„Batman: Epidemia” – recenzja komiksu. Gra zespołowa

Pod koniec lipca na sklepowych półkach pojawił się kolejny tom z przygodami Batmana prosto z lat 90.ubiegłego wieku. Jak wypada „Batman: Epidemia”? Zapraszamy do recenzji.

Po zakończeniu Knightfallu, którego ostatni tom otrzymaliśmy kilka miesięcy temu, wydawnictwo Egmont zdecydowało się kontynuować wydawanie klasycznych historii z Batmanem z lat 90. Kolejną pozycją w tym cyklu jest „Epidemia”, która stanowić będzie pierwszą część wprowadzenia do kolejnej potężnej historii, którą wkrótce zostaniemy uraczeni, to jest „Ziemi niczyjej”. Akcja omawianego tomu nie stanowi jednak bezpośredniej kontynuacji Knightfallu, mamy tu do czynienia z przeskokiem czasowym liczącym po kilkanaście zeszytów każdej spośród serii, na łamach których publikowano zawarte tu historie. A że w tym czasie sporo się działo, pomocny okaże się wstęp Radosława Pisuli, który przybliży nam najważniejsze zdarzenia oraz zmiany w sytuacji życiowej niektórych spośród bohaterów, w szczególności Jima Gordona, (który w międzyczasie przestał być komisarzem policji i został zastąpiony przez niekompetentnego Andrew Howe'a), oraz Jeana Paula Valleya, który to na łamach własnej serii (którą zaczynamy tu śledzić od zeszytu nr 13) ponownie stał się Azraelem i zawarł kilka nowych znajomości.

Co się tyczy fabuły, to w dzisiejszych czasach wydać się nam może dziwnie znajoma. Oto tajemniczy, śmiercionośny wirus trafia do Gotham, w efekcie czego życie w mieście zostaje wywrócone do góry nogami. W obliczu nadciągającej zagłady Batman musi wziąć sprawy w swoje ręce i... no właśnie, to nie do końca tak wygląda. Mając w pamięci ostatni tom Knightfallu, w którym to Bruce na dłuższy czas zszedł na dalszy plan, dając się wykazać Robinowi i Nightwingowi, liczyłem, że tym razem już z pewnością dostaniemy historie skupiające się na mrocznym rycerzu. Tymczasem część tomu związana z tytułową epidemią, czyli spora jego większość (około 360 stron), to tak naprawdę cross-over przedstawiający przygody całej grupy bohaterów, w której Batman wcale nie zdaje się być tym przodującym. Odniosłem wręcz wrażenie, że więcej tu Robina, Catwoman czy Azraela, którzy wspólnymi siłami próbują stawić czoła stojącemu przed nimi wyzwaniu i znaleźć sposób na poradzenie sobie ze śmiertelnym niebezpieczeństwem. Owszem, Bruce cały czas gdzieś tam się przewija, ale trudno go tu postrzegać jako głównego bohatera całej historii. Prócz wspomnianej wcześniej trójki, swoją rolę mają do odegrania także Oracle, Nightwing, Huntress oraz kilka innych postaci takich jak nowi znajomi Jeana Paula, czy najemnik znany jako Tropiciel. Nie należy się też spodziewać jakiejś istotniejszej roli tych najbardziej znanych przeciwników człowieka nietoperza. Niby tu i tam pojawia się Pingwin, a dość konkretny epizod zalicza także Poison Ivy, ale to nie oni grają pierwsze skrzypce w reprezentacji sił zła. Już na początku, w opowieściach pochodzących z serii o Azraelu do gry powracają Carlton LeHah (złoczyńca znany z historii „Miecz Azraela”) oraz zakon Św. Dumasa, do tego dochodzi szereg mniej charakterystycznych złoczyńców, czy innych antagonistów, których interesy rozmijają się z dobrem zagrożonych epidemią mieszkańców Gotham. Główną oś fabuły „Epidemii” stanowić będzie oczywiście próba uporania się z tytułowym zagrożeniem, ale znajdziemy tu także sporo epizodów kręcących się wokół różnorakich wątków pobocznych tylko luźno powiązanych z tym głównym. Czasami można je odbierać jako „rozmydlanie” historii, bo niektóre z nich (jak choćby występ Huntress, czy epizod z zabójcą znanym jako... Hitman) nie mają tak naprawdę większego znaczenia i tylko niepotrzebnie spowalniają akcję. Mimo tej drobnej niedogodności fabularnie nie jest źle, a główny wątek „Epidemii” potrafi wciągać. Pojawiające się na drodze bohaterów przeciwności zdają się nie mieć końca, dramatyzm zostaje podkręcony, gdy jeden z bohaterów zostaje zarażony wirusem, a sytuacja zdaje się być w pewnym momencie niemal bez wyjścia... Ale to tylko złudzenie. Niestety rozwiązanie zdaje się pojawiać dość nagle i cała historia sprawia wrażenie niemal urwanej, gdy nagle środek ciężkości przenosi się na zupełnie inne tory.

Ostatnie 160 stron tego tomu to już w zasadzie osobne historie – w pierwszej Robin użera się z Maxie Zeusem i własnym życiem uczuciowym (powiedzmy to wprost – raczej nudy, w dodatku kiepsko ilustrowane), następnie w mrocznej, rysowanej przez Kelleya Jonesa historii „The Deadman Connection” przenosimy się do Ameryki Południowej, gdzie Batman (w końcu wracający do roli głównego bohatera) w towarzystwie pewnego umarlaka pomaga potomkom Inków prześladowanym przez współczesnych konkwistadorów. Ma to swój unikalny klimat, ale w pewnym momencie zaczyna się nieco dłużyć. Bardziej przypadła mi do gustu ostatnia historia, w której Batman spotyka złoczyńcę znanego jako Narcosis i stawia czoła własnym koszmarom. Można się tu dopatrzyć pewnych elementów wspólnych z fabułą filmu „Batman: Początek”, a pierwszy z trzech zeszytów wchodzących w skład tej historii ze względu na swój jubileuszowy charakter, oferuje rysunki w wykonaniu kilku różnych rysowników, wśród których znaleźli się m.in. Norm Breyfogle, Vince Giarrano czy Barry Kitson. Opowieść ta stanowi całkiem udane zamknięcie tomu i jeden z jego jaśniejszych (choć to może niekoniecznie adekwatne określenie w tym wypadku) jego punktów.

Parę słów o poziomie rysunków – tu niestety nie jest najlepiej. Serii o Catwoman nie rysuje już Jim Balent, którego rola ograniczyła się do... układu kadrów, a zastępujący go Dick Giordano jest... poprawny, mniej więcej. Podobnie w serii o Robinie zabrakło Toma Grummetta, a w jego miejsce pojawiają się Mike Wieringo, którego kreskówkowy styl kompletnie do mnie nie przemawia oraz Frank Fosco, którego toporne rysunki są chyba jeszcze gorsze. Jeden i drugi sprawiają wrażenie, twórców nastawiających się na młodszego czytelnika. Zeszyty pochodzące z serii „Azrael” rysuje Barry Kitson, który też jakby mniej się przykłada niż poprzednio. Nie jest lepiej także na łamach regularnych serii o Batmanie – Vince Giarrano tym razem jakoś nie zachwyca, Tommy Lee Edwards prezentuje specyficzny i dość nieprzyjemny styl, Kelley Jones czasami oferuje niezły klimat, ale też nie do końca trafia w mój gust i na dodatek paskudnie rysuje kobiety – Poison Ivy w jego wykonaniu bywa prawdziwą szkaradą (przykład wyżej), choć przyznam, że w historię o Inkach nieźle się wpasował.  Pojawia się też na chwilę Graham Nolan, ale nadal nie jest w formie znanej z początku Knightfallu. W zasadzie najlepiej wypada chyba ostatnia historia, której większą część rysował Dave Taylor (przykład poniżej). Staranne rysunki, niezły klimat, od razu lepiej się czyta. Tak czy inaczej, całościowo tom wypada pod względem wizualnym bez zachwytów – krzywiłem się sporo.

Podsumowując – każdy chętny do kontynuowania przygody z Batmanem z czasów Semica może z powodzeniem sięgnąć po ten tom i znaleźć tu coś dla siebie. Nie mamy tu jednak do czynienia z niczym przełomowym, a czy istotnym z punktu widzenia nadchodzących kolejnych tomów? Tego nie jestem w stanie w tym momencie stwierdzić. Należy się także nastawić na to, że to historia „drużynowa”, a sam Batman nie jest w niej postacią dominującą (nie licząc dwóch historii na końcu tomu).

Pod względem graficznym mogłoby być lepiej, niestety mam wrażenie, ze coraz częściej nie trafia do mnie styl rysowników ilustrujących przygody Batmana w latach 90. i coś czuję, że im dalej w las, tym będzie pod tym względem gorzej. No ale to już rzecz gustu. Na koniec należałoby jeszcze wspomnieć, że kilka zeszytów (np. otwierające tom historie z serii o Azraelu) niedomaga pod względem ostrości, a poza wspomnianym wstępem, nie ma tu żadnych materiałów dodatkowych.

Batman: Epidemia” zawiera materiały oryginalnie publikowane w: Azrael #13-16, Batman: Shadow of The Bat #48-52, Detective Comics #695-696, Robin #27-30, Catwoman #31-32, Batman Chronicles #4, oraz Batman #530-532

Oceny końcowe komiksu „Batman: Epidemia

4
Scenariusz
3+
Rysunki
5
Tłumaczenie
4+
Wydanie
4
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.


Specyfikacja

Scenariusz

Doug Moench, Dennis O'Neil, Alan Grant,

Rysunki

Barry Kitson, Kelley Jones, Vince Giarrano, Tommy Lee Edwards, Mike Wieringo, Stan Woch, Graham Nolan, John McCrea, Dick Giordano, Frank Fosco, Dave Taylor, Bret Blevins, Norm Breyfogle

Przekład

Tomasz Sidorkiewicz

Oprawa

twarda

Liczba stron

 552

Druk

kolor

Format

170x260 mm

Wydawnictwo oryginału

DC

Data premiery

26.07.2023

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. DC Comics