„Ciche miejsce 2” – recenzja filmu. Decydujące starcie

Ponad rok po pierwotnej dacie premiery „Ciche miejsce 2” w końcu trafiło do kin. Widowisko z Emily Blunt, Millicent Simmonds i Cillianem Murphym to kolejny z obrazów, które przecierają szlaki dla podnoszącego się z łopatek doświadczenia kinowego. My już film widzieliśmy i teraz zapraszamy Was do lektury naszej recenzji.

Krasinski, który w przypadku drugiej części „Cichego miejsca” występuje zarówno jako reżyser, jak i jedyny scenarzysta (przy jedynce pracował nad tekstem z Bryanem Woodsem i Scottem Beckiem), żartował rok temu, że do fabuły filmu się bezwstydnie dopisał, pomimo losu swojej postaci w pierwszej części. Jego bohater pojawia się w produkcji tylko w widowiskowym prologu, którego akcja rozgrywa się pierwszego dnia „inwazji” dziwacznych, zębiastych i hiperwyczulonych istot. Wstęp posłużył tu w roli zawiązania motywów drugiego rozdziału i wprowadzenia paru elementów, które okażą się kluczowe w innych miejscach fabuły.

Z prologu dowiedzieliśmy się jednak przede wszystkim, że tym razem w oku kamery (wyraźnie sugerującej powstanie trzeciego rozdziału) znajdzie się nie tylko rodzina Abbottów, a więzi, które budujemy w szerszych społecznościach. Zupełnie więc przypadkiem „Ciche miejsce 2” okazało się filmem idealnie przygrywającym doświadczeniom koronawirusowego lockdownu, który na pewien czas porozbijał nasze relacje w dziwaczne enklawy i wymusił na nas alternatywne formy kontaktu. Potrzeba kolektywności będąca jednym z drugorzędnych motywów „Cichego miejsca 2” przeniknęła nawet do promocji filmu, w ramach której Krasinski osobiście objechał dziesiątki kin w USA, witając zaskoczone widownie po wielomiesięcznej przerwie.

Właściwa część akcji „Cichego miejsca 2” rozpoczyna się natychmiast po pierwszym filmie, mierząc rodzinę Abbottów – Evelyn, Marcusa i Regan – z koniecznością pozostawienia za sobą dotychczasowej kryjówki i ruszenia w mocno utajniony w pierwszym filmie świat, czający się poza granicami farmy. Bohaterowie, teraz umocnieni w metodę radzenia sobie z wyczulonymi na hałas bestiami, trafiają na drodze na Emmetta (w tej roli dobrze „zastępujący” Krasinskiego, Cillian Murphy), dawnego znajomego Abbottów, obecnie owdowiałego i straumatyzowanego niedobitka apokalipsy. Choć skala „dwójki” jest rzeczywiście większa od pierwowzoru, „Ciche miejsce” to na pierwszym planie wciąż słodko-gorzka saga o rodzinie i poświęceniach rodzicielstwa. W tym przypadku jednak opowieść wyraźnie nacechowano brutalnym coming of age story: młodzi bohaterowie przechodzą w filmie kilometry wewnętrznego rozwoju i zderzają z brutalną prawdą, że ukochany rodzic nie zawsze zdoła odratować ich z opresji. Desperacja i gorączkowość, które do swoich kreacji wnoszą zwłaszcza Emily Blunt, Millicent Simmonds i znany ze „Stranger Things” Noah Jupe, przenoszą tę ostateczną prawdę – że poza fantastycznonaukową otoczką, obserwujemy w filmie mocno rzeczywiste i uniwersalne emocje.

ciche miejsce 2

Wraz z wpuszczeniem w obiektyw nowych elementów postapokaliptycznego, mocno skojarzonego z grami „The Last of Us”, świata, Krasinski wyraźnie wpuszcza też wiele pomysłów zainspirowanych innymi konwencjami. W charakterze produkcji między pierwszą a drugą częścią doszło do przemiany rodem z „Obcego” i „Obcego 2: Decydującego starcia”. W pierwszym „Cichym miejscu” otrzymaliśmy mocno skoncentrowany i powściągliwy survival horror. Drugi film nie powtarza tego, co udało się kilka lat temu, a bardzo organicznie rozwija tamte sukcesy, zabierając serię w nowym kierunku. W istocie, sequel gładko wpada w schemat ustalony między wspomnianymi filmami Ridleya Scotta i Jamesa Camerona (w fabule znalazło się wręcz wyraźne odniesienie do „Decydującego starcia”). Wraz z uzyskaniem przez bohaterów pewnej przewagi nad tajemniczymi stworzeniami, film generuje odrębną energię: przesuwa siłę wyrazu na innego rodzaju napięcia i znacznie chętniej odwołuje do poetyki kina akcji, aniżeli zabutelkowanej grozy. Sekwencje akcji zyskują na prędkości i animuszu, a bohaterowie, choć wciąż usiłują nie zwracać na siebie uwagi, to znacznie skuteczniej radzą sobie z odpieraniem zagrożenia. Nie oznacza to bynajmniej, że Krasinski nie znajduje zastosowania dla najbardziej efektownego i kreatywnego elementu pierwszego filmu – tytułowej ciszy. „Ciche miejsce” raz jeszcze znajduje pomysłowe alternatywy wobec tradycyjnej komunikacji z widownią. Nie brakuje też w realizacji momentów generujących mocarne napięcie i wyciskających na rzecz suspensu ostatnie soki z warstwy dźwiękowej, kompozycji ujęć i montażu. Nie będzie przesadą, jeśli powiemy, że Krasinski odpowiada za restaurację niesławnego jumpscare'a w głównonurtowym horrorze, bo każdy z takich, do znudzenia powtarzanych w innych produkcjach dźwiękowych trików wydaje się i zasłużony i skuteczny. Raz jeszcze, otrzymujemy tu też kino bardzo ekonomiczne i precyzyjne – opowiadane tak, by każdy nowy element inscenizacji pełnił jakąś funkcję: światotwórczą lub wyraźnie sprzężoną z główną osią akcji.

Jako całość, „Ciche miejsce 2” bazuje na doświadczeniach, które widownia wyniosła z pierwszej części cyklu. Na fundamencie kreatywnego reżyserskiego debiutu, Krasinski zdecydował się podarować nam coś zarazem znajomego i mocno od tamtego filmu odróżnionego. Druga część z planowanej trylogii to przede wszystkim przejaw kina bardzo różnorodnego – pokazującego nie tylko, jak wiele emocji można odnaleźć na przecięciu kina akcji i horroru, ale że Krasinski to wciąż zaskakująca, wschodząca gwiazda współczesnej grozy.

Ocena końcowa: 5/6

Zdj. Paramount Pictures