Daredevil: Nieustraszony! tom 4 - recenzja komiksu

23 maja do sprzedaży trafił czwarty tom „Nieustraszonego Daredevila”. Jest to jednocześnie pierwszy zbiór po opuszczeniu serii przez Briana Michaela Bendisa i przejęciu sterów przez innego kultowego autora – Eda Brubakera (który na koncie ma m.in. serię „Gotham Central”). Jak wypadają nowe historie Diabła z Hell's Kitchen? Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie przyzwyczaiłem się do „bendisowego” Daredevila, jego dość specyficznego tonu i oryginalnych, choć nie zawsze trafionych rozwiązań. Nie każda fabularna decyzja w tomach 1-3 wzbudziła mój entuzjazm, a jednak trudno mi nie przyznać pełnego zrozumienia wobec tych, którzy uważają run Bendisa za kultowy i przełomowy. Ze względu na natężenie tejże „kultowości” oraz fakt, że „czwórka” musi pozawiązywać otwarte jak paskudna rana kłuta wątki, pozostawione przez bezlitosnego dla postaci Nieustraszonego twórcę, niniejsza recenzja będzie w wielu miejscach oparta na porównaniach do poprzednich tomów i przez pryzmat sukcesu tamych – wyciągnie wnioski wobec początków Brubakera.

Tom, a może bardziej tomik (czwarty wygląda w stosunku do trzech poprzednich jak speszony brat-bibliotekarz w wielodzietnej rodzinie dyskotekowych ochroniarzy), składa się z dwóch arców, sprzątających chaos pozostawiony przez Bendisa. Pierwsza z owych dwóch części – „Więzień z Oddziału D” – rozpoczyna się dokładnie w tym miejscu, w którym Daredevila pozostawił Brian Michael. Po ostatecznym ujawnieniu tożsamości Dardevila, obrońca uciśnionych mieszkańców Hell's Kitchen trafił do zakładu penitencjarnego położonego na odosobnionej wyspie Rykera. W ciemności więziennych korytarzy, Nieustraszony po raz kolejny przymusowo odwiesza lateks, mierząc się z zagrożeniem, z którym będzie sobie musiał poradzić jako nieustannie obserwowany przez stróżów prawa Matt Murdock. W poprzednich tomach Bendis zmienił życie bohatera w koszmar na jawie. W czwartym tomie bardzo szybko okazuje się jednak, że dla niewidomego prawnika każde dno to tylko początek krótkiej wycieczki na kolejne. Konsekwentnie, Ed Brubaker również nie zamierza „odpuścić” bohaterowi, mierząc go z następną, dotkliwą stratą już w pierwszych zeszytach zbioru. Jak Matt poradzi sobie z nawarstwiającymi się kłopotami? Krótka odpowiedź? Spektakularnie. Długa odpowiedź natomiast ma jakieś 150 stron i czyta się ją jednym tchem. Ponadto, na chwilę pojawia się tu też Punisher, a jego dynamika z Diabłem jest fantastyczna. Znajomych twarzy jest z resztą znacznie więcej, ale tych niespodzianek zdradzać nie będziemy. Następnie, w pięcioczęściowej „Śmiałej wycieczce”, Brubaker zabiera Matta daleko od nowojorskiego zamętu, oferując świeżą perspektywę na przygody Nieustraszonego i wystawiając go na szereg prób poza jego typowym obszarem działania. Doprowadzi to do przynajmniej kilku ciekawych i niefortunnych sytuacji i – w końcu – wielkiego finału, który odbędzie się już w Hell's Kitchen.

daredevil-t4-plansza-01.png

Obie historie czyta się naprawdę dobrze, mimo że stanowią sprawdzoną w superbohaterskiej formule swoistą „pogoń za statusem quo”. Przy okazji recenzji tomu trzeciego ubolewałem, że Bendis pozostawia Dardevila bez stosownego epilogu. Żałowałem, że to nie jemu dane będzie dopisać zakończenie historii zdradzonej tożsamości, skoro to on nadał jej w pierwszej kolejności pęd. Wielki finał (czy na pewno ostateczny – pokaże oczywiście przyszłość) nie rozczarowuje, choć nie jest też szczytem marzeń. Wydaje mi się jednak, że pełna satysfakcja byłaby możliwa tylko, gdyby wątek wprowadzony przez Bendisa wieńczył raz na zawsze przygody Diabła z Hell's Kitchen i autorzy mogliby sobie pozwolić na odważne postawienie kropki. Tak się – naturalnie – nie dzieje i zaserwowane zakończenie to zaledwie nowy i świeży początek. Pora na wzięcie oddechu i zobaczenie, co Brubaker zrobi dalej w lipcu.

Jak natomiast wypada sam styl nowego autora? Przede wszystkim, na pierwszy rzut oka wydaje się znacznie bardziej uporządkowany od tego pamiętanego z zeszytów Bendisa. Często chaotyczny układ kadrów zastępuje od zeszytu nr 82 (początku czwartego tomu) bardzo klasyczne ułożenie. Dymków dialogowych jest mniej więcej tyle samo co do tej pory (dużo!), acz ogólny rytm nie tylko interakcji między postaciami, ale i komiksu jako całości zdaje się znacznie przyspieszać względem tworów Bendisa. Innymi słowy – to, co Brianowi Michaelowi zajęłoby kilka stron, nowy autor ścieśnia na jednej. Nie jest to bynajmniej zarzut. Niespieszne tempo poprzednich tomów stanowiło ciekawy etap przygód Diabła, ale powrót do nieco prostszych rozwiązań przywitać można z szeroko otwartymi ramionami. Wydaje się też, że dialogi Brubakera odznaczają się nieco większą płynnością i naturalnością. Co do wspomnianych prostszych rozwiązań – określenie to można by było zastosować do całości zbioru. Wielokrotnie nagradzany autor „Gotham Central” nie konstruuje wyjątkowo zawiłych intryg, nie igra z czasoprzestrzenią, nie przywołuje klasyki Złotej Ery komiksu. Bardziej prostolinijna treść to jednak, moim zdaniem, jedna z największych zalet zbioru. Opowieści Bendisa potrafiły mnie zachwycić, ale zdarzyło się przynajmniej kilka sytuacji, gdy jawiły mi się jako tak zwany „przerost formy nad treścią”. Brubakerowi takiego zarzutu postawić nie można.

Rysunki Michaela Larka robią pozytywne wrażenie i, mimo indywidualizmu, niezmiennie kojarzą się z kreską Alexa Maleeva z tomów 1-3. Odnieść to można chociażby do kolorystyki, wspaniałej gry światłocienia i podkreślanej nieustannie czerwieni kostiumu Diabła. Tło głównych bohaterów to wciąż brud Hell's Kitchen, który rysownik ewidentnie potraktował jako warte podtrzymania dziedzictwo serii. Jest to oczywiście zupełnie trafna decyzja. Świat Daredevila, pełen szarości, wyblakłych kolorów, przemocy i zwątpienia, zarówno w poprzednich wpisach cyklu, jak i w „czwórce” bardzo czynnie wpływa na percepcję pierwszego planu. Co do tego ostatniego, poprawie uległa mimika twarzy i dynamizm (miejscami, bo niekiedy wciąż są z nim kłopoty). Sceny akcji, dzięki kilku sprytnym zabiegom (w tym naprawdę minimalistycznym i świetnym sposobem wizualizacji zmysłów Diabła), zyskały na efektowności i prędkości. Uwielbiam też okładki w tym zbiorze, na pewno warto na nich zawiesić oko na dłużej. Nastrojowe, nawiązujące do wielu stylów rysunku, często bardzo posępne – stanowią wspaniałą wisienkę na torcie.

daredevil-t4-plansza-02.png

Na koniec wspomnijmy krótko o wydaniu. Polska edycja, jako część serii Klasyków Marvela, która zdążyła już do swojej jakości przyzwyczaić, raz jeszcze staje na wysokości zadania i dostarcza ładnie wyglądający, choć szczuplejszy (300 stron) zbiór, który dobrze prezentuje się na półce. Na końcu dostajemy jeszcze kilka szkiców okładek zeszytów – choć dodatków mogłoby się tu znaleźć nieco więcej.

Słowem podsumowania, Ed Brubaker tworzy „Dardevila” w wielu względach znacznie bardziej konwencjonalnego, aniżeli Bendis. Sprawne zawiązanie koszmaru, jakim życie Murdocka stało się podczas runu autora „Age of Ultron”, odbywa się w dość klasycznej, acz emocjonującej i często bardziej angażującej formie niż w poprzednich tomach. Ostatecznie, odmienna narracja to bardzo mocny start i obiecujący początek dla nowego duetu twórców. Dla fanów Briana Michaela Bendisa i Alexa Maleeva jest to jednak przede wszystkim dowód na to, że seria o Nieustraszonym Diable z Hell's Kitchen znajduje się w odpowiednich rękach.

+4
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
+3
Przystępność*
+4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

5ad4da1d02bb1.jpg-min.png

Historia została pierwotnie opublikowana w zeszytach Incredible Daredevil Vol. 2 #82-93 (od kwietnia 2006 roku do marca 2007 roku).

Zachęconych recenzją odsyłamy do wpisu Daredevil: Nieustraszony! tom 4 - prezentacja komiksu, w którym znajdziecie obszerną galerię zdjęć oraz prezentację wideo.

Specyfikacja

Scenariusz

Ed Brubaker

Rysunki

Michael Lark, Stefano Gaudiano, David Aja

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

300

Tłumaczenie

Marceli Szpak

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źrodło: Egmont / Marvel