30 nominacji i ani jednego Oscara. „Elvis”, „Fabelmanowie” i „Duchy Inisherin” wielkimi przegranymi 95. rozdania Oscarów

Obok historycznego zwycięstwa widowiska „Wszystko wszędzie naraz” od studia A24 i reżyserów Daniela Kwana i Daniela Scheinerta, kolejna oscarowa noc pociągnęła za sobą szereg niespodzianek i – dla niektórych nominowanych – gorzkich rozczarowań. W kontekście tak zwanych „wielkich przegranych” nie można nie wspomnieć zwłaszcza o widowisku Baza Luhrmanna oraz wybitnych dramatach Martina McDonagha i Todda Fielda.

Wraz z siedmioma zwyciężonymi statuetkami „Wszystko wszędzie naraz” stało się najchętniej nagradzanym, najlepszym filmem od czasu „Slumdoga. Milionera z ulicy” z 2008 roku. Do tej pory obrazem, który – od strony liczby wyróżnień Akademii – zbliżył się do wyniku ustalonego wówczas przez film Danny'ego Boyle'a, był wojenny „The Hurt Locke. W pułapce wojny” (nagrodzony w 2010 roku sześcioma statuetkami).

Oscarowa gala wiązała się z jednak nie tylko z historycznymi zwycięstwami – wieczór pociągnął z sobą serię niemałych rozczarowań, przede wszystkim dla miłośników „Fabelmanów”, „Tár”,  „Elvisa” i „Duchów Inisherin”. Filmy w reżyserii Stevena Spielberga, Todda Fielda, Buza Luhrmanna i Martina McDonagha otrzymały łącznie aż trzydzieści nominacji, ale w następstwie 95. edycji rozdania ich twórcy wrócili do domu bez ani jednej nagrody. I podczas gdy takie filmy, jak „Duchy Inisherin”, czy „Fabelmanowie” mierzyły się z „pewniakami” tego sezonu i z góry zakładano ich prawdopodobną przegraną, to muzyczny biopic króla rock and rolla nie zdołał zgarnąć Oscarów za najlepsze kostiumy i charakteryzację – a więc w kategoriach, w których zwycięstwo wieszczono mu w naszym dorocznym omówieniu, przygotowanym Pawła Piechotkę. Zamiast tego nagrody powędrowały do kolejno: „Czarnej Pantery: Wakanda w moim sercu” oraz „Wieloryba”.

Sprawdź też: Roger Deakins wyjaśnia, który film powinien otrzymać operatorskiego Oscara. Nie dostał nawet nominacji

W kontekście precedensów warto dodać, że wraz ze zwycięstwem ubiegłorocznego widowiska Marvela, projektantka Ruth E. Carter została pierwszą czarnoskórą kobietą nagrodzoną dwoma Oscarami. Swoją pierwszą statuetkę Akademii odebrała w roku 2018 – za pierwszą część „Czarnej Pantery”, stając się wówczas pierwszą Afroamerykanką, która zwyciężyła w tej kategorii. Historycznego precedensu nie udało się natomiast powtórzyć przy kategorii operatorskiej. Choć komentatorzy branży sądzili, że dotychczasowe zwycięstwa w sezonie nagród powtórzy przy okazji statuetek Akademii operatorka Mandy Walker („Elvis”), nagroda powędrowała do Jamesa Frienda, za jego pracę za kamerą przy „Na Zachodzie bez zmian”. Wygrana Walker byłaby pierwszym wyróżnieniem dla kobiety w tej kategorii, w 95-letniej historii Oscarów. 

Dodajmy, że „Elvis” przegrał też w kategorii poświęconej najlepszej męskiej kreacji pierwszoplanowej. Choć zwycięstwo Austina Butlera za znakomitą kreację Elvisa Presleya sugerowało wcześniejsze powodzenie podczas gali nagród BAFTA, aktor przegrał ostatecznie z Brendanem Fraserem, laureatem niedawnego SAG Award, który podarował widzom niezwykłą kreację Charliego w „Wielorybie” Darrena Aronofsky'ego. Bez ani jednego zwycięstwa galę zakończył również „Babilon” Damiena Chazelle'a. Obraz zaliczył wprawdzie polaryzujące przyjęcie pośród krytyków i widzów, ale wielu komentatorów zapowiadało jego prawdopodobne zwycięstwo w kategorii poświęconej oryginalnej ścieżce dźwiękowej – w ramach jednego z największych zaskoczeń wygrał tymczasem score do „Na Zachodzie bez zmian”

Pełną listę oscarowych zwycięzców znajdziecie w tym miejscu. Swoją drogą, wszystkim rozczarowanym, że Oscar dla najlepszego filmu powędrował do „Wszystko wszędzie naraz”, a nie innego, faworyzowanego filmu warto – na osłodę – polecić poniższe nagranie, w którym trofeum ekipie widowiska A24 wręcza nie kto inny, a sam Harrison Ford. Moment między kultowym aktorem, a Ke Huy Quan z pewnością przejdzie do historii nagród Akademii.  

Źródło: Variety / Discussing Film / zdj. ABC