„Amazing Spider-Man. Epic Collection: Inferno” – recenzja komiksu. Superbohaterska obyczajówka

Po kilku miesiącach od premiery „Venoma, w listopadzie doczekaliśmy się w końcu premiery trzeciego już tomu z serii „Amazing Spider-Man. Epic Collection” (według oryginalnej numeracji jest to tom 19.), czas więc kontynuować tę nostalgiczną podróż z bohaterem dzieciństwa. Zapraszamy do recenzji komiksu.

Nie wiedzieć czemu, polskie wydanie otrzymało tytuł „Inferno” w miejsce oryginalnego „Assassin Nation”. Jest to o tyle dziwne, że danie główne tego tomu (z którego pochodzą także ilustracje na okładce) to właśnie sześcioczęściowa historia „The Assassin Nation Plot”, podczas gdy z tytułowego „Inferno” znajdziemy tu zaledwie trzy bardzo luźno ze sobą powiązane historie stanowiące tylko wycinek z większej całości (na którą to składało się jeszcze pięć kolejnych zeszytów pochodzących z innych serii o Spider-Manie, a których tu niestety zabrakło). No ale „Inferno” lepiej brzmi, prawda?

Ci, którzy mieli okazję zapoznawać się z przygodami Spider-Mana jeszcze w zamierzchłych czasach TM-Semic, mogli mieć już do czynienia z niemal całą zawartością tego tomu (która ukazała się u nas w zeszytach od 10/91 do 5/92 oraz jednym z pierwszych wydań specjalnych), choć również i oni mogą zostać zaskoczeni, TM-Semic miało bowiem tendencję do wycinania z oryginalnych zeszytów pojedynczych stron, które tym razem są oczywiście na miejscu.

W stosunku do poprzedniego tomu, „Inferno” jest z pewnością nieco bardziej spójne wizualnie, bowiem spośród piętnastu zeszytów regularnej serii „The Amazing Spider-Man”, które tu znajdziemy, aż czternaście narysował legendarny ilustrator przygód Pajączka, Todd McFarlane – jego nieco karykaturalny styl z niezwykle szczegółowymi ilustracjami, charakterystycznymi dynamicznymi kadrami przestawiającymi podniebne akrobacje Spideya oraz zjawiskową i seksowną MJ niezmiennie zachwyca  (choć, co zastanawiające, w zeszycie 322. zdarzają się gwałtowne spadki formy rysownika – mowa tu o stronach 319, 322, 332-333, 337-338). Już na pierwszy rzut oka widać, że nastąpiła tu pewna ewolucja stylu i wyraźniejsze uwydatnienie charakterystycznych dlań elementów (szczególnie jeśli porównać z pierwszymi zeszytami, które McFarlane narysował w poprzednim tomie) – dalsze postępy i pogłębienie wyrazistości zaobserwować można w wydanym w 2019 roku zbiorze jego późniejszych dokonań na łamach serii „Spider-Man”. Zeszyt 324. narysował Erik Larsen, który już wkrótce miał na stałe zastąpić McFarlane'a i, co tu dużo mówić, spadek poziomu jest w tym miejscu dość drastyczny, a nieco toporna kreska Larsena może drażnić, szczególnie że nie mamy nawet czasu, by do niej przywyknąć. Wciąż jednak lepsze to niż twórczość Roba Liefelda, na którą natrafiamy w historii o tytule jakże adekwatnym do poziomu ilustracji – „Abominacje”. „Niesamowitą” inwencję w rysowaniu Spider-Mana (strony 226, 228, 234) lepiej pozostawić bez komentarza. Miło dla oka prezentuje się za to ostatnia zawarta w tym tomie historia „Równoległe życia”, zilustrowana w bardzo klasycznym stylu przez Alexa Saviuka.

Pora na konkrety odnośnie zawartości – lwia część tomu to po raz kolejny historie autorstwa Davida Micheliniego, który zazwyczaj nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu. Zaczynamy od tytułowego „Inferno”, w którym to Nowy Jork trapi plaga dziwacznych zdarzeń rodem z „Pogromców duchów”, a dobrze nam znani przeciwnicy Spider-Mana korzystają z okazji, by spróbować dobrać się do skóry naszemu bohaterowi. Jesteśmy świadkami konfrontacji z Mysterio, Green Goblinem (w wydaniu Harry'ego Osborna), Hobgoblinem oraz Lizardem. W tle przewijają się (i będą się przewijać właściwie przez cały czas) wątki obyczajowe – problemy finansowe, kłopoty z pracą MJ, za którymi kryje się stary nieprzyjaciel, kwestia poszukiwania nowego mieszkania itp., czyli wszystko to, co stanowiło właściwie esencję tego etapu życia Pajączka, a jednocześnie wyróżniało go spośród wielu innych superbohaterów. Zaryzykowałbym tu stwierdzenie, że właśnie dzięki tym elementom, również i po wielu latach przygody Spider-Mana wciąż całkiem dobrze trafiają do odbiorców z nieco starszego przedziału wiekowego (czego sam jestem przykładem – z tym, że ja nigdy nie przepadałem za Spideyem-licealistą). Na dobrą sprawę, chwilami to właśnie starcia z kolejnymi superłotrami zaczyna się odbierać jako przerywniki odrywające od właściwej fabuły.

W kolejnych, tym razem okołoświątecznych zeszytach mamy do czynienia z jedną z lepszych historii tego tomu, kiedy to na drodze Pajączka ponownie staje Venom, by po raz drugi postarać się uprzykrzyć mu życie. Eddie Brock prowadzi z Parkerem grę, która porządnie zszarga nerwy temu ostatniemu i zakończyć się może tylko w jeden sposób. Osobiście stawiam tę konfrontację wyżej niż ich pierwsze spotkanie z poprzedniego tomu. Warto też zauważyć, że sam wygląd Venoma (ze wskazaniem na jego jakże uroczy uśmiech) ewoluuje tu już wyraźnie w kierunku dobrze nam znanego wizerunku tej postaci.

Kolejnym przeciwnikiem jest Skorpion, realizujący zlecenie porwania pewnego generała, przy okazji próbując się też odegrać na Jonahu Jamesonie, a gościnny występ zaliczają Rhino i Blacklash. Aż do tego momentu poziom tomu pozostaje dość wyrównany, niestety przychodzi pora na „Amazing Spider-Man Annual” #23, który... proponowałbym  zwyczajnie pominąć i zostawić sobie na deser (choć na dobrą sprawę nikomu nie życzę takich deserów). Wspomniane już wcześniej „Abominacje” to paskudnie narysowana i ogólnie słabiutka nawalanka z udziałem She-Hulk i Abomination, następujący zaraz po niej „Mój projekt naukowy” to z kolei skrótowo opowiedziany origin Pająka (dostaniemy w tym tomie lepszą wersję tej historii). Dalej mamy kilka materiałów, które dorzucano jako dodatki w zeszytach TM-Semic – a to kilka stron o pajęczym zmyśle, to znowu lista wrogów Spider-Mana czy też krótkie przybliżenie jego konfliktu z J.J. Jamesonem. Na czterostronicowe „Dobre maniery” szkoda strzępić klawiatury, podobnie jak i na „Sagę o wężowej koronie”, której wyjęty z kontekstu rozdział czwarty jawi się tu jako istny grafomański bełkot o celestialach, przedwiecznych, Atlantydzie i Lemurii.

Po tym przyprawiającym o solidną zgagę przerywniku wracamy na szczęście do Spider-Mana w wykonaniu duetu Michelinie-McFarlane (z przerwą na Larsena) w daniu głównym niniejszego tomu. „Spisek krajobójczy” przynosi powrót Silver Sable w historii o mocno politycznym charakterze. Spider-Man zostaje uwikłany w intrygę mającą na celu rozpętanie wojny. Kiedy przypadkowo miesza w planach Silver Sable, przyczyniając się do zaostrzenia sytuacji, oferuje pomoc w naprawieniu tego, co zepsuł. W efekcie ląduje w Symkarii, fikcyjnym rodzinnym kraju Sable, gdzie stara się zapobiec przewrotowi, a następnie konfliktowi z USA, i bierze udział w walce z organizacją terrorystyczną. W sprawę uwikłani zostają także Kapitan Ameryka, Sabretooth oraz niejaki Solo, a za wszystkim stoi... ktoś, kogo obecność zaspoileruje nam okładka ostatniego zeszytu. Ta interesująca i rozbudowana historia wyróżnia się zarówno swym charakterem, jak i skalą spośród całej reszty zawartych tu opowieści i nie powinno nikogo dziwić, że oryginalnie to właśnie od niej tom ten wziął swój tytuł. Nie ulega wątpliwości, że stanowi ona najmocniejszy punkt programu i na dobrą sprawę byłaby solidnym materiałem na film.

Na koniec zaprezentowana zostaje czytelnikowi powieść graficzna „Równoległe życia” autorstwa Gerry'ego Conwaya, która przedstawia nam wczesny etap życia Petera Parkera, przeplatając jego losy z opowieścią o trudnej młodości Mary Jane Watson – mamy tu więc (ponownie) zaprezentowane początki kariery Człowieka-Pająka oraz jego znajomości z przyszłą żoną, a następnie pewien wycinek życia małżeńskiego „uatrakcyjniony” za sprawą Dr. Octopusa. Całość stanowić może w zasadzie zgrabny, opowiedziany w klasyczny sposób (aczkolwiek pewnym novum pozostaje tu historia MJ) wstęp do historii Człowieka-Pająka dla wszystkich tych, którzy nie mieli do czynienia z najstarszymi komiksami opowiadającymi o jego losach. W przeciwieństwie do słabego zapychacza, jakim pozostaje „Annual” #23, jest to całkiem miły dodatek. Na koniec otrzymujemy dwustronicowe posłowie poświęcone tej właśnie historii. Warto w tym miejscu wspomnieć, że „Równoległe życia” zostały wydane przez TM-Semic jako „Podwójne życie pająka”, co  gubi sens i znaczenie oryginalnego tytułu, który odnosi się właśnie do równoległego przedstawiania losów Petera i MJ.

Po lewej – Egmont, po prawej – TM-Semic.

Ogólne wrażenie po lekturze „Inferno” pozostaje jak najbardziej pozytywne (szczególnie że o nieszczęsnym „Annualu” szybko się zapomina). Rysunki McFarlane'a zachwycają (prócz kilku wspomnianych stron w jednym z zeszytów, gdzie można odnieść wrażenie, że wykorzystano jakieś wczesne szkice albo ktoś próbował McFarlane'a podrabiać), scenariusze Micheliniego to z kolei kawał solidnej roboty, której z pewnością brakuje nieco do arcydzieła, ale za sprawą świetnej strony graficznej jest windowana wysoko w górę. Całość czyta się szybko i przyjemnie, a tłumaczenie nie budzi zastrzeżeń. Podczas lektury nie rzuciły mi się w oczy żadne błędy czy literówki. Jako semikowy weteran, jestem w pełni usatysfakcjonowany, tym bardziej że na ostatniej stronie znalazła się zapowiedź kolejnego tomu. Szkoda tylko, że udział McFarlane'a ograniczy się w nim już tylko do jednego zeszytu i podobnie jak to miało miejsce trzydzieści lat temu, trzeba się będzie znowu przyzwyczajać do Larsena...

„Amazing Spider Man – Epic Collection: Inferno” zbiera zeszyty pochodzące z roku 1989: „The Amazing Spider-Man” #311-325, „Annual” #23 oraz „Amazing Spider-Man: Parallel Lives”.

Oceny końcowe

4+
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
4
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

David Michelinie, Tom DeFalco, Gerry Conway, Fred Hembeck, Peter Sanderson

Rysunki

Todd McFarlane, Erik Larsen, Mark Bagley, Ron Frenz, Fred Hembeck, Rob Liefeld, Richard Rockwell, Alex Saviuk

Przekład

Marek Starosta

Oprawa

twarda

Liczba stron

480

Druk

kolor

Format

170x260 mm

Wydawnictwo oryginału

Marvel Comics

Data premiery

24 listopada 2021

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel