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Nie macie wrażenia, że recenzowanie drugich tomów serii jest tak trochę „dla nikogo”? Zasadniczo, jeżeli czytaliśmy tom pierwszy, to pewnie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy interesuje nas ciąg dalszy. Jeżeli z kolei po tom pierwszy nie sięgnęliśmy, czy po lekturze recenzji, czy bez niej, to bylibyśmy szaleni, sięgając bezpośrednio po tom drugi. Oczywiście, być może stanowimy ten jeden procent czytelników, który przed wejściem w całą serię postanawia najpierw zapoznać się z recenzjami wszystkich jej tomów. Jakby się jednak zastanawiać, w jakim momencie podejmowania przez czytelnika decyzji o lekturze recenzja ma najwięcej sensu, to twierdziłbym, że w zasadzie przy tomie pierwszym i ostatnim – w tym drugim przypadku z pewną wsteczną oceną całości serii. Skąd ta dygresja? O dziwo, tom drugi „Providence” Alana Moore'a i Jacena Burrowsa zasiał we mnie drobną wątpliwość w kwestii prawdziwości tego stwierdzenia. W sumie jest jakby większą ilością tego, co już dostaliśmy, mimo czego lektura nie okazała się dla mnie równie ciekawa... ale po kolei. Tytułem przypomnienia – pierwszy tom serii miałem przyjemność recenzować z generalnie pozytywnym odbiorem i wnioskami – zainteresowanych odsyłam więc do tego materiału, jako że zachował on aktualność oraz opisuje szerzej motywy i mechanizmy, do których będę się odnosił w niniejszej recenzji, a których nie byłoby sensu opisywać ponownie.

Historię łapiemy dokładnie w miejscu, w którym wyleciała nam z rąk wraz z końcem czwartego zeszytu serii. Nasz protagonista, Robert Black, były dziennikarz i najchętniej przyszły pisarz, kontynuuje wyprawę celem badania nieznanego, okultystycznego oblicza Nowej Anglii po Wielkiej Wojnie. Poszukiwania ogniskują się wokół osób, które miały styczność z oryginałem lub pochodnymi tekstu alchemicznego „Kitab Al-Hikma An-Nadżmijja” – „Księgi Gwiezdnej Mądrości”. Kolejne cztery zeszyty serii poświęcamy na wizytę Blacka w Manchesterze, gdzie będzie on miał wreszcie możliwość obcowania z samą tajemniczą księgą, która nadal zdaje się odmieniać w dziwny, nieludzki sposób każdego, kto się z nią zetknął. Czy Robert zaczyna mieć przywidzenia, czy może to księga zaczyna oddziaływać również i na niego? A może zmienia się jego percepcja czasu wraz z poszerzającym się spektrum jego wiedzy o ukrytym w podświadomości świecie. Następnie Black trafi do Bostonu, w sam środek zamieszek robotniczych, gdzie spotka niejakiego Pitmana – fotografa tajnego stowarzyszenia okultystycznego „Stella Sapiente” – oraz Carvera – pisarza, który wprowadzi go w arkana świadomego śnienia. Wreszcie trafimy na wystąpienie literata Lorda Dunsany, gdzie będziemy mieli szansę spotkać nie kogo innego, jak samego… Howarda Phillipsa Lovecrafta.

„Providence” nadal robi niesamowite wrażenie złożonością świata i dopracowaniem szczegółu. Po zawiązaniu akcji nasz bohater jest w kolejnych zeszytach miotany w okoliczności inspirowane opowiadaniami H.P. Lovecrafta i będzie się usilnie starał odróżnić rzeczywistość od sennych mar. Moore udowadnia, że jako fan kosmicznego horroru odrobił pracę domową – ponownie rozmowy postaci będą wręcz upstrzone nawiązaniami i smaczkami w jeszcze większej skali. Tu ujawnił się mój subiektywny problem z tą pozycją – można odnieść wrażenie, że większość dialogów nie służy niczym dla fabuły „Providence” jako takiej, a stanowi właśnie miejsce ukrywania przekręconych nazwisk lovecraftowskich bohaterów, miejsc i motywów. Nie pomogą sprytne eksperymenty w ramach narracji wizualnej i przeplatanie retrospekcji z teraźniejszością z kontynuowaniem przez czas i przestrzeń tej jednej, przedstawianej nam rozmowy – tekstu jest ogromnie dużo, niewątpliwie więcej, niż wymagają tego okoliczności. Z perspektywy czasu myślę, że na mój odbiór w tym zakresie miał fakt przeczytania pomiędzy tomami „Providence” „Mitów Cthulhu” Alberta Brecci, stanowiących dosłowną adaptację materiału źródłowego. Im więcej jest bowiem naszej świadomości w zakresie stopnia inspiracji Moore'a w trakcie lektury, tym większą mamy również świadomość niesamodzielności dzieła scenarzysty. Napotykamy tu więc świat łączący w jedno horrorowe uniwersum wszystkie powieści Lovecrafta i bohatera Moore'a, który je „zwiedza”. Pytanie więc, komu bardziej posłuży ten tytuł – czy tym fanom materiału, którzy znajdą frajdę w odszukiwaniu nawiązań, czy też osobom, które nie znają materiału źródłowego i dla nich setup poszczególnych zeszytów będzie czymś nowym i świeżym? W moim odczuciu ten drugi kierunek jest względniejszy dla odbioru dzieła Moore'a, nie jako popisu erudycji i znajomości materiału źródłowego, ale jako samodzielnej historii określonego bohatera i jego przygód. Obok klasycznej narracji komiksowej nadal obecna jest idea uzupełnienia fabuły przedstawionej wizualnie o raptularz prowadzony przez głównego bohatera, który, niestety, wypada gorzej niż jego wersja z tomu pierwszego. Generalnie dodatek do każdego z zeszytów zyskał na objętości i nie uświadczymy już rysunków, broszur i artykułów, jakie nasz bohater napotykał podczas podróży. W tomie drugim raptularz ogranicza się bowiem wyłącznie do przedstawienia wersji wydarzeń i przemyśleń głównego bohatera w znacznej części pokrywających się z tymi przedstawionymi w samym komiksie. O ile więc wcześniej ten segment wnosił coś do naszego rozumienia historii, dodawał materiały towarzyszące albo dodawał określone sceny, których akcja toczyła się przed lub po fabule zeszytu, to teraz jest to zapis generalnie tej samej historii, tyle że w formie prozy, ze śladowymi ilościami niepokazanych nam wcześniej wydarzeń.

providence-t2-plansza-1.jpg

Jako rysownik powraca Jacen Burrows i znowu czaruje sterylnymi, realistycznymi planszami o idealnej perspektywie. Nadal obecne jest charakterystyczne kadrowanie z nieoczywistych kątów obserwacji, co wprowadza wizualną różnorodność do każdej, najbardziej nawet statycznej sceny. Ponownie oprawie wizualnej nie jestem w stanie nic zarzucić, natomiast wracając do grafik promocyjnych serii (które w znacznej części stanowią warianty okładek wydań zeszytowych), stanowią one w większości nie faktyczne wydarzenia z serii, a pewnego rodzaju ich metaforyczną reinterpretację lub przetworzenie wycinka określonej sceny czy wydarzenia drugoplanowego, stając się dla mnie, jako czytelnika, wartością samą w sobie (niestety przebijającą treść samej historii).

Wydanie polskie to ponownie twarda, matowa oprawa z wklejką po wewnętrznej stronie okładki opatrzoną mapą tytułowego Providence. Powraca również nieoceniony „Leksykon nawiązań do Lovecrafta” Mateusza Kopacza, niekwestionowanego znawcy gatunku, tym samym bez żmudnych poszukiwań możemy dostać na tacy każde lovecraftowskie nawiązanie. Dodatek nadal fenomenalny, fakultatywnie ubogacający lekturę dla tych fanów gatunku, którzy nie są pewni, czy znają materiał źródłowy dostatecznie dobrze. Jak zwykle w tomiku dostaniemy również okładki alternatywne poszczególnych zeszytów autorstwa Jacena Burrowsa, w kilku edycjach tematycznych i nadal niestety w miniaturach. Tom trzeci i ostatni zapowiedziany na marzec 2020 roku.

Podsumowanie

Alan Moore nadal zachwyca skrupulatnym przetworzeniem motywów i wątków z twórczości H.P. Lovecrafta. Jacen Burrows nadal urzeka niepokojącym kadrowaniem sterylnych, realistycznych scen. Problem w tym, że jesteśmy za połową całości historii, a odnoszę wrażenie, że prezentowany festiwal nawiązań nie służy opowiedzeniu przez Moore'a samodzielnej historii, ale erudycyjnym i narracyjnym popisom. Do tego elementy, które ubogacały treść w pierwszych czterech zeszytach – takie jak wpisy w raptularzu czy przedruki materiałów, na które natknął się nasz bohater – zatraciły nieco swój pierwotny cel i urok, aby stać się miejscem, w którym dostajemy drugi raz zasadniczo tę samą historię, tyle że prozą. W konsekwencji protagonista błąka się w świecie mrocznych tajemnic, w zasadzie niczego się nie ucząc i obracając w granicach już świetnie nam znanego status quo. Przed nami ostatnia fabularna prosta, która albo okaże się błyskotliwym zwieńczeniem podróży, albo kropką nad i w kwestii przerostu formy nad autonomiczną treścią „Providence”. Poczekamy, zobaczymy.

Oceny końcowe

4
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
4
Przystępność*
+4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

kpSYnKxmqaWYlaqfWGao,providence_2-072.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Alan Moore

Rysunki

Jacen Burrows

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

184

Tłumaczenie

Jacek Żuławnik

Data premiery

23 października 2019

źródło: Egmont / Avatar Press