Na premierę tego filmu przyszło czekać nam wyjątkowo długo. W końcu jednak będziemy mogli zobaczyć Toma Hardy'ego w nowym widowisku akcji od Garetha Evansa, czyli twórcy kultowego „Raid”. Choć produkcję „Chaos” nakręcono jeszcze pod koniec 2021 roku, film na trzy lata utknął w problemach z postprodukcją. Teraz jest już gotowy na to, aby trafić do widzów platformy Netflix. Ale czy warto było na niego aż tak długo czekać? Przekonajcie się z naszej recenzji.
„Chaos” – recenzja nowego filmu z Tomem Hardym
Tom Hardy zakończył prace na planie filmu jeszcze w 2021 roku, ale okazało się, że produkcja potrzebuje dodatkowych zdjęć, które jak zapewniał ostatnio reżyser, musiały zostać przeprowadzone po głównej części produkcji i miały „głęboki wpływ na film”, pozwalając na jego lepsze uporządkowanie i dopracowanie. Evans obiecywał jednocześnie, że „Chaos” będzie warty długiego oczekiwania. Czy faktycznie warto było na niego czekać? Dowiecie się tego ze znajdującej się poniżej recenzji wideo.
Sprawdź też: Starcie z Obcym w „Predator: Badlands”?! W zwiastunie ukryto ciekawe easter eggi.
Walker (Tom Hardy) to poturbowany przez życie detektyw, który toruje sobie drogę przez kryminalny półświatek stopniowo przejmujący władzę nad miastem. Po nieudanej operacji narkotykowej Walker ma na głowie kilka wrogich frakcji — mściwy syndykat przestępczy, skorumpowanego polityka, a także innych policjantów. Próbując uratować syna ważnej figury, którego zaangażowanie w transakcję narkotykową ujawnia siatkę powiązań korupcyjnych i spisek, jest zmuszony stawić czoła demonom swojej przeszłości.
Oprócz Hardy'ego w filmie wystąpili tacy znani aktorzy jak: Forest Whitaker, Timothy Olyphant, a także Xelia Mendes-Jones oraz Justin Cornwell.
zdj. Netflix