Daniel Pemberton "Ocean's 8" (2018) - recenzja soundtracku

22 czerwca 2018 roku na ekrany polskich kin zawitał film Ocean’s 8 w reżyserii Gary’ego Rossa. Tego samego dnia do sprzedaży w naszych sklepach muzycznych trafił soundtrack z kompozycjami Daniela Pembertona. Poniżej jego recenzja.

Daniel Pemberton Ocean’s 8

(WaterTower Music / Sony Classical / Sony Music Poland, 2018)

Recenzja muzyki zawartej na płycie:

Trylogia Stevena Soderbergha (2001, 2004 i 2007), przynależąca do podgatunku heist movie, cieszyła się sporym powodzeniem u widzów, zbierając z kin całego świata przeszło miliard sto milionów dolarów wpływów. Niewątpliwie przyczyniła się do tego iście gwiazdorska obsada, w której każda z kilkunastu osób miała określoną funkcję do spełnienia, z reguły wywiązując się z powierzonego jej przez scenariusz zadania bez większego zarzutu. Jak podkreślali w wywiadach twórcy, praca nad cyklem była dla nich świetną rozrywką i okazją do wskrzeszenia star system z tej minionej ery świetności Hollywood (lata 50-te i 60-te ubiegłego wieku), gdzie królowały nienaganny szyk i elegancja w prezentowaniu aktorów na ekranie. Na szczęście zabawa udzieliła się i publiczności, co niestety nie zdarza się zbyt często, kiedy z planu zdjęciowego, dzięki specom od PR, dochodzą wieści o wyśmienicie panującej atmosferze, a końcowy rezultat okazuje się potem dla niej wielce rozczarowujący. Twórca Traffic (2000) nie zapomniał przy tym, iż wywodzi się z kina artystycznego i – jak to ma w swoim zwyczaju – nieco poeksperymentował z formą i narracyjnymi strukturami, nie odchodząc zanadto od gatunkowych ram (najbardziej zaszalał przy drugiej części – Dogrywce). Oprócz największych sław fabryki snów, Soderbergh zaangażował swoich etatowych współpracowników (np. od produkcji, scenografii, dźwięku), w tym kompozytora Davida Holmesa (od 1998 roku 6 wspólnych projektów). Można reżyserowi wytknąć kilka przeszarżowanych realizacyjnych zabiegów, głównie w dwójce oraz w mniejszym stopniu w jedynce i trójce, ale wybór irlandzkiego muzyka okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Dzięki właśnie jego umiejętności brawurowego łączenia nowoczesnego brzmienia z amerykańską tradycją wywodzącą się ze sceny dawnego Las Vegas, kiedy u szczytu sławy byli Elvis Presley, a przed nim Frank Sinatra, Dean Martin i Sammy Davis Jr. (wystąpili w oryginalnym Ocean’s Eleven Lewisa Milestone’a z 1960 roku), trzech ścieżek dźwiękowych z produkcji o przygodach czarującego kasiarza Danny’ego Oceana i spółki słucha się z niekłamaną przyjemnością.

Od premiery Ocean’s Thirteen minęło 11 lat. Czasy się odrobinę zmieniły, choć pewne rzeczy pozostały po staremu (próba powtórzenia wcześniejszego sukcesu i chęć szybkiego zarobku). W dobie wszechobecnych spin-offów i rebootów oraz nośnych haseł feminizmu, wytwórnia Warner Bros. znowuż odkurza znaną markę, zastępując George’a Clooneya, Brada Pitta i resztę ferajny żeńskimi odpowiednikami z Sandrą Bullock i Cate Blanchett na czele stawki, zaś kiczowaty blichtr Miasta grzechu zmieniając na wytworny Nowy Jork. Obdarzony przezroczystym stylem opowiadania, Gary Ross (Igrzyska śmierci, 2012) objął dowództwo po innowatorze Soderberghu (ten zachował funkcję producenta), natomiast Holmesa na stanowisku autora muzyki wyręczył inny wyspiarz, doskonale już znany Czytelnikom Filmożerców – Daniel Pemberton (Król Artur: Legenda miecza, Wszystkie pieniądze świata).

Nowi gracze na pokładzie podążają tropem wyznaczonym przez swoich poprzedników, z różnicą taką, że reżyser zbyt kurczowo trzyma się gatunkowych prawideł (więc o elementach zaskoczenia dla obytego widza raczej nie ma mowy). Natomiast kompozytor pozwala sobie na więcej swobody w kreowaniu klimatu niezobowiązującego i nie spętanego sztywnymi ograniczeniami, towarzyskiego jam session starych przyjaciół, którzy w wolnej chwili postanowili trochę pomuzykować. Pemberton przygotował żywiołową mieszankę jazzu i funku z silnie zaakcentowaną, lecz nienatrętną elektroniką. Takiż mariaż i sztafaż retro to nic nowego, również dla samego Pembertona (kłania się energetyczny, jazzowo-swingowy score do filmu Kryptonim U.N.C.L.E., 2015), aczkolwiek poszczególne elementy są na tyle sprawnie ze sobą pozszywane, iż nie sprawiają wrażenia wymęczonej powtórki z rozrywki. Relaksujący charakter ścieżki uwydatnia się w improwizacyjnych frazach, gdzie jeden motyw płynnie przechodzi w następny. Trudno jednakże przez blisko 66 minut zachować świeżość i utrzymać zainteresowanie słuchacza na dłużej, kiedy te same właściwie tematy w różnych konfiguracjach aranżacyjnych przewijają się przez cały score. A to artysta wzmocni perkusyjny podkład, a to doda instrumenty klawiszowe, a gdzieniegdzie na moment zwolni tempo. I tak przez większość czasu trwania płyty. W pewnym momencie może pojawić się lekkie uczucie znużenia powtarzalnością łatwo wpadających w ucho skocznych melodii. Ta jedyna w zasadzie wada pracy Anglika nie wpływa bynajmniej na jak najbardziej jej pozytywny odbiór, a  niejednokrotnie bijące z niej dynamizm i intensywne rytmy powodują, że z łatwością podrygujemy w takt tychże.

O wielkiej klasie i erudycji Pembertona niech zaświadczy fakt jego doskonałego wyczucia w odwoływaniu się do starego dobrego stylu lat 60-tych i 70-tych XX wieku oraz do bogatej tradycji ilustrowania filmów, podobnych fabularnie do Ocean’s 8, pełnych urokliwego wdzięku. Kompozytor pod płaszczykiem nowoczesnych brzmień zdołał przemycić odrobinę tęsknoty i nostalgii za niegdysiejszymi mistrzami pokroju Henry’ego Manciniego (romantyzm) czy Lalo Schifrina (suspens). Uchwycił także wielkomiejską atmosferę Wielkiego Jabłka, będącego ogromnie pojemnym tyglem przeróżnych muzycznych kultur. Efekt finalny w postaci zwartej struktury osiągnął jakby bez większego wysiłku, a przecież soundtrack mieni się bogactwem dźwiękowych tekstur, nawet jeśli niektóre rozwiązania znalazły zastosowanie znacznie wcześniej.

Daniel Pemberton nie byłby sobą, gdyby w kilku miejscach nie nawiązał do ważnych dzieł rozrywkowych (tutaj z elektroniki) i klasycznych, jak uczynił to chociażby w nominowanej do Złotego Globu oprawie do Steve’a Jobsa (2015), jednego ze swoich najlepszych score’ów w karierze. W trackach Brooklyn Necklace i Moog Necklace pojawiają się zapożyczenia z wpływowego utworu E.V.A. z albumu Moog Indigo (1970), którego autorem jest Jean-Jacques Perrey (1929-2016) – francuski twórca muzyki elektronicznej, w pewnych kręgach uważany za pioniera tego gatunku. Nawet nazwa dwudziestego czwartego, ostatniego nagrania na krążku, zdradza użycie syntezatora Mooga. Natomiast ścieżki 10 i 22 są żartobliwymi, jazzowymi interpretacjami części Toccaty i Fugi d-moll, najpopularniejszej kompozycji organowej Jana Sebastiana Bacha.

Słuchowisko Ocean’s 8, chociaż nie wolne od kilku drobnych mankamentów (za duża częstość pojawiania się tych samych motywów na zbyt długiej płycie), potrafi dostarczyć sporo frajdy odbiorcy. To czysta zabawa formą, bez roszczenia sobie pretensji do bycia czymś więcej niż tylko przyjemnym doznaniem. Na letnie upalne wieczory, na poprawę nastroju, na pozbycie się stresu po ciężkim dniu soundtrack Daniela Pembertona jest propozycją idealną.

4
Muzyka na płycie

Spis utworów na płycie CD:

  1. 5 Years, 8 Months and 12 Days (0:37)
    2. NYC Larceny (3:46)
    3. We are Going to Rob It (2:37)
    4. Taking out the Trash (1:47)
    5. Nine-Ball (3:40)
    6. Deborah Ocean (2:53)
    7. Okell Bongos ’63 (2:14)
    8. Seven Van Plan (2:55)
    9. Hacking the Met (2:33)
    10. Fugue in D Minor (2:42)
    11. Brooklyn Necklace (2:52)
    12. The Gala Plan (1:58)
    13. Diamonds and Magnets (1:49)
    14. The Investigator (3:05)
    15. The Spy (3:51)
    16. In Vogue (2:10)
    17. CCTV Blindspot (1:30)
    18. Sealing the Exits (2:39)
    19. Four Old Ladies (2:38)
    20. Sloppy Soup Samba (2:52)
    21. Game On! (4:28)
    22. Fugue in D Minor (Reprise) (1:28)
    23. The Actual Heist (4:43)
    24. Moog Necklace (4:52)

Czas trwania płyty: 65:39

Opis i prezentacja wydania:

Niniejszą recenzję sponsoruje – tutaj nie ma żadnego zaskoczenia – cyfra osiem. Soundtrack z filmu Ocean’s 8 wydano w przezroczystym, plastikowym opakowaniu typu jewel case. Oprócz płyty CD, wewnątrz znajduje się 8-stronnicowa książeczka, wydrukowana na standardowej grubości, błyszczącym papierze kredowym, przy czym dla jej wierzchniej okładki użyto bardziej sztywnego i wytrzymałego materiału. Booklet w zasadzie zawiera komplet niezbędnych składowych (na stronie 2 oraz 6 i 7): listę najważniejszych osób, które brały udział w przygotowaniu i nagraniu albumu, także zespół wykonawców wchodzących w skład orkiestry wraz z przypisanymi im odpowiednimi instrumentami oraz bardzo długie podziękowania (z uzasadnieniem) od Daniela Pembertona dla ludzi zaangażowanych w projekt. Spis utworów widnieje jedynie z tyłu pudełka, niestety brakuje czasów trwania poszczególnych ścieżek.

Minimalistyczny wygląd jakoś szczególnie nie rzuca na kolana, bowiem całość została zdominowana przez barwy czerwoną i czarną. Książeczkę ozdobiono zestawem ośmiu fotosów z głównymi bohaterkami komedii sensacyjnej. Pomimo niezbyt wyszukanych rozwiązań wizualnych, każdy z elementów pasuje do siebie – to w głównej mierze zasługa spójnej szaty graficznej ogółu.

W sumie solidne wydanie soundtracku, może nie jest to nic wyjątkowego na tle edycji kolekcjonerskich i limitowanych, czy nawet tych regularnych z górnej półki, ale pomysłowa zabawa z ósemką, cieszące oko zdjęcia oraz obszerne informacje użytkowe o jego produkcji odrobinę podnoszą ocenę końcową wydawnictwa.

oceans'8-soundtrack (1).jpg oceans'8-soundtrack (2).jpg

oceans'8-soundtrack (3).jpg oceans'8-soundtrack (4).jpg

oceans'8-soundtrack (5).jpg oceans'8-soundtrack (6).jpg

oceans'8-soundtrack (8).jpg oceans'8-soundtrack (7).jpg

4
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

4
Muzyka na płycie
4
Wydawnictwo
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6. 

Gdzie kupić soundtrack do filmu „Ocean’s 8”?

Płytę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Sony Music Poland.

źródło: zdj. Warner Bros.